Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Znalazła się papużka pani Urszuli. Ptak przepadł na tydzień. To historia prawie jak z filmu

Tomasz Rusek
Tomasz Rusek
Jogi to papużka senegalka. Już jest w domu. Chodzi wystraszona po ramieniu Czytelniczki. - Jogi jest spłoszony. Dopiero oswaja się z domem. To musiał być dla niego paskudny tydzień - mówi ze zrozumieniem pani Urszula i podaje Jogiemu kawałek banana.

- To cud, że się odnalazł. Papugi się nie odnajdują. Po ucieczkach kończą tragicznie gdzieś rozszarpane przez inne ptaki czy drapieżniki. Więc szczęśliwy finał jest dla mnie wygraną jak milion dolarów.

Kolorowego ptaka pani Ula Janc dostała od córki. Jogi nie jest „klatkowy”, lata sobie luźno po mieszkaniu przy ul. Chrobrego. Chętnie siada na ramionach, potrafi przyczepić się do bluzy czy kurtki. I właśnie tak - niezauważony - 20 lutego „wyszedł” z domu na plecach brata Czytelniczki. - Brat tylko zdążył zauważyć, że na podwórku maleństwo odczepia się od jego pleców i fruuu! Leci gdzieś w niebo - opowiada U. Janc, profesjonalnie te fruuu pokazując gestem dłoni.
Natychmiast zaczęły się wielkie poszukiwania. Naprawdę wielkie - niektórzy nie szukają tak zaginionych członków rodziny! Karteczki z telefonem i opisem sytuacji Czytelniczka zostawiała na klatkach schodowych w centrum. Ogłoszeniami okleiła słupy i latanie. Nadała ogłoszenia w naszej gazecie, zawiesiła zdjęcia Jogiego w gablotach informacyjnych. Wyznaczyła nagrodę. I... nic! - Przez ten poniedziałek, wtorek, środę i czwartek zrobiłam na nogach dziesiątki kilometrów. Ganiałam i szukałam. Na koniec straciłam nadzieję. Została mi tylko mała iskierka w sercu - mówi gorzowianka.
I wtedy, gdy już i tak iskierka gasła, w piątek, zadzwonił telefon. - Mam pani ptaka! - oznajmiła lokatorka z Kosynierów Gdyńskich. Pani Urszula tłumiła radość, bo... nie wierzyła w szczęśliwy finał. - „Módl się, żeby to był Jogi, a nie jakiś gołąb” rzuciłam tylko do mamy, gdy wychodziłam na spotkanie - wspomina U. Janc.
Ale to był Jogi! Zmęczony, spłoszony, z przerzedzonym ogonem, ale on! Okazało się, że dofrunął aż do Górczyna. Tam wpadł na taras, gdzie został przykryty ręcznikiem. Stamtąd trafił na Kosynierów, a potem - po tygodniu tułaczki - do domu przy Chrobrego.
Dlaczego pani Urszula tak długo szukała papużki? - Bo ją kocham. To członek rodziny. Codzienny towarzysz. Rozweselacz, przyjaciel. Za te pieniądze, które wydałam na poszukiwania i nagrodę, mogłabym kupić nową papugę. Ale chciałam tylko Jogiego - pada odpowiedź

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto