W środę rano spotkaliśmy się z podłamanym ojcem Hani - strażakiem Pawłem. Prosił Czytelników o wsparcie. - Do piątku musimy zebrać 100 tys. euro - mówił. Pieniądze były potrzebne na operację jego córeczki w Wiedniu. Pisaliśmy o tym tak: "- Lekarze w Polsce powiedzieli wprost: możemy się żegnać z Hanią. Bo nie ma szans... Ale my się na to nie godzimy. Nie poddamy się. Tym bardziej, że jest nadzieja. Klinika w Wiedniu może się podjąć operacji i leczenia. Jednak stawia warunek: musimy do piątku przelać 100 tys. euro. To są podstawowe koszty. Bez tego nie pomogą Hani. Zebraliśmy do tej pory 150 tys. zł. Brakuje więc około 300 tys. zł. Potrzebujemy ich na już, na teraz. Nie mamy takiej kwoty i jest poza naszym zasięgiem. Dlatego proszę: pomóżcie nam - mówi strażak Paweł. Widać, że proszenie o pomoc to dla niego ciężka rzecz. Bo przecież przez siedem klat służby to on pomagał innym. A dziś jest bezsilny i musi liczyć na wsparcie obcych ludzi.
Tym bardziej, że codziennie widzi, jak Hania znika w oczach. Słabnie, nie raczkuje, nie może spać, lewa strona ciała jest sparaliżowana. Po prostu nie ma już czasu na zwlekanie z operacją."
Tymczasem już dziś wieczorem ludzie z całej Polski wpłacili wymaganą sumę! Więcej o Hani i wspaniałej reakcji ludzi w piątkowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?