Cofnijmy się o cztery lata. Jest maj 2011 r. Na Zawarciu, przy ul. Fabrycznej, wielkie poruszenie. Olbrzymi dźwig unosi starego, wymalowanego sprayem Sławka i po latach rdzewienia na lądzie stawia znowu na wodzie. A potem rzeczny holownik powolutku, na oczach setek ciekawskich gorzowian i przy odgłosie migawek aparatów, ciągnie Sławka do portu.
(Nie)spełnione marzenie
Tak oto spełnia się wielkie marzenie członków Stowarzyszenia Wodniaków Gorzów - Przystań.
Jego prezes Łukasz Burak, podekscytowany, mówi wtedy: - Potrzebujemy około 300 tys. zł i dwa, trzy lata. Ta jednostka znowu będzie pływała! - cieszy się.
Mijają jednak cztery lata. Jest maj 2015 r. A Sławek - teraz już nazywany Kormoranem, bo tak miał oryginalnie „na imię” - cały czas nie pływa. Dlaczego? I co się z nim dzieje?
Dzieje się nieźle. - Mamy zaprojektowaną nadbudówkę. Wymieniliśmy dno statku. Kupiliśmy też silnik rekin. To 120-konna jednostka od rybackiego kutra. Nasz Kormoran stoi w porcie, jest oczyszczony, pomalowany, wypiaskowany, zabezpieczony, ale... nie pływa. Fakt. Bo remont ma przestój - przyznaje Łukasz Burak.
Co ciekawe, największą przeszkodą nie są wcale pieniądze (choć też ich wiecznie brak). - Co jakiś czas ktoś deklaruje, że mógłby się dorzucić, ale kończy się na niczym, gdy okazuje się, że ciągle nie jest unormowana sytuacja własnościowa statku. I nad tym teraz najbardziej się skupiamy... - zdradza prezes. To nie żart!
Cztery lata po przekazaniu Sławka vel Kormorana nie wiadomo w zasadzie, czyj on jest. Wszystko dlatego że Muzeum Lubuskie im. Jana Dekerta, które oddało wodniakom statek, nigdy jednostki nie miało w swoich rejestrach. Choć nie ma wątpliwości, że od lat 80. (patrz ramka) faktycznie władało i zarządzało „złomem” stojącym na nadbrzeżu Warty.
Skoro przez ten czas nikt się o Kormorana nie upomniał, to skąd obawy? - Boję się sytuacji, że znajdę sponsorów, władują w dokończenie remontu 100 tys. zł, a zjawi się gość i pokaże kwitek, że holownik jest jego. Co wtedy się stanie? - odpowiada pytaniem na pytanie Łukasz Burak.
Dyrektor muzeum Wojciech Popek przyznaje: - To nigdy formalnie nie był nasz statek. Można jednak powiedzieć, że należał do wszystkich, bo stał na miejskim gruncie latami.
Ł. Burak zapewnia, że gdy tylko upora się z kwestiami własnościowymi, remont będzie kontynuowany.
Prawnik uspokaja
Prawnik Krzysztof Grzesiowski, specjalista prawa cywilnego, uważa, że stowarzyszenie nie powinno mieć obaw. - Można uznać, że doszło do „zasiedzenia” statku w dobrej wierze. Potrzeba do tego trzech lat. A przecież już tyle stowarzyszenie dba o holownik.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?