Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miał być sam Gorzów, więc czemu jest Wielkopolski? Czy jesteście za tym, aby odciąć od Gorzowa nazwę Wielkopolski?

Tomasz Rusek
Archiwalne zdjęcie ze zbiorów naszych Czytelników. Jak widać, sam „Gorzów” prezentował się na tablicy naprawdę ładnie
Archiwalne zdjęcie ze zbiorów naszych Czytelników. Jak widać, sam „Gorzów” prezentował się na tablicy naprawdę ładnie Fot. czytelniczka „GL”
Prezydent Jacek Wójcicki: - Mamy obecnie na głowie ważniejsze sprawy niż ta

Początek akcji:
Procedura związana ze zmianą nazwy miejscowości została podjęta w 2011 r. przez radę miejską w Stargardzie Szczecińskim z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Stargardu. Jego członkowie wskazywali (jak u nas!), że argumentów przemawiających za zmianą nazwy jest wiele: od historycznych, poprzez językoznawcze, gospodarcze, społeczne, na psychologicznym aspekcie kończąc.

Przeciwnicy mówili: zmiana spowoduje koszty i trudności ze zlokalizowaniem miasta.
Ostatecznie koszty zamknęły się kwotą 50 tys. zł. Obywatele nie musieli wymieniać dokumentów. Maksymalnie kilkusetzłotowe koszty ponieśli przedsiębiorcy, którzy chcieli/musieli wymienić druki, pieczątki czy szyldy.

W ostatni dzień 2015 r. kilka tysięcy mieszkańców Stargardu świętowało powrót do starej, jednowyrazowej nazwy. Obowiązywać zaczęła od 
1 stycznia 2016 r. Relację z tego wydarzenia przedstawiały ogólnokrajowe stacje informacyjne - co zapewniło miastu sporą... promocję.

Nic nie straciliśmy
Piotr Styczewski z gabinetu prezydenta Stargardu zapewnia, że podsumowanie dwóch lat z krótszą nazwą jest pozytywne: - Nic nie straciliśmy. Nie trzeba się tego obawiać, jeśli jesteście jako mieszkańcy przekonani do zmiany nazwy 
- mówi „Gazecie Lubuskiej”

Była okazja zmienić nazwę miasta, ale zwolennicy tego kroku przegrali „walkę” na kupony

Skrócenie nazwy 
nie wymusiłoby na zwykłych mieszkańcach żadnych wydatków

Jak to było w Stargardzie

Do zmiany nazwy miasta magistrat od zawsze zabierał się jak pies do jeża. Niby coś robił i sprawdzał, niby podejmował działania, niby wertował przepisy, niby „chodził dookoła tematu”, ale w rzeczywistości sprawa nie ruszyła się nawet o krok.
Tak było za czasów prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, który zmianę nazwy zapowiadał w 2010 r. Tak jest i od 2014 r., gdy rządzi Jacek Wójcicki. I to nawet pomimo oficjalnej zapowiedzi prezydenta Wójcickiego z 2016 r., że będą w tej sprawie konsultacje społeczne.

WIDEO: Stargard już nie szczeciński. Miasto zmienia nazwę, ale mieszkańcy są podzieleni

Ich też nie było. Zostały odwołane, przesunięte „na potem”, zanim w ogóle się zaczęły.

Skończmy z fikcją, 
która nam szkodzi

Sprawa wcale nie jest błaha. Dopisek „Wielkopolski” jest po prostu błędny geograficznie, fałszywy historycznie, a do tego jeszcze po prostu... niepotrzebny. No i szkodzi Gorzowowi. Przekonywali o tym już na naszych łamach m.in. Henryk Maciej Woźniak (były prezydent miasta, senator, a dziś przedsiębiorca i szef Lubuskiej Organizacji Pracodawców) czy regionalista Robert Piotrowski. Podobne zdanie prezentował też już dyrektor Archiwum Państwowego w Gorzowie, dr hab. Dariusz Rymar.

Wynika to też jasno z dokumentów, które ma magistrat. W 2010 r. fachowcy od marketingu napisali w opracowaniu przygotowanym na rzecz marki Gorzów Przystań, że konieczne jest pozbycie się końcówki „Wielkopolski” i przeprowadzenie referendum nad zmianą nazwy. „Formalna zmiana nazwy miasta jest pożądanym dopełnieniem rezygnacji z korzystania z członu „Wielkopolski” w komunikacji promocyjnej. Strategicznie byłby to dowód na gotowość miasta na zmiany oraz jego chęć odcięcia się od porównań z większymi ośrodkami miejskimi czy regionem, z którym nie łączą Gorzowa historyczne więzi” - czytamy w dokumencie sprzed - podkreślmy! - już ośmiu lat.

Od tamtej też pory nasi urzędnicy zawsze i wszędzie podczas promocji miasta posługiwali się skróconą nazwą. Robią tak do dziś. Choć na oficjalnych tablicach czy w pismach używa się pełnej nazwy. Fikcja jest też w życiu codziennym gorzowian. Dopisku „Wielkopolski” większość z nas używa najczęściej podczas wypełniania urzędowych druków albo pisząc list czy wysyłając pocztówkę.

- Nikt nie krzyczy „Stilon Gorzów Wielkopolski” czy „Stal Gorzów Wielkopolski” - mówi radny Jerzy Synowiec, gorący zwolennik zmiany. - Każdy z nas mówi po prostu: Gorzów. Bo tak jest właściwie i tak powinno być. A przez ten dopisek niektórzy mylą nas np. z Ostrowem Wielkopolskim. Jesteśmy wystarczająco dumnym i dużym miastem, by nie posiłkować się niepotrzebnym dopiskiem, który nam dodano, gdy przez chwilę, tuż po wojnie, byliśmy w woj. wielkopolskim. Skończymy z tą fikcją.

Trzy lata i jakieś
100 tys. złotych

Taka sama sytuacja latami była w Stargardzie Szczecińskim. - Mówiliśmy „Stargard”, ale wszędzie trzeba było pisać jeszcze „Szczeciński”. Postanowiliśmy to zmienić - mówi Piotr Styczewski ze stargardzkiego urzędu. Cała akcja trwała cztery lata. Tyle zabrały formalności. Poszłoby dużo szybciej, ale urzędnicy czekali na jedną zmianę w prawie, by ostatecznie zmienić nazwę. Chodziło o zniesienie przymusu wymiany dokumentów po ucięciu końcówki „Szczeciński”. Gdy taka ustawa weszła w życie, miasto migiem dopięło formalności i od stycznia 2016 r. jest już samym Stargardem.

- Ile was to kosztowało? - pytam P. Styczewskiego.
- Około 50 tys. zł. To koszt niezbędnych wymian pieczęci i tablic urzędowych i podległych jednostek - odpowiada, po zajrzeniu w dokumenty.

I dodaje, że jeśli gorzowian uwiera dopisek w nazwie, niech się za to zabiorą. - Trzeba tylko dobrej woli. To nie jest jakoś specjalnie skomplikowana procedura - mówi.

Zobacz też: Gorzów za 5 lat: Bulwar to za mało

Jednak pomimo tego na razie o zmianie nazwy Gorzowa możemy zapomnieć. Prezydent Jacek Wójcicki jest zdania, że nie jest to pilna potrzeba.

- Są teraz w mieście ważniejsze do załatwienia. Rozpoczynamy kilka dużych inwestycji... - mówi.
- Ale tak zawsze będzie. Co roku będą ważne inwestycje i coś pilniejszego od zmiany nazwy - zauważam.
- W tej kadencji na pewno tym się nie zajmiemy - dodaje prezydent. Zapewnia jednak, że „temat jest wciąż aktualny, a proces zmiany nazwy został wstrzymany, ale nie zamknięty”. Być może będzie to jedna z inicjatyw urzędu na kolejną kadencję, czyli lata 2018-2022.
- Musi być. Mam nadzieję, że mieszkańcy docisną o to kandydatów na prezydenta w najbliższych wyborach. Lepszego momentu nie będzie - komentuje Jerzy Synowiec.

Przed laty pomysł przepadł w głosowaniu

W sprawie nazwy miasta 18 lat temu urząd ówczesnego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka przeprowadził konsultacje. Chodziło oczywiście o obcięcie „Wielkopolski”. Nie było jednak rzetelnej informacji, promocji, akcji wyjaśniającej czemu ma to służyć. Efekt? 25.522 kuponów (każdy mógł wrzucić, ile chciał) było przeciwko zmianie nazwy. 10.623 kuponów było za zmianą.
Dziś sytuacja jest jednak inna: zmiana nie pociągnęłaby za sobą wielkich wydatków (jak - by to było przed laty) no i niedawna dekomunizacja ulic pokazała, że zmiany można wprowadzać szybko i skutecznie.
- Ewentualną zmianę nazwy miasta poprzedzi akcja informacyjna i konsultacje - zapowiada już dziś prezydent Wójcicki.

Zobacz też: Gorzów za 5 lat: Miasto już staje się lepsze

WIDEO: Czy Gorzów powinien być Wielkopolski?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto