Nagle w tył auta (w lewy bok) uderzył inny samochód. Kierowała nim kobieta. Dała znaki poszkodowanej, żeby zjechała na pobocze. Kiedy pani Joanna to zrobiła, tamta odjechała i już nie wróciła.
- Moja mama w skutek stłuczki doznała lekkiego udaru - mówi córka poszkodowanej. Poprosi o pomoc w ustaleniu, kim była kobieta, która uderzyła w hondę. - Niestety, uciekła. Dlatego chciałabym prosić, żeby osoby, które coś widziały, poinformowały nas o tym - mówi córka pani Joanny.
Próbujemy coś ustalić. -_Nie mieliśmy zmiany w ten dzień. Zaraz zadzwonimy do pozostałych kolegów. Może oni coś widzieli - słyszymy od pracowników stacji benzynowej w pobliżu ronda. Niestety, okazuje się, że nikt ze stacji nie widział wypadku.
Wiadomo dziś tyle, co widziała poszkodowana. Joanna Gazda zapamiętała na oko 50-letnią, szczupłą kobietę, z prostymi włosami, krótkimi do ramion. Lekko farbowane z widocznymi odrostami. Miała też okulary. Z kolei samochód, którym jechała, był spory, czarny, z jasnymi szybami. Wyglądał na starszy rocznik. - Samochód tej kobiety może mieć stłuczony prawy reflektor, uszkodzony błotnik i prawy przedni bok - mówi córka poszkodowanej.
Rozmawiamy też z panią Joanną. Dopiero co wyszła ze szpitala. - Tamta kobieta wjechała we mnie, kiedy zjeżdżała ze środkowego pasa. Uderzyła w bok tylnich drzwi. Dała znak, żeby zjechać. Tak zrobiłam. Widziałam ją jeszcze tylko, jak wjeżdża w Pomorską, ale już nie zawróciła -
relacjonuje pani Joanna.
Poszkodowana nie do końca pamięta, co było potem. Wie, że chwilę postała na rondzie. Zadzwoniła też na policję - miała pojechać do komendy, żeby zgłosić kolizję. Ale po drodze wstąpiła do pobliskiej przychodni. Stamtąd już zabrała ją karetka.
- Czułam się fatalnie. Miałam silne i nagłe bóle głowy, i nie tylko. Do tego doszedł niedowład. W szpitalu lekarze stwierdzili lekki udar po kolizji - mówiła nam wczoraj pani Joanna, gdy już wróciła do domu. Na szczęście nie doszło u niej do poważnych zmian w mózgu. - Ale połowiczny niedowład prawej strony został. Właśnie czekam na rehabilitację - wyjaśniła.
Wypadek czy kolizja
Kiedy pani Joanna była w szpitalu, jej mąż zgłosił się na policję. Usłyszał jednak, że bez zeznań żony i tak nic nie wskóra. - Ale powiedzieli, że „zaznaczyli tę sprawę” - mówi pani Joanna. Sama dopiero wczoraj poszła na policję, żeby opowiedzieć, co ją spotkało przed kilkoma dniami.
Jeszcze przed tą wizytą próbowaliśmy ustalić, czy policja może pomóc pani_Joannie. - Nie zgłoszono do nas żadnej kolizji ani wypadku z tego dnia - powiedział nam Grzegorz Jaroszewicz z zespołu prasowego lubuskiej policji. - Dodam, że czekamy na zgłaszanie zdarzeń drogowych kilka dni później. Zawsze zajmiemy się takimi sprawami i postaramy wyjaśnić - zadeklarował.
Pani Joanna chce znaleźć kobietę, która w nią wjechała, nie tylko z powodu odszkodowania. Chciałaby, żeby została ukarana za to, jak się zachowała. - Żeby np. musiała wpłacić pieniądze na jakiś charytatywny cel - mówi poszkodowana.
Co grozi kobiecie, gdyby się znalazła? Grzegorz Jaroszewicz nie chce tego rozstrzygać. - Wszystko zależy od tego, czy kierowca uciekł z miejsca pod wpływem silnych emocji, czy np. zrobił to z premedytacją. Zaznacza też, że trzeba odróżnić kolizję od wypadku. - Kolizja jest zdarzeniem, w którym osoby poszkodowane nie wymagają opieki lekarskiej dłuższej niż siedem dni. Później jest to już wypadek - mówi Jaroszewicz.
Pani Joanna spędziła w szpitalu osiem dni. Teraz szuka świadków wypadku
Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?