Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak zarżnęliśmy sobie deptak

Redakcja
Tak ul. Chrobrego wygląda dziś: zamiast drzew są kikuty wiśni, których zostało tylko 19.
Tak ul. Chrobrego wygląda dziś: zamiast drzew są kikuty wiśni, których zostało tylko 19. Tomasz Rusek
Minęło dziesięć lat od siekierezady w sercu miasta. W październiku 2002 r. zapadły decyzje o wycięciu klonów przy ul. Chrobrego. - Granda, skandal i debilizm - nie przebiera w słowach Robert Piotrowski. - Ludzie są w błędzie - odpowiada ten, który wycinał.

Były protesty, wieszanie haseł na drzewach, listy w obronie klonów, prośby, groźby, a po wszystkim - bo wycinki nie udało się zablokować - zapewnienia urzędników, że będzie ładnie. Nie jest. Na starych zdjęciach i widokówkach, także tych sprzed wojny, deptak przy ul. Chrobrego urzeka. Kamienice może mają ciut bardziej zaniedbane fronty, ale rosnące przy chodnikach drzewa robią klimat. Robiły go też po wojnie. - Pamiętam to doskonale. Owszem, pijaki czasami tu sikały, ale latem był cień, ptaki świergotały - wspomina Jadwiga Polanowska. Idziemy spacerkiem od dawnego kina Słońce aż do ul. Borowskiego. W miejscach, gdzie rosły klony, są albo puste miejsca, albo kikuty lub ledwie wykształcone wiśnie piłkowane.,,Będzie ładnie'' urzędników skończyło się porażką. Za 78 wyciętych w 2002 r. drzew (głównie klonów), posadzili w kolejnym roku 125 wiśni piłkowanych. Do dziś przeżyło... 19. Rzeczniczka Anna Zaleska zapewnia, że ten opłakany stan rzeczy to ,,zasługa'' wandali.Marcin Frank prowadzi w pobliżu cukiernię Śnieżka. - Proszę popatrzeć na te kikuty. A potem porównać ten obrazek ze zdjęciami sprzed lat. Różnica jest wymowna - dodaje.Daniel Puczyłowski, właściciel księgarni przy ul. Chrobrego, mówi, że można by zrozumieć wycinkę, gdyby miasto dotrzymało słowa. - Pamiętam, jaki był plan. Wycinamy drzewa, bo są zbyt wysokie, odsłaniamy kamienice, remontujemy fronty i robimy tu deptak z prawdziwego zdarzenia z nowymi nasadzeniami i porządną modernizacją. I co? - pyta. A potem sobie odpowiada: - Klony wycięto, odnowiono fronty i na tym rewolucja się skończyła. Torowisko dalej jest otoczone paskudnym płotem, chodniki nierówne, o tych wiśniach lepiej nie mówić. Były radny, a dziś przedsiębiorca Arkadiusz Marcinkiewicz (przy Chrobrego prowadził kino Słońce) komentuje: - Wystarczy jedno spojrzenie, by zobaczyć, że wycinka była błędem.Mieszkanka ul. Chrobrego, pani Jadwiga, wierzy, że urzędnicy nie chcieli zrobić źle. - Ale czemu nie słuchali ludzi? Przecież miasto jest dla ludzi, urzędnicy też - mówi.Jedynym, który broni wycinki, jest Wawrzyniec Zieliński, właściciel firmy ogrodniczej, która dziesięć lat temu prowadziła siekierezadę na Chrobrego. Tłumaczy, że to, co wycinano, to nie były ,,klony kuliste z czasów niemieckich, jak się wielu wydaje". - To piękny mit, a prawda jest banalna. Drzewa, które wycięliśmy, to były nasadzenia po klonach kulistych: klony zwyczajne, jarzębiny. Często posadzone bez głowy. Były za wysokie, w części chore - zapewnia. Podkreśla jednak, że wycinka to jedno, a nowe nasadzenia to zupełnie inna rzecz. - Źle dobrano drzewka. Tam powinny wrócić klony. Wiśnie były pomyłką - przyznaje.Z naszych informacji wynika, że do klonów urząd chciał wrócić w latach 2005 - 2006. - Ostatecznie nie znalazły się pieniądze na ten cel - wspomina Leszek Rybka, ówczesny szef wydziału gospodarki komunalnej. Rzeczniczka magistratu: - Koncepcja odtworzenia nasadzeń była rozważana wielokrotnie. Teraz to zadanie jest wstrzymane, ze względu na konieczność opracowania projektu kompleksowej przebudowy ul. Chrobrego, z uwzględnieniem istniejącej instalacji podziemnych mediów, nawierzchni chodników i trakcji tramwajowej.Najpierw jednak trzeba na te wszystkie prace i projekty zdobyć pieniądze. A ich do 2014 r. (wtedy będzie dzielona nowa pula unijnych dotacji) raczej na pewno ich nie będzie.Próbowaliśmy skontaktować się z Haliną S., byłą miejską ogrodniczką, która zdecydowała o wycince klonów i nasadzeniu wiśni. Bez skutku. Rok po wycince na ul. Chrobrego została aresztowana i oskarżona o przyjmowanie od 1998 r. korzyści majątkowych: były wśród nich wycieczki zagraniczne: do Niemiec, Francji i Włoch, pieniądze za zlecenie prac w zieleni miejskiej oraz darmowa praca firm współpracujących z wydziałem na prywatne potrzeby pani ogrodnik (np. wysypywanie oblodzonego podwórka domu urzędniczki kilkanaście kilometrów za Gorzowem). Została skazana na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.SKOMENTUJCzy miasto należycie dba o zieleń? 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak zarżnęliśmy sobie deptak - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto