Anatomia miłości
2013-06-29 11:36:17
Myśl o tobie zżera noce i poranki,
wypełniłaś w stu procentach moje tkanki.
Ginę z żalu i tęsknoty jak pies zbity,
nie wygrają takiej wojny leukocyty!
Krew przemyka poprzez żyły i tętnice,
skurcz blokuje moje gardło i tchawicę,
stres potworny wszystkim członkom się udziela,
protestują oskrzeliki i oskrzela.
Ja goreję, a tyś wciąż nieporuszona,
tonie w żalu jama brzuszna i przepona;
nakręcone na miłosne chwile wzruszeń,
żywiołowym ogniem pali się podbrzusze.
Może skiniesz i wyświadczysz mi tę łaskę,
trzeszczą kości długie, krótkie oraz płaskie.
Mów! Cokolwiek by to było, zniosę mężnie,
drgają mięśnie czworogłowe i okrężne.
Chciałbym wierzyć w twą łaskawość i być pewnym,
wyślij sygnał do gruczołów mych dokrewnych.
Już nie mogę ani chwili czekać dłużej,
niepokoi się tarczyca i podwzgórze.
Nie bądź głazem, okaż wreszcie uczuć krzynkę,
uradujesz mi nadnercze i szyszynkę!
Czy uważasz, że wyłącznie z mojej winy
zawaliłaś ten egzamin z medycyny?