Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kto nas będzie ratował w wakacje?

redakcja
redakcja
Michał Bielejewski
Jeziora na północy regionu mają zapewnionych ratowników. Mimo to zarządcy kąpielisk podkreślają, że łatwo nie było. W Długiem dopiero w środę, w ostatniej chwili, udało się znaleźć dwóch ratowników.

Paweł Łubniewski pracuje jako ratownik już od ponad 20 lat. Od kilku jest związany z kąpieliskiem nad jeziorem Lipie w Długiem. Urząd Miasta w Strzelcach, który zarządza kąpieliskiem, zapewnia w tym sezonie trzech ratowników. Paweł Łubniewski zobowiązał się do tego, by znaleźć dwóch pozostałych. I okazało się, że to problem. Dopiero w środę, praktycznie w ostatniej chwili, udało mu się znaleźć dwóch młodych ratowników świeżo po kursie. – Było bardzo ciężko – mówi Łubiewski. – Trudno teraz znaleźć ratowników z wielu względów. Przede wszystkim coraz mniej jest młodzieży, która lubi zajęcia związane z aktywnością fizyczną. Trzeba wydać około 2 tys. zł na zrobienie kursów uprawniających do tej pracy – tłumaczy Łubniewski. A zarobki nie rzucają na kolana: ratownik na kąpielisku może zarobić 1-2 tys. zł. Nie zawsze zapewnia mu się wyżywienie, sam musi opłacać dojazdy, czasem nawet kilkadziesiąt kilometrów. – Ludziom może się wydawać, że to sama przyjemność, a to ciężka praca i wielka odpowiedzialność każdego dnia – mówi pan Paweł. Kursy na ratownika prowadzi Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. – Na kursy przychodzi średnio po 20 osób. To mniej niż parę lat temu – mówi Piotr Olszewski z gorzowskiego WOPR. Kiedyś w tym zawodzie było kilka stopni, m. in. ratownik młodszy i starszy. Wystarczyło zrobić kurs na ratownika młodszego, który kosztował około 400 zł, i już można było pracować jako ratownik. - Dziś nie ma już tych stopni, jest tylko jeden kurs. Za drogi dla wielu młodych ludzi, którzy dopiero chcą coś zaczynać. Zarobki też zniechęcają. Sam, gdy wiele lat temu pracowałem jako ratownik, zarabiałem więcej niż ratownicy dziś – tłumaczy Olszewski.W Nierzymiu ratowników jest czterech. To ci sami, z którymi OSiR zarządzający kąpieliskiem współpracuje już od kilku lat. – Ale faktycznie, problem mieliśmy z tym, żeby zapewnić ratownika w ciepłe weekendy przed sezonem – mówi dyrektor OSiR Włodzimierz Rój. To dlatego, że rok temu zmieniły się przepisy. Każdy ratownik posiadający uprawnienia dodatkowo musi ukończyć kurs pierwszej pomocy. – Kosztuje to 1 tys. zł, trwa tydzień, nie każdemu ratownikowi to pasuje – tłumaczy dyr. Rój. Z tego samego powodu ratowników szukano dłużej niż zwykle w Lubniewicach. – Zgłosiliśmy się po pomoc do gorzowskiego oddziału WOPR-u, i za jego pośrednictwem znaleźliśmy ratowników. Jeden z nich już pracuje, dwaj pozostali dojadą niebawem – mówi Janina Wilczyska z Urzędu Miasta w Lubniewicach.Agnieszka Drzewiecka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kto nas będzie ratował w wakacje? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto