Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po co radni zaprzątają głowę sędziemu?

Redakcja
Radny PO Robert Surowiec podczas wysłuchiwania wyroku.
Radny PO Robert Surowiec podczas wysłuchiwania wyroku. Jarosłąw Miłkowski
Zakończył się proces "Surmacz vs Surowiec". Polityk PiS oskarżał kolegę z PO o to, że ten go pomówił.

Choć sąd tego panu nie nakazał, to czy prywatnie przeprosi pan radnego Marka Surmacza - zapytałem w środę na sądowym korytarzu Roberta Surowca. Chwilę wcześniej, w południe, wysłuchał on wyroku, jaki sędzia Błażej Mikuła wydał w sprawie „Surmacz kontra Surowiec".Sąd, choć warunkowo umorzył postępowanie, uznał jednak, że 8 października zeszłego roku Surowiec, szef klubu radnych PO, pomówił Surmacza, szefa klubu PiS. Surowiec powiedział wówczas, że gdy jesienią 2006 r. został wybrany na przewodniczącego Rady Miejskiej, usłyszał od Surmacza, że ten go „załatwi".Radny PiS po słowach politycznego konkurenta długo nie czekał i zażądał przeprosin. A ponieważ ich się nie doczekał, poszedł z prywatnym oskarżeniem do sądu.Tu z kolei Surowiec, choć niezbitych dowodów na słowa Surmacza nie miał, starał się udowodnić, że ten rzeczywiście mu groził. Na świadków wezwał partyjnych kolegów. Ci mówili sędziemu, że Surowiec opowiadał im o groźbach Surmacza.Radny Platformy nic jednak nie wskórał. Sędzia wiary w jego wersję nie dał i choć ostatecznie Surowca nie skazał, to orzekł, że ten Surmacza pomówił.- Nie przyszliśmy tu po to, aby pan Surowiec dostał surową karę - mówił w mowie końcowej pełnomocnik Surmacza, adwokat Sławomir Stryjakiewicz. Sąd prośbę spełnił. Były już przewodniczący rady musi wpłacić 5 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, zwrócić Surmaczowi 300 zł za pozew i jeszcze zapłacić 100 zł kosztów sądowych. Przepraszać Surowiec nie musi. Ale czy to zrobi?- Nie mam za co przepraszać Marka Surmacza. Dobrze nam się współpracuje w Radzie Miasta i oby tak było nadal - odpowiedział mi radny, a za chwilę... podał swojemu oskarżycielowi rękę na pożegnanie.Gdzie ja jestem? - pomyślałem. W sądzie? W teatrze? A może nawet w kabarecie...? Patrząc na dwóch radnych, którzy prywatnie co najmniej darzą się szacunkiem, nie sposób nie pomyśleć, że w blasku fleszy i na oczach dziennikarzy urządzają - tak to widzę - przedstawienie.Panowie radni, skoro znajdujecie wspólny język w radzie, to czy tego wspólnego języka nie możecie znaleźć także poza radą? Przecież wymiar sprawiedliwości - ten sam, który osądzał Waszą sprawę - nie może ostatecznie rozstrzygnąć gorzowskiej afery budowlanej. I to od kilkunastu lat! Czy na serio jest sens zabierać mu czas słownymi potyczkami? Czy gdy drugi człowiek czuje się przez nas obrażony, nie należy go tak po ludzku przeprosić? A gdy inny zwyczajnie się w swych wypowiedziach zagalopuje, to z chrześcijańskim sercem mu to odpuścić. Ja myślę, że tak. A Wy? 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po co radni zaprzątają głowę sędziemu? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto