Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

54 lata temu człowiek stanął na Księżycu. Lubuszanie śledzili to z zapartym tchem. "Katastrofa? Wiedzieli, że mogą nie wrócić"

Michał Korn
Michał Korn
Buzz Aldrin. W tle moduł księżycowy. Na pierwszym planie widać zainstalowane urządzenie sejsmiczne. ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ NASA >>>
Buzz Aldrin. W tle moduł księżycowy. Na pierwszym planie widać zainstalowane urządzenie sejsmiczne. ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ NASA >>>NASA
Była niedziela 20 lipca 1969 roku. O godzinie 17.47 czasu uniwersalnego Greenwich (GMT) "Orzeł" oddzielił się od "Kolumbii". Wówczas Neil Armstrong poinformował NASA komunikatem, że "Orzeł ma skrzydła". Niecałe trzy godziny później, o godzinie 20.17 (GMT) "Orzeł" z Neilem Armstrongiem oraz Buzzem Aldrinem na pokładzie wylądował na Księżycu. To było niesamowite. Cały świat wstrzymał oddech, bo stało się coś, co wydawało się kompletną abstrakcją. Już wówczas dokonano "niemożliwego". A lada godzina wrota modułu księżycowego miały się otworzyć, a noga człowieka po raz pierwszy w historii stanąć na Księżycu. To miał być jedynie początek. Do tej pory jednak nie udało się tego powtórzyć... To, co działo się na Księżycu z zapartym tchem obserwowali także Lubuszanie!

Spis treści

Podbój Księżyca i cisza? Nie do końca, ale...

Napisać, że misja Apollo 11 była kolosalnym przedsięwzięciem, które zakończyło się jeszcze większym sukcesem, to jak nie napisać nic. Kwestia lądowania na Księżycu to temat rzeka. Napisano już o tym wiele książek, nakręcono sporo filmów. Świadczy to o skali wydarzenia, jego znaczeniu, rozgłosie i przede wszystkim przekroczeniu granicy, która do lipca 1969 roku wydawała się fikcją. Mimo ogromnego postępu technologicznego, do tej pory nie udało się powtórzyć sukcesu programu Apollo. Sukcesu, w który zaangażowanych było kilka tysięcy osób. Wydawało się, że w dobie takich potęg jak SpaceX, kolejny krok ku podbojowi Wszechświata jest tylko kwestią czasu. Oczywiście eksplorujemy kosmos za pomocą bardzo zaawansowanych sond, mamy wpływ na zagrożenia spoza naszego Układu Słonecznego, gdzieś w tym wszystkim pojawiają się starlinki, Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS), na którą wciąż wysyłamy ludzi... Rodziś się jednak pytanie, co dalej? Kiedy Mara, a może inne planety? Przyszłość będzie bardzo ciekawa. Na chwilę obecnę trzymamy jednak kciuki i wciąż czekamy. Wszak prognozy są bardzo obiecujące.

Oczywiście na językach jest obecnie nie tylko eksplorowanie nieznanej części naszego naturalnego satelity, ale przede wszystkim podbój Marsa. Niestety na chwilę obecną pozostaje w tej kwestii więcej pytań, niż odpowiedzi. Do tego dochodzą problemy technologiczne, które wciąż czekają na rozwiązanie. Przewiduje się, że przełom może nastąpić za około 20 lat. Ale to wciąż tylko przypuszczenia...

Człowiek stanie na Księżycu i to będzie Amerykanin

Do dziś powstało wiele dzieł o tematyce kosmicznego wyścigu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi Ameryki a Związkiem Radzieckim. Wystrzelenie przez ZSRR w 1957 roku Sputnika - pierwszego sztucznego satelity Ziemi, mogło okazać się siłą napędową tej całej kosmicznej machiny. Niestety, lub "stety", początek ery kosmicznej Amerykanie nieco przespali. Świadczył o tym właśnie Sputnik i pierwszy lot okołoziemski Jurija Gagarina w 1961 roku. USA zdawały się jednak mieć świadomość swojego "zacofania" i sprawnie całą tą sytuację zaczęły nadrabiać. To właśnie w 1960 roku John Fitzgerald Kennedy zakomunikował odważnie, że przed końcem dekady na Księżycu stanie człowiek i będzie to Amerykanin. Postawienie jasnego celu przez prezydenta USA pozwoliło wrócić Stanom do gry. I tak narodził się program Apollo.

Członkowie misji (od lewej): Neil Armstrong, Michael Collins, Edwin Aldrin.
Członkowie misji (od lewej): Neil Armstrong, Michael Collins, Edwin Aldrin. NASA

Poznaj projekt Apollo od kuchni - zdjęcia NASA

Innowacje programu Apollo

Niewielu zdaje sobie sprawę, że program Apollo ogarniało kilka tysięcy osób. Przeprowadzono setki testów, zaś na potrzeby samej misji stworzono innowacyjne rozwiązania, które z czasem znalazły swoje zastosowanie w życiu codziennym, jak: sprężyste wkładki do obuwia sportowego, bezprzewodowe wiertarki i narzędzia, wytrzymalsze kombinezony strażackie, posiłki liofilizowane, okulary odporne na zarysowania, wykrywacze pęknięć i inne. Niestety program Apollo, o czym nie mówi się często, przyniósł także ofiary w ludziach. Chodzi o projekt Apollo 1 (misja oficjalnie oznaczona jako Apollo/Saturn-204). To miała być pierwsza załogowa misja programu Apollo. Start miał odbyć się w lutym 1967 roku i miał to być załogowy lot próbny, który stanowiłby oficjalne otwarcie programu Apollo. Niestety 27 stycznia 1967 roku podczas jednego z testów symulacji startu umieszczony na wyrzutni moduł dowodzenia uległ zniszczeniu. W jego wnętrzu pojawił się pożar.

"Mamy groźny pożar! Wydostańcie nas! Palimy się! Jesteśmy w ogniu!"

Załoga w module dowodzenia leżała na swoich stanowiskach sprawdzając listę kontrolną, kiedy o 6:30:54 (23:30:54 GMT) został zapisany chwilowy zanik napięcia. Dziesięć sekund później (o 6:31:04) Chaffee powiedział, "Hej..." Następnie było słychać odgłosy szamotania i po trzech sekundach krzyknął "Pożar!". Następnie Chaffee zawołał "Mamy pożar w kokpicie," a White potwierdził "Pożar w kokpicie!". Po 12 sekundach Chaffee krzyczał: "Mamy groźny pożar! Wydostańcie nas! Palimy się! Jesteśmy w ogniu!". Niektórzy świadkowie mówili, że widzieli Eda White'a na monitorach telewizyjnych jak dotarł do uchwytu włazu usiłując go otworzyć, jak płomienie w kabinie rozprzestrzeniały się od lewej do prawej liżąc szyby okienne. Następnie komunikacja z kapsułą została zerwana, a po 14 sekundach od pierwszej informacji od załogi o pożarze, ciśnienie wzrosło do ok. 2 atm, doprowadzając do pęknięcia kabiny.

Wnętrze modułu dowodzenia statku kosmicznego Apollo/Saturn 204 po pożarze.
Wnętrze modułu dowodzenia statku kosmicznego Apollo/Saturn 204 po pożarze. NASA

Zginęła wówczas trzyosobowa załoga: dowódca Pilot Virgil "Gus" Grissom, Senior Pilot Edward H. White i Pilot Roger B. Chaffee. Do tej pory nie udało się jednoznacznie ustalić źródła ognia.

Tragedia ta wiązała się z falą krytyki i przesłanek, jakoby konstrukcyjny moduł dowodzenia był wadliwy. W związku z tym załogowa faza projektu została opóźniona aż o dwadzieścia miesięcy, czyli do momentu, nim problemy wynikające z tragicznego wypadku zostały rozwiązane. Skutkiem tego było wprowadzenie szeregu zmian do modułu, który w końcu uznano za bezpieczny.

Narodziny Saturna V

Bezpieczeństwo w module to jedno. Misja, której celem było lądowanie na Księżycu wymagała opracowania nowej rakiety nośnej, jakiej moc przewyższałaby dotychczasowe konstrukcje agencji NASA. I tak oto powstał składający się z trzech stopni Saturn V. Wszystkie napędzane były paliwem ciekłym. Warto tutaj podkreślić, że separację poszczególnych członów podczas startu wspomagały niewielkie ładunki separujące.

Saturn V był największą rakietą z rodziny Saturnów. Kolos ten został zaprojektowany przez Wernhera von Brauna i Artura Rudolpha. Prace postępowały w instytucie Marshall Space Flight Center przy udziale firm Boeing (odpowiedzialna za pierwszy stopień rakiety), North American Aviation (odpowiedzialna za drugi stopień rakiety), Douglas Aircraft Company (odpowiedzialna za trzeci stopień rakiety) oraz formę IBM, która odpowiadała za okrąg zamieszczony nad trzecim stopniem. Zawierał on komputer kontrolujący rakietę podczas startu aż do separacji członu S-IVB. Zapisywał telemetrię oraz korygował kurs rakiety.

Rodzina rakiet Saturn V.
Rodzina rakiet Saturn V. NASA

Technologiczny "cud"

Może trudno w to uwierzyć, ale Saturn V jest najbardziej zaawansowanym tworem technicznym człowieka w historii. Rakieta ta mierzyła aż 110 m wysokości, 10 m średnicy i była w stanie wynieść na orbitę 118 ton załadunku. Warto dodać, że wykorzystane w Saturnie V silniki F-1 a także J-2 podczas testów były słyszane w promieniu 80 km! Według szacunków projekt Apollo miał kosztować ponad 25 miliardów dolarów. Suma ta po przeliczeniu na dzisiejsze realia wyniosłaby około 153 miliardy dolarów. Oczywiście takie przedsięwzięcie musiało spotkać się z niezadowoleniem amerykańskiego społeczeństwa, które uważało, że program Apollo zakończy się fiaskiem i jest to jedynie wytapianie pieniędzy. Na pesymizm obywateli USA składało się wiele niepowodzeń z projektu Apollo, które media szybko wychwytywały. Bardzo dobrze proces ten ukazuje książka Jemesa R. Hansena zatytułowana "Pierwszy Człowiek", która jest biografią Neila Armstronga i opowiada ze szczegółami o wyprawie na Księżyc. Warto dodać także, iż tytuł ten doczekał się ekranizacji w 2018 roku. Produkcja zebrała bardzo dobre recenzje i w 2019 roku otrzymała Oscara za najlepsze efekty specjalne. W rolę tytułową wcielił się Ryan Gosling. Za reżyserię odpowiedzialny był Damien Chazelle, a za scenariusz Josh Singer.

Skąd jesteśmy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?

- Choć urodziłam się 16 lat po tym jak Armstrong postawił stopę na Srebrnym Globie i moje obecne życie przesycone jest nowinkami technologicznymi oraz innowacjami w rozmaitych dziedzinach, to wciąż uważam, że kosmiczna misja z 1969, misja Apollo 11, była jednym z najbardziej znaczących osiągnięć człowieka. To niejako hołd złożony człowiekowi, ukoronowanie jego mądrości, dociekliwości i odwagi. To niezłomny dowód na to, jak bardzo potrzebujemy eksploracji coraz to dalszych zakątków, by nasycić nasz głód wiedzy, by zaspokoić ciekawość i niejednokrotnie znajdować odpowiedzi na elementarne pytania: Skąd jesteśmy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Oczywiście za sukcesem misji Apollo 11 nie stali tylko Neil Armstrong, Buzz Aldrin i Michael Collins (najmniej z pierwszej, "księżycowej misji" wspominamy tego ostatniego astronautę, a jego rola była przecież kluczowa. Collins był pilotem modułu dowodzenia, okrążał Księżyc czekając na powrót współtowarzyszy badających powierzchnię naszego naturalnego satelity). Za powodzeniem misji stał sztab inżynierów, konstruktorów, fizyków z NASA, na czele z Wernherem von Braunem, niemieckim uczonym, konstruktorem superciężkiej rakiety nośnej Saturn V, dzięki której Amerykanie mogli wylądować na Srebrnym Globie. Warto w tym miejscu dodać, że - jak do tej pory - Saturn V jest największą rakietą (110, 6 m) i najbardziej zaawansowanym technicznie tworem człowieka. To nie wszystko! Jest też polski akcent jeśli chodzi o konstrukcję tej wspaniałej rakiety - wybitny badacz kosmosu, inżynier Wojciech Rostafiński wynalazł do Saturna wysokowydajną pompę paliwową - wyjaśnia Aleksandra Korn, miłośniczka astronomii z Zielonej Góry.

Wernher von Braun pozujący na tle rakiety Saturn V.
Wernher von Braun pozujący na tle rakiety Saturn V. NASA

Saturn leniwie odrywa się od Ziemi. Nie ma odwrotu

Rankiem 16 lipca 1969 roku z Ośrodka Lotów Kosmicznych im. Kennedy’ego rakieta Saturn V oderwała się od rampy startowej. Start na przylądku Canaveral na żywo obejrzało ponad milion osób, przed telewizorami pół miliarda.

Po 12 minutach Apollo 11 wszedł na orbitę okołoziemską. W międzyczasie odbył się także zapłon głównego silnika, którego celem było skorygowanie kursu na Księżyc. Dwie i pół godziny później ponownie uruchomiono silniki III stopnia rakiety i cały "kompleks" przyspieszył do 39 tys. km/h. Osiągnięcie takiej prędkości przezwyciężyło przyciąganie Ziemi. Apollo 11 już bez przeszkód kierował się do celu.

Start rakiety Saturn V:

Wkrótce moduł załogowy odłączył się od III stopnia rakiety, obrócił o 180 stopni i wyciągnął z wnętrza rakiety moduł księżycowy. Połączenie modułu załogowego i lądownika umożliwiło przechodzenie z jednej kabiny do drugiej. III stopień rakiety został odrzucony. W piątek, 18 lipca, załoga rozpoczęła najdłuższą, bezpośrednią transmisję telewizyjną z kosmosu. Całość trwała 36 minut, podczas gdy Armstrong i Aldrin szykowali się do przejścia do "Orła", aby przeprowadzić inspekcję układów. Tego samego dnia Apollo 11 wszedł na orbitę wokółksiężycową. Neil Armstrong oraz Edwin Buzz Aldrin przeszli do lądownika księżycowego i podczas trzynastego okrążenia Księżyca odłączyli się od części załogowej. "Orzeł ma skrzydła" - meldował wówczas Armstrong i rozpoczął się lot ku powierzchni Srebrnego Globu. Moduł załogowy "Kolumbia" wraz z pilotem Michaelem Collinsem pozostał w tym czasie na orbicie Księżyca 110 km nad jego powierzchnią.

Lądowanie na Księżycu - 20 lipca 1969

Był już wieczór 20 lipca 1969 roku, kiedy z Centrum Kontroli Lotów otrzymano zgodę na lądowanie. Rozpoczął się najbardziej niebezpieczniejszy i dramatyczny moment całej misji.

Lądowanie odbywało się półautomatycznie. Mniej więcej na wysokości 600 metrów astronauci zauważyli miejsce lądowania. Ale to, co dostrzegli wprawiło ich w osłupienie. Zamiast równiny zobaczyli szeroki krater o postrzępionych brzegach i otoczony wielkimi głazami. Armstrong natychmiast przejął stery. Sytuację pogarszał ciągły zanik łączności z Ziemią i przeciążenie komputera pokładowego (ówczesny komputer miał 36864 bajty pamięci stałej i 2048 bajtów pamięci operacyjnej). Sytuacja była groźna dla życia astronautów, mogła spowodować rozbicie się o powierzchnię Księżyca.

Dramatyczne podejście

Napięcie rosło, Armstrong i Aldrin milczeli, byli zajęci lądowaniem i stałą obserwacją danych z komputera, który ciągle ostrzegał o sytuacji awaryjnej. Z komunikatów NASA wynikało jednak, że ostrzeżenia, które się pojawiały nie wpłyną na sam proces lądowania. Nagle okazało się, że w zbiornikach zostało tylko 5 procent paliwa przeznaczonego do lądowania. Armstrong nadal szukał dogodnego miejsca. "Orzeł" powinien wylądować w ciągu 94 sekund. Inaczej należało przerwać lądowanie i ponownie połączyć się z członem załogowym na orbicie wokółksiężycowej. Jakby tego było mało, zapaliła się kontrolka sygnalizująca alarmowy poziom paliwa. Wreszcie Armstrong znalazł miejsce i posadził "Orła" 20 sekund przed wyczerpaniem się zapasów paliwa.

"Orzeł" dotknął powierzchni Księżyca 20 lipca 1969 roku o godz. 20.17 GMT (21.17 czasu polskiego). Tego dnia niemal cały świat siedział przed telewizorami. W naszej części Europy prawdopodobnie tylko TVP nadawała "na żywo".

"Orzeł" - księżycowy moduł Apollo 11 w konfiguracji do lądowania został sfotografowany na orbicie Księżyca z modułu dowodzenia Kolumbia.
"Orzeł" - księżycowy moduł Apollo 11 w konfiguracji do lądowania został sfotografowany na orbicie Księżyca z modułu dowodzenia Kolumbia. Wewnątrz modułu znajdowali się wówczas Neil Armstrong i Buzz Aldrin. Na zdjęciu widoczne są pręty wystające spod stóp modułu księżycowego - to sondy do wykrywania powierzchni.
NASA

- Aż się nie chce wierzyć, że to było tak dawno temu. Dokładnie w lipcu 1969 roku byłem w sanatorium w Szczawnie Zdroju. Ponieważ było to sanatorium dziecięce oglądanie telewizji w nocy nie wchodziło w rachubę. Jednak szefostwo postanowiło na tę wielką okoliczność zrobić wyłom i najstarsza grupa 15-latków (byliśmy akurat absolwentami podstawówek i za dwa miesiące mieliśmy zacząć naukę w szkołach średnich) dostała zezwolenie. Nie pamiętam godzin transmisji, ale u nas była głęboka noc. Kilkadziesiąt osób (dzieciaki, wychowawcy, pracownicy sanatorium) zgromadzili się przed telewizorem z czarno-białym ekranem). Co ciekawe, mimo iż wszystko to trwało bardzo długo nikt nie przeszkadzał, nie gadał. Wszyscy gapili się w ekran. Pamiętam moment kiedy Neil Armstrong postawił stopę na Księżycu. Pomyślałem sobie, że skoro Amerykanie polecieli na Księżyc to pewnie Rosjanie zaraz wylądują na Marsie. Zresztą komentator cały czas omawiając to, co dzieje się na ekranie, ciągle wspominał o radzieckich sukcesach (takie były czasy). Kiedy kładliśmy się do łóżek jeden z kolegów z mojej sali stwierdził, że kto wie czy przez ten Księżyc nie wybuchnie kiedyś wojna. Bo co będzie jak wylądują tam Ruscy i pokłócą się z Amerykanami? Jak się okazało przez 50 lat nikt już tam nie wylądował. Wtedy w nocy 20 lipca 1969 roku myślałem, że to dopiero początek. Stało się jednak inaczej - wspomina tamten czas nasz były redakcyjny kolega, Andrzej Flügel.

Miejsce lądowania sfotografowane przez LRO w 2012. Oznaczenia: LM – moduł księżycowy, LRRR – Laser Ranging RetroReflector, PSEP – Passive Seismic Experiment
Miejsce lądowania sfotografowane przez LRO w 2012. Oznaczenia: LM – moduł księżycowy, LRRR – Laser Ranging RetroReflector, PSEP – Passive Seismic Experiment Package, obok odrzucona pokrywa urządzenia (Discarded Cover). Ślady astronautów widoczne są jako ciemne ścieżki, najdłuższa prowadzi do oddalonego o ok. 50 m krateru Little West, gdzie dotarł Armstrong. NASA

Pierwszy krok "pierwszego człowieka"

Kalendarz wskazywał poniedziałek, 21 lipca 1969 roku. To wtedy właśnie Neil Armstrong po sześciu i pół godzinach od lądowania zszedł na powierzchnię Księżyca. - Jestem na ostatnim szczeblu drabinki. Podpory LM są zagłębione w powierzchnię zaledwie na kilka centymetrów, chociaż warstwa pyłu wydaje się bardzo, ale to bardzo miałka, jeśli przyjrzeć jej się z bliska (niektórzy obawiali się, że LM może się za bardzo zapaść w pył księżycowy). To prawie jak warstwa kurzu. Jest bardzo rozdrobniona. Zamierzam właśnie zeskoczyć z LM na powierzchnię - mówił chwilę przed postawieniem nogi na Księżycu Neil Armstrong. W taki oto sposób stał się pierwszym człowiekiem, który postawił nogę na innym ciele niebieskim, kwitując to słowami "That’s one small step for a man, one giant leap for mankind" (To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości):

Tak wygląda widok Ziemi ze Srebrnego Globu. Astronauci mieli widoku zapierające dech w piersiach.
Tak wygląda widok Ziemi ze Srebrnego Globu. Astronauci mieli widoku zapierające dech w piersiach. NASA

Historyczna chwila

Z pewnością żaden z milionów widzów, którzy z zapartym tchem śledzili poczynania astronautów w telewizji, nigdy nie zapomni chwili, kiedy Armstrong po raz pierwszy dotknął powierzchni Księżyca. Ten moment, gdy czarno-biały obraz telewizyjny docierający do Ziemi z odległości 350 tys. km miał właśnie pokazać historyczny pierwszy krok na Srebrnym Globie dla wielu wydawał się wiecznością. Była godzina 2.56 GMT (3.56 czasu polskiego). Wreszcie Neil Armstrong zeskoczył na powierzchnię najpierw lewą, a następnie prawą stopą.

- Nie miałem telewizora, więc razem z żoną i dziećmi po pracy biegliśmy do sąsiada kilkaset metrów dalej. On miał! Piękny, kwadratowy mały klocek. I co z tego, że czarno-biały? Na taki rarytas nie każdy mógł sobie pozwolić. Nasze oczy były wlepione w to, co dzieje się na małym ekranie - wspomina pan Rafał z Międzyrzecza. - Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że większość z nas ma otwarte usta. Skomentowałem to żartobliwie i wszyscy się zreflektowali. I chodź mieliśmy świadomość, że to Amerykanie robią ten "kosmiczny krok", nie miało to dla nas żadnego znaczenia. Wszyscy byliśmy ciekawi nieznanego. Jak to wygląda z perspektywy, której nikt jeszcze nie widział? Czy kogoś tam spotkają? Co odkryją? Utożsamialiśmy się z wielkim sucesem człowieka. Coś wspaniałego! - dodaje.

Po 15 minutach do Armstronga dołączył Buzz Aldrin. Panowie zaczęli się fotografować i zachwycać krajobrazem. Kolejno astronauci zainstalowali amerykańską flagę oraz aparaturę naukową. Między innymi zwierciadło laserowe do odbijania promieni z Ziemi, które do dziś mierzy odległość pomiędzy Ziemią a Księżycem.

Ślad buta Buzza Aldrina.
Ślad buta Buzza Aldrina. NASA

Pan Jerzy z Zielonej Góry, dziś emeryt, lądowanie człowieka na Księżycu oglądał, gdy był jeszcze bardzo młody. - Biegło się do sąsiada, który jedyny w okolicy miał telewizor - śmieje się zielonogórzanin. I to właśnie u niego mieszkaniec oglądał historyczną chwilę. Czy przeżycie było spore? - Wtedy tak, ale szczegółów nie pamiętam. Wiem tylko, że tę chwilę wspólnie mocno przeżywaliśmy.

Księżycowy pył

Tuż po zejściu na powierzchnią Armstrong w pośpiechu zebrał kilka odłamków skał. To na wypadek, gdyby misję trzeba było nagle zakończyć. W sumie astronauci zebrali 21,7 kg kamieni, pyłu i piasku. Były to próbki starannie dobrane na podstawie wartości geologicznych i udokumentowane. Neil Armstrong robił zapisy oraz wykonywał fotografie z miejsc, gdzie pozyskano minerały, które ostatecznie trafiły do Księżycowego Laboratorium Odbiorczego LRL (Lunar Receiving Laboratory).

Apollo 11 - spacer po Księżycu:

Spacer Armstronga po Księżycu trwał 2 godziny i 15 minut, Aldrin był około 20 minut krócej. Po 21 godzinach i 36 minutach spędzonych na Srebrnym Globie, astronauci powrócili do modułu dowodzenia, gdzie czekał na nich Michael Collins.

Liczyli się z tym, że misja Apollo 11 może zakończyć się katastrofą

Po 21 godzinach i 36 minutach część załogowa "Orła" wystartowała ku "Kolumbii". Po trzech godzinach oba statki połączyły się i razem skierowały ku Ziemi.

Niewiele osób wie, a zarówno książka jak i film "Pierwszy Człowiek" świetnie to ukazują, że przygotowano specjalny list w razie gdyby misja Apollo 11 zakończyła się katastrofą. Kopia notatki z 18 lipca 1969 roku znajduje się w Archiwach Narodowych w Waszyngtonie. Zatytułowana jest: "Na wypadek katastrofy na Księżycu". W notatce zawarta jest treść orędzia, które miał wygłosić prezydent USA Richard Nixon, gdyby astronauci nie byli w stanie wrócić na Ziemię.

Nie ma już dla nich nadziei na ratunek

"Zrządzeniem losu ludzie, którzy wyruszyli na Księżyc, by w pokoju go badać, pozostaną na nim, by spocząć w pokoju. Ci dzielni ludzie, Neil Armstrong i Edwin Aldrin, wiedzą, że nie ma już dla nich nadziei na ratunek. Ale wiedzą też, że z ich ofiary płynie nadzieja dla całej ludzkości. Ta dwójka składa swoje życie na drodze do osiągnięcia najszczytniejszego celu ludzkości: poszukiwania prawdy i wiedzy. Będą opłakiwani przez rodziny i przyjaciół; będą opłakiwani przez swój naród; będą opłakiwani przez wszystkich ludzi ich świata; będą opłakiwani przez Matkę Ziemię, która odważyła się wysłać dwóch swoich synów w podróż w nieznane.
Ich misja sprawiła, że wszyscy ludzie tego świata poczuli się jednością; ich ofiara umocni braterstwo ludzkości. Starożytni spoglądali w gwiazdy i widzieli w ich konstelacjach swoich bohaterów. Dziś czynimy to samo, lecz nasi bohaterowie to dzielni ludzie z krwi i kości.
Inni pójdą w ich ślady i odnajdą drogę do domu. Poszukiwania ludzkości nie zostaną przerwane. Ale ci ludzie byli pierwszymi, i pozostaną pierwszymi w naszych sercach.
Bo każdy człowiek, który w przyszłości zwróci nocą wzrok na Księżyc, będzie wiedzieć, że jest zakątek innego świata, który na zawsze pozostanie świadectwem ludzkości
".

Po przemówieniu prezydenta łączność radiowa z uwięzionymi na Księżycu astronautami miała zostać przerwana, a kapłan miał, w nawiązaniu do ceremoniału morskich pogrzebów, powierzyć dusze umierających astronautów "Najgłębszej z głębi".

Symulacja tego, co Neil Armstrong widział w ostatnich minutach, gdy prowadził moduł księżycowy.
Symulacja tego, co Neil Armstrong widział w ostatnich minutach, gdy prowadził moduł księżycowy. NASA

Wodowanie na Pacyfiku

Na szczęście jednak powrót "do domu" misji Apollo 11 odbył się bez niespodzianek. Po 195 godzinach, 18 minutach i 21 sekundach Apollo 11 wodował na Pacyfiku w odległości 1460 km na południowy zachód od Wysp Hawajskich i 21 kilometrów od czekającego lotniskowca USS Hornet.

Ponieważ astronautów trzeba było poddać kwarantannie, zrzuceni ze śmigłowca płetwonurkowie podali najpierw załodze specjalne skafandry biologiczne i dopiero po przebraniu się w nie, zostali podniesieni do kabiny śmigłowca. Z zachowaniem najwyższych środków ostrożności wyłowiono astronautów i przeniesiono do kabiny biologicznej, w której odbyli osiemnastodniową kwarantannę. Specjalne środki ostrożności zastosowano wobec próbek księżycowych oraz kabiny Apollo i jej ekwipunku. Kwarantanna trwałą do 11 sierpnia 1969 roku i przyniosła wynik negatywny.

Załoga Apollo 11 czeka na transport helikopterem. Czwartym mężczyzną na tratwie ratunkowej jest pływak podwodnego zespołu  United States Navy. Wszyscy
Załoga Apollo 11 czeka na transport helikopterem. Czwartym mężczyzną na tratwie ratunkowej jest pływak podwodnego zespołu United States Navy. Wszyscy czterej mężczyźni noszą biologiczną odzież izolacyjną.
NASA

Po misji Apollo 11 na Księżycu lądowało jeszcze pięć załogowych statków. Ostatnia misja, Apollo 17, odbyła się w 1972. Od tamtej pory już nikt nie wylądował na Księżycu. Mimo ogromnych postępów technologii, nikt nie powtórzył sukcesu misji Apollo i załogowych lotów na Księżyc. Sukcesu, który skalą dorównywałby wydarzeniu sprzed 52 lat...

Eksplorujemy niemal każdy zakamarek Układu Słonecznego

Warto jednak podkreślić, że od momentu misji Apollo 11 niesamowicie się rozwinęliśmy. - Oznaką postępu nie jest tylko to czy znowu polecimy na Księżyc, bo już tam byliśmy. Oczywiście, możemy w kółko latać na Księżyc, ale to właśnie wtedy byśmy się nie rozwijali. Zbudowaliśmy stację orbitalną na naszej planecie, zresztą nie jedną od tamtego czasu. Idąc dalej, nasze sondy eksplorują niemal każdy zakamarek Układu Słonecznego. Na Marsie co chwilę pojawiają się nowe łaziki. Dowiadujemy się o kosmosie tak dużo, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu było zwyczajnie niemożliwe. Oczywiście loty kosmiczne załogowe skupiły się na czymś zupełnie innym, co było przejawem naturalnie możliwości finansowych, ale też sytuacji politycznej na świecie, zakończonego kosmicznego wyścigu, tej rywalizacji i początku kosmicznej współpracy. Są zupełnie nowe obszary do badania i chyba lepiej, że to idzie w takim kierunku, niż w kierunku ciągłych napięć i lęków, które potem odnajdowały swoje ujście w popychaniu rozwoju lotów kosmicznych. To nie był dobry koń napędowy. On co prawda robił wrażenie, ale docelowo to nie było nic dobrego - mówił w rozmowie z nami Karol Wójcicki, popularyzator astronomii.

Teraz mamy fajne czasy. Wchodzimy w zupełnie nową erę lotów kosmicznych. Pierwsze skrzypce grają już nie agencje kosmiczne, ale prywatne firmy, które robią niesamowite rzeczy, co widać na przykładzie SpaceX. Trzeba im się przyglądać, bo to właśnie oni za chwilę będą robić rzeczy wielkie, co nie znaczy, że nie robiły ich agencje kosmiczne...

Zobacz także:

W związku z 50. rocznicą lądowania na księżycu, NASA przygotowała specjalną stronę internetową poświęconą temu wydarzeniu:

Zobacz niezwykłe zdjęcia z programu Apollo i misji Apollo 11:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto