Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

AZS AJP Gorzów nareszcie przerwały tę złą serię i pokonał w Lublinie AZS UMCS w Energa Basket Lidze Kobiet

Alan Rogalski
Alan Rogalski
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin - PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin - PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wojciech Szubartowski
Osiem lat i koniec! AZS AJP Gorzów po takim czasie w końcu w rozgrywkach ligowych wygrał mecz w Lublinie z AZS UMCS, a więc wicemistrzem Polski. I to mimo tego, że słabiej zagrały jego liderki.

Przez pierwsze 20 min gorzowianki straciły aż 43 punkty, a zdobyły o sześć mniej. Był efekt głównie lepszej skuteczności z gry (48 do 35 proc.), zbiórek (27 do 17) czy asyst (10 do 6) lublinianek. Te przez dwie kwarty pozwoliły duetowi Alanna Smith i Tilbe Senyurek rzucił jedynie pięć „oczek”, z czego ta ostatnia ani razu nie trafiła piłką do kosza… Biorąc pod uwagę starcie z wrocławiankami – niepojęte, bo tam obie miały po 40 min 27 punktów na koncie. Ekipa trenera Krzysztofa Szewczyka podwajała strefę podkoszową, zostawiając miejsce dla naszych akademiczek na obwodzie. Te tych okazji nie wykorzystywały do końca, bo trafiły sześć razy na dwadzieścia jeden prób (!). Z drugiej strony, AZS UMCS nie prowadziły więcej niż sześcioma punktami. Tak było w 2 min (6:0), tak było też w 5 min (14:8), w 8 min (20:14) czy w 18 min (41:35) oraz na koniec tej ćwiartki. Jednak za każdym razem nasze nie myliły się zza łuku w ważnych momentach, jak Zoe Waoux na początku, czy później Wiktoria Keller. A i bywało też tak, jak w jej połowie, gdy Lindsay Allen po wejściu pod kosz doprowadziła do remisu po 27. Niemniej akurat amerykańska rozgrywająca była w sobotę na bakier z celnością. Co innego jej rodaczka z Lublina Natasha Mack. Środkowa zdobyła 16 punktów i miała dziewięć zbiórek. To głównie dzięki niej „Pszczółki” prowadziły.

Pierwsze minuty drugiej części gry były w naszym wykonaniu fatalne. Gospodynie nie pudłowały z dystansu (Mack rzuciła nawet tak, że piłka odbiła się od obręczy i poleciała nad zegar, po czym… wpadła prosto do kosza), a my pod tablicą albo źle łapaliśmy piłkę (Senyurek), albo też niemiłosiernie przestrzeliwałyśmy (Keller). To spowodowało, że w 25 min było 52:37 dla AZS z Lublina. Na szczęście od tamtej pory, zwłaszcza po wejściu Julii Bazan za bardzo słabą Allen, a następnie Fiszer gra AZS-u gorzowskiego poprawiła się.

I to na tyle, że w 37 min przyjezdne wyszły na prowadzenie po trójce Smith. Australijska silna skrzydłowa, choć występowała już z czteroma faulami, to w ostatnich minutach była ostoją defensywy. Ona i jej klubowe koleżanki zagrały twardo oraz agresywnie w obronie (procent gry w ataku „Pszczółek” spadł na koniec do 39), a sama Australijka blokowała także rzuty. Świetne wejście z ławki miała za to Olga Trzeciak przez co na trzynaście sekund przed końcową syreną było 67:66 dla miejscowych. Szczęście, że szkoleniowcowi naszych Dariuszowi Maciejewskiemu został czas. A po nim piłkę w ręce wzięła przeciętnie dotąd prezentująca się Zoe Wadoux, wbiegła z nią pod tablicę i zdobyła po dwutakcie dwa punkty. Te, które ostatecznie przeważyły o triumfie gości. Pierwszym na Lubelszczyźnie Lubuszanek od dawien dawna! I to bez ani jednego „oczka” jednej z liderek Senyurek. Tym razem takim filarem przeciw wicemistrzynią Polski w Energa Basket Lidze Kobiet okazały się Bazan i Fiszer.

Powiedzieli po meczu:

Krzysztof Szewczyk (trener AZS UMCS Lublin): Wydaje się, że Gorzów lepiej wytrzymał ten mecz fizycznie. My popełniliśmy za dużo błędów w czwartej kwarcie. Zaczęliśmy zwalniać grę, tak jakbyśmy liczyli, że dowieziemy ten wynik do końca. To nie udało się. Wróciliśmy jeszcze do gry pod koniec dzięki punktom Olgi Trzeciak i wyszliśmy nawet na prowadzenie. Ale niestety, ostatniej akcji nie obroniliśmy. Niemniej jestem dumny z dziewczyn, bo gramy w niepełnym składzie [brakuje kontuzjowanej Masy Jankovic - przyp. autor]. Potrzebujemy jeszcze czasu, a Gorzów to jest zespół, który na pewno będzie walczył w tej lidze o złoto z tym składem. My udowodniliśmy, że jesteśmy w czołówce ligi.

Dominika Fiszer (kapitan AZS AJP Gorzów): Bardzo cieszę się ze zwycięstwa, bo to już długi czas minął, kiedy Gorzów tu nie wygrał. Jak się jedzie na drugi koniec Polski, to zawsze fajnie wracać w dobrej atmosferze. Dzisiaj będzie do tego okazja. Czapki z głów więc dla dziewczyn. Zwłaszcza że po tym trudnym początku w trzeciej kwarcie zebrałyśmy się i poprawiłyśmy naszą obronę. I wywalczyłyśmy zwycięstwo w samej końcówce. To na pewno bardzo cieszy i buduje zespół.

Dariusz Maciejewski (trener AZS AJP Gorzów): Udało nam się zrobić to, co zrobił Lublin z Bydgoszczą w pierwszej kolejce, a więc odrobił stratę szesnastu punktów. W tym roku mamy takie hasło w zespole, jak „Never give up” i faktycznie, nie poddaliśmy się. Walczyliśmy cały czas. Pomimo tego, że mieliśmy duże trudności i nie zagraliśmy tej koszykówki, którą byśmy chcieli, to szacun dla dziewczyn za to, że zaczęliśmy porządnie bronić, przez co pojawiały się trudne pozycje rzutowe dla Lublina. To nas napędziło. Mieliśmy zbiórki, przechwyty i zaczęliśmy grać szybką koszykówkę i kontratakiem, czyli tym, co lubimy grać. Sami zaryzykowaliśmy. Jeżeli Natasha Mack przez cały tamten sezon miała trzy celne rzuty za trzy, to ją odpuściliśmy. I mało co nie zginęlibyśmy od tej obrony. Bo rzuciła nam cztery, na procencie 80. Ale ten piąty, niecelny oddała w takim momencie, gdy już była zmęczona. Choć nie zmieniliśmy defensywy. W każdym razie przechwyciliśmy tę piłkę i od tamtej pory zaczęliśmy dobrze grać. I na koniec kapitalną akcję zagrała Zoe Wadoux. Z drugiej strony, oddawaliśmy też bezsensowne rzuty z dystansu. Każdy czuje się shooterem za trzy punkty, a my przy braku skuteczności nie mieliśmy zbiórki. Nie na tym przecież polegała koszykówka, że rzucasz za trzy w momencie, kiedy tak naprawdę zespół nie jest przygotowany na kontynuację gry. Tilbe Senyurek i Alanna Smith na treningu wyglądały bardzo dobrze i sam jestem trochę zaskoczony ich słabą dyspozycją rzutową. Z drugiej strony to dobrze, że takie mecze są. Dziewczyny, które przyjechały do Polski muszą nauczyć się szacunku do polskich zespołów i ligi. Bo ona jest naprawdę bardzo silna. Przez to taki mecz jak ten, mimo że przegrany dla Lublina, mógł podobać się.

AZS UMCS Lublin 67 - AZS AJP Gorzów 68

  • Kwarty: 22:19, 21:18, 12:9, 12:22.
  • Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS: Mack 25 (4x3, 12 zb.), Clouden 9 (1x3), Wińkowska i Ziętara po 6 oraz Trzeciak 4, Glantz 3, Kuczyńska i Kośla po 0.
  • PolskaStrefaInwestycji Enea: Wadoux i Smith po 10 (2x3), Keller 8 (2x3), Allen 5, Senyurek 0 oraz Bazan 13 (1x5), Horvat 12 (1x3), Fiszer 10 (2x3).

Pozostałe wyniki: MB Zagłębie Sosnowiec - MKS Pruszków 74:51, Enea AZS Politechnika Poznań - SKK Polonia Warszawa 68:73, VBW Arka Gdynia - BC Polkowice 53:50, Ślęza Wrocław - Energa Krajowa Grupa Spożywcza Toruń 60:79. Pauzował Basket-25 Bydgoszcz.
W tabeli prowadzi Arka przed AZS AJP. Ostatni jest AZS Politechnika.

Podprowadzające Stali Gorzów

Pełne wdzięku podprowadzające Stali Gorzów z PGE Ekstraligi ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto