- Nie mogę o tym rozmawiać. Proszę pytać na policji, w prokuraturze, rozmawiać z moim szefem - mówi ekspedientka w sklepie Xalkohole przy ul. Sikorskiego w centrum Gorzowa.
- Jakim prawem pan robi zdjęcia?! Dzwonię na policję! - wykrzykuje do mnie młody człowiek. Wskakuje na gazon, żeby zasłonić sklep. Po czym powiadamia policję, że nie wiadomo, kto robi zdjęcia ludziom, zaczepia ich rozpytuje, no i żeby natychmiast przyjechali.
- Jestem dziennikarzem. Dlaczego pan kłamie? - pytam.
- Dziennikarze to szmaty. Głupoty wypisują! - krzyczy.
Jakie są fakty?
I polscy, i ukraińscy uczestnicy zajścia, do jakiego doszło w wielkanocny poniedziałek wieczorem, byli pijani. Pewne jest też to, że 41-letni gorzowianin w ciężkim stanie trafił do szpitala. Lekarze kilka dni walczyli o jego życie, operowali go, ale zmarł.
W poniedziałek 29 kwietnia poznaliśmy wstępne wyniki sekcji zwłok. - Niewydolność krążeniowo-oddechowa, do której doszło wskutek urazu głowy - poinformował nas prokurator Roman Witkowski z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie. Zastrzegł, że za wcześnie na szczegółowe informacje o wynikach sekcji. Ofiara miała krwiak podtwardówkowy. Nie wiemy, czy ten uraz głowy powstał wskutek uderzenia napastnika, czy też np. w wyniku upadku po takim uderzeniu. - Ten człowiek, gdy go pogotowie zabierało, jeszcze żył. Mówił, że strasznie boli go głowa - mówi nam osoba znającą sprawę.
POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:
Mieszkańców Gorzowa zaniepokoił wpis o pogromie Ukraińców w mieście opisany na jednym z portali. Głos w sprawie zabrała policja
Aresztowani (na razie na trzy miesiące) są trzej obywatele Ukrainy w wieku 22-24 lat. Dwaj z nich są braćmi - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. Prok. Witkowski to potwierdził. Prokuratura uznaje ich czyn za pobicie ze skutkiem śmiertelnym (wcześniej w mediach, także w GL, padało określanie: bójka). Obywatelom Ukrainy grozi za to od roku do 10 lat więzienia.
Kto zaczął: Polacy czy Ukraińcy?
[wytloczenie]Jak się dowiedzieliśmy z nieoficjalnych, ale dobrze poinformowanych źródeł, policja i prokuratura badają co najmniej dwie, rozbieżne wersje zdarzeń. [/wytloczenie]Według jednej obywatele Ukrainy, robiąc zakupy, byli agresywni wobec ekspedientki. Polscy klienci sklepu się za nią wstawili i tak doszło do awantury. Taką wersję przedstawia Paweł Opaluch, 42-letni właściciel sieci Xalkohole (osiem sklepów, w tym cztery w Gorzowie).
- Od kilku dni przychodziły do naszego sklepu przy ul. Sikorskiego cztery osoby. To byli Ukraińcy. Bardzo agresywni, wyzywali ekspedientki w swoim języku, od sucz i bladzi. Dziewczyny strasznie się ich bały, ale na szczęście to był okres świąteczny i sklep nigdy nie był pusty - relacjonuje Opaluch.
- Feralnego dnia ktoś z klientów nie wytrzymał i zwrócił im uwagę. Doszło do krótkiej szarpaniny i wzajemnych wyzwisk. Ukraińcy poszli do domu i wrócili z kastetami i nożami. To nie była żadna bójka, tylko napaść. Ten, który później zmarł w szpitalu, stał do nich tyłem. Zanim się zorientował, otrzymał cios nożem w szyję, pod brodą. Nie wiem, czy od tego umarł, w każdym razie po tym ciosie upadł i uderzył głową w betonowe podłoże. Dwóch postronnych ludzi, którzy nie mieli z tym nic wspólnego, dostało po głowie nożami. Z tego, co wiem, jeden na tyle mocno, że skończyło się szyciem. Ukraińcy chcieli wpaść do sklepu, ale przytomni klienci się w nim zabarykadowali, a ekspedientka wezwała policję. Napastnicy jeszcze nożami i kastetami uderzali w witrynę, ale w końcu odpuścili i gdzieś uciekli.
[wytloczenie]Po tym zdarzeniu założył monitoring na zewnątrz sklepu. [/wytloczenie]- Wcześniej był tylko w środku. Zajście miało miejsce przed sklepem, na monitoringu widać niewiele. Tyle że ktoś biega i się szarpie - mówi właściciel sieci.
Druga wersja jest całkowicie inna
Mianowicie: jeden z Ukraińców został zaczepiony przez pijanych Polaków, gdy w pojedynkę robił zakupy. - Po wyjściu ze sklepu wyzywali go wulgarnie, a jeden z nich uderzył go otwartą ręką w twarz. Najpewniej coś w tej ręce trzymał, bo Ukrainiec miał przecięty cały policzek, od góry do dołu. Rana była szyta w szpitalu. Ten chłopak po ciosie upadł, ktoś go chyba jeszcze kopnął - opowiada nam osoba znająca sprawę (dane do wiadomości redakcji). Według naszego rozmówcy ofiara wróciła do domu, brocząc krwią. - Wtedy jego brat z kompanem zabrali go i poszli pod sklep, po swojemu wymierzyć „sprawiedliwość” - opowiada.
Nawet jednak ten rozmówca GL, przedstawiając wersję korzystną dla Ukraińców, przyznaje, że pod sklepem nie było bójki, tylko pobicie. - Ukraińcy przyszli, dali każdemu „po razie” i poszli - mówi. Czy mieli noże i kastety? - Tego nie wiem, ale wykluczyć nie mogę - słyszymy.
Większość Ukraińców przyjeżdża uczciwie pracować
- Ci Polacy, którzy zostali przez nich napadnięci, są niegroźni. Tak, czasem nadużywają alkoholu, ale to nie są agresywni ludzie. Ekspedientki czują się wręcz przy nich bezpieczniej, a jak za dużo hałasują, to same każą im się oddalić gdzie indziej i żaden nigdy ich nie wyzywał - mówi Paweł Opaluch, właściciel sklepu. Zastrzega, że ogólnie nie mam nic przeciwko Ukraińcom („choć wiem z historii, że naszym narodom nie było po drodze”).
- To nie jest tak, że wrzucam wszystkich do jednego worka. Zdecydowana większość Ukraińców przyjeżdża do Polski i naszego miasta, żeby uczciwie pracować. Zatrudniam dwie Ukrainki i ani mi w głowie, żeby je zwalniać. W tym jednak wypadku napastnikami byli klienci z Ukrainy i nie zamierzam udawać, że było inaczej.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?