Mieszkał głównie gdzie popadnie, urządzał akcje uliczne, żył jak chciał. Był niezwykłe życzliwym dziwakiem, który stał się jednym z najbardziej znanych gorzowian. Doczekał się swego pomnika i filmu o sobie.
Umarł w 1998 r. Jest pochowany na cmentarzu przy ul. Żwirowej. Solidny granitowy pomnik swemu ulubionemu oryginałowi ufundowali mieszkańcy miasta. Wszyscy, którzy zapamiętali Szymona Giętego, twierdzą jedno - nigdy nie kradł, nie żebrał, nie wyłudzał pieniędzy. - Ludzie szanowali go za tę oryginalność i jedyny w swoim rodzaju styl życia. I myślę, że tej wolności to mu po prostu zazdrościli - mówi Władysław Bukowski, który znał Szymona.
WIDEO: Gorzów na archiwalnych fotografiach
Szymon Gięty i jego znane żarty
Kazimierz Wnuk był kloszardem. Mieszkał na dziko w garażu blisko centrum miasta, zbierał butelki, makulaturę i złom. Potem handlował instrumentami i gratami. Jednak zawsze robił coś jeszcze - regularnie zabawiał mieszkańców. „Był wyjątkową osobowością. Do legendy przeszło wiele żartów Szymona. Gorzowianie do dziś pamiętają, jak rozkładał w centrum swój namiot, by za drobną opłatą pokazać znajdująca się w środku małpę. Zaintrygowani ciekawscy wchodzili, by zobaczyć tam... swoje odbicie w lustrze (choć prawdziwą małpkę też jakiś czas miał w swojej menażerii). Innym razem Szymon oferował zobaczenie ptaków egzotycznych, czyli różnobarwnie pomalowanych wróbli” - czytamy w przewodniku o Gorzowie autorstwa Krystyny Kamińskiej i Zbigniewa Rudzińskiego.
Numerów Szymon robił więcej. Także odważniejszych - bo nie zwykłym ludziom, ale władzy, która w tamtych czasach to mogła człowiekowi naprawdę dopiec.
„Kiedyś przebrał się za astronautę. Nawieszał na siebie świecących szpargałów, starych lornetek i tak ustrojony wdzierał się pomiędzy manifestujących. Innym razem sporządził pochwałę sportu. Zrobił z kabla motor, usadził na nim także wykonanego z kabla żużlowca, do ręki wziął tablicę i nawet przedefilował z tym majdanem przed główną trybuną. Gorzowianie byli zachwyceni, a władza wściekła. Od tej pory milicja zawsze na 1 Maja starała się go gdzieś wywieźć poza miasto. Ale Szymon i tak zawsze zdążył wrócić i z wózkiem wypełnionym szpargałami pochód zawsze zamykał” - pisaliśmy w „Gazecie Lubuskiej” dekadę temu.
Takich historyjek i ciekawostek było więcej. A to przenocował u siebie panie lekkich obyczajów - w zamian za taniec brzucha. A to jego małpa wyrwała włosy klientce salonu fryzjerskiego. To znów śmigał sobie motorkiem z psem na ramieniu.
Był Kazimierzem, ale został Szymonem
Dlaczego ludzie nazywali Wnuka go Szymonem Giętym? Tu akurat wszystkie źródła mówią to samo: chwytliwy pseudonim kloszardowi wymyślił pisarz Zdzisław Morawski. Na widok przykurczonego, sympatycznego okularnika pchającego wózek ze szpargałami miał nazwać Kazimierza Wnuka właśnie Szymonem Giętym. Ksywka przyjęła się znakomicie i obowiązuje do dziś.
Pomnik i jego magia
A skąd pomnik? To zasługa społecznego komitetu. W jego skład wchodzili: ówczesna urzędniczka Jolanta Cieśla, prawnik Jerzy Synowiec, przedsiębiorca Arkadiusz Grzechociński i nieżyjący już - wówczas dziennikarz „Gazety Wyborczej” - Artur Brykner.
Z pomnikiem Szymona wiąże się też całkiem nowa, miejska legenda. Podobno jak potrze się jego laskę - którą ma opartą o lewe ramię - będzie się miało szczęśliwy dzień. To dlatego jej końcówka jest taka wytarta i lśniąca. Koniecznie sprawdźcie, czy z tym szczęściem to nie jest jakaś bujda. Szymon się ucieszy!
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?