Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bp Adrian Put: Moim zadaniem jest głosić Słowo Boże

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Bp Adrian Put urodził się w Szczecinie 44 lata temu. W 1990 zamieszkał z rodziną na Zakanalu w Gorzowie, w 1998 wstąpił do seminarium, a w 2004 przyjął święcenia kapłańskie. Jako wikariusz pracował w Lubsku, Gorzowie. Był proboszczem w parafii św. Stanisława Kostki w Zielonej Górze, a następnie w zielonogórskiej konkatedrze. 28 czerwca 2022 papież Franciszek mianował go biskupem pomocniczym diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Od czterech miesięcy bp Put znów mieszka w Gorzowie.
Bp Adrian Put urodził się w Szczecinie 44 lata temu. W 1990 zamieszkał z rodziną na Zakanalu w Gorzowie, w 1998 wstąpił do seminarium, a w 2004 przyjął święcenia kapłańskie. Jako wikariusz pracował w Lubsku, Gorzowie. Był proboszczem w parafii św. Stanisława Kostki w Zielonej Górze, a następnie w zielonogórskiej konkatedrze. 28 czerwca 2022 papież Franciszek mianował go biskupem pomocniczym diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Od czterech miesięcy bp Put znów mieszka w Gorzowie. Ks. Tomasz Gierasimczyk/Gość Niedzielny
Ludzie mają przekonanie, że mogą hulać i bawić, ale są takie dni w roku, gdy w kościele trzeba być - mówi bp Adrian Put, biskup pomocniczy zielonogórsko-gorzowski.

Gdy ksiądz biskup był dzieckiem, to bardziej czekał na Mikołaja czy na Zajączka?
- Oczywiście, że na Mikołaja. [śmiech] Dosyć szybko jednak przyszła świadomość, że centrum życia liturgicznego jest Wielkanoc. Stało się to, gdy byłem ministrantem, a z rodziną mieszkaliśmy wtedy jeszcze w Szczecinie, skąd przeprowadziłem się do Gorzowa w 1990.

W takim potocznym odbiorze Boże Narodzenie wydaje się być ważniejsze, atrakcyjniejsze. niż Wielkanoc. Święta w grudniu wydają się też bardziej rodzinne niż te na wiosnę.
- Wielkanoc też ma wiele obrzędowości. Różnica między tymi świętami polega na tym, że gdy jest Boże Narodzenie, to zazwyczaj jest zimno i przeważnie siedzimy w domu. Na Wielkanoc jest natomiast częściej cieplej, więc śniadanie je się w domu, a później bardzo często jeździ się do rodziny. Stąd może to przekonanie, że Boże Narodzenie jest bardziej rodzinne.

Ale najważniejszym świętem to Boże Narodzenie nie jest...
- Nie, a i w naszej kulturze, także pod względem rytuałów i ceremonii, Wielkanoc jest bogatsza od Bożego Narodzenia.

Kiedy ksiądz biskup zorientował się, że ustępuje ono jednak Wielkanocy?
- To było w chyba w 1988 roku, gdy miałem z dziesięć lat i byłem ministrantem. Odkryłem wówczas, ile się dzieje przy okazji Triduum Paschalnego. Pełniłem wtedy dyżur przy Grobie Pańskim, gdzie każdy z ministrantów miał klęczeć i „pilnować Pana Jezusa”. Pamiętam, że dwie czy trzy kolejki nie przyszły na dyżur, a ja cały ten czas klęczałem i się modliłem. Był to moment szczególnego wewnętrznego przeżycia.
Z kolei gdy wieczorem w Wielką Sobotę przygotowywałem ognisko, podeszło do nas dwóch mężczyzn i zaczęło nas wypytywać o ognisko, o to, co robimy. Jeden ze starszych kolegów ministrantów podszedł wtedy do nas i powiedział: „Nie gadajcie z ubolami”. Ta świadomość, że w Kościele święta wielkanocne są ważniejsze, przyszła więc do mnie od razu w kontekście społeczno-politycznym tamtego czasu.

Skoro już nawiązujemy do komuny, to nawet komunistom bardziej miękły serca przed Bożym Narodzeniem niż przed Wielkanocą. W nas samych jest podobnie. Chęć do pojednania się z kimś w rodzinie czy z kimś bliskim, do wyciągnięcia do niego ręki, jest właśnie teraz... w grudniu.
- Owszem, tak w życiu jest. Nie zmienia to jednak faktu, że to święta paschalne od samego początku były centrum rodzącego się Kościoła. To Pascha była centrum, a obok niej świętem Kościoła stała się cotygodniowa Pascha, czyli niedziela. Coś takiego jak rok liturgiczny zrodziło się w III-IV wieku i miało to związek z przygotowaniem pogan do chrztu. Opowiadano im poszczególne prawdy wiary, wydarzenia z życia Pana Jezusa, celebrując je w liturgii. Mało tego... My nie mamy innej obrzędowości jak obrzędowość paschalna, my nie mamy obrzędowości inkarnacyjnej, czyli wcielenia Pana Jezusa. Nawet podczas Bożego Narodzenia podczas liturgii spełnia się ofiara paschalna.

No, ale drugie pod względem ważności to święta Bożego Narodzenia być muszą! [śmiech]
- Tak. Wystarczy wziąć tabelę pierwszeństwa dni liturgicznych. Tam wyraźnie stoi, że najpierw jest Triduum Paschalne, a zaraz za nim Boże Narodzenie.

Bez względu, czy mamy święta Bożego Narodzenia czy Wielkanoc, to na święta kościoły się wypełniają. Na Pasterkę potrafią przyjść osoby, które zachodzą do kościoła od wielkiego dzwonu. Dlaczego to się dzieje?
- Sądzę, że to wynika z tradycji. Tylko, że ta tradycja nie gwarantuje, że ludzie w kościele zawsze będą. Ludzie przychodzą, bo mają przekonanie wewnętrzne, że tego dnia trzeba spotkać się z Bogiem. To jest ta codzienna religijność. Ludzie mają przekonanie, że mogą hulać i bawić się, ale są takie dni w roku, gdy w kościele trzeba być.
Więcej ludzi - i to żadne zaskoczenie - przychodzi do kościołów na Wielkanoc. Jeśli wydaje się nam, że na Pasterkach jest dużo ludzi, to łącznie więcej ludzi przychodzi w Wielką Sobotę na święcenie pokarmów. Więcej wiernych jest także w Wielki Piątek, gdy trzeba uklęknąć przed krzyżem i uznać siebie grzesznikiem. Natomiast w Boże Narodzenie ludzi jest więcej niż zwykle niedzielę, bo jest jeszcze tradycja oglądania żłóbków. Młode małżeństwa często przychodzą w święta, by pokazać dziecku Pana Jezusa w żłóbku.

Część ludzi może jednak nawet w święta nie przychodzić, bo uważa, że księża zajmują się polityką. Niedawno ksiądz biskup powiedział publicznie, że w ciągu kilkunastu lat kapłaństwa słyszał tylko dwa takie kazania.
- To było związane z moim doświadczeniem z parafii św. Stanisława Kostki w Zielonej Górze. Byłem tam już trzy-cztery lata i podczas wizyty na kolędzie ktoś mi mówi, że nie chodzi do kościoła, bo tam się o polityce gada. Od samego początku w parafii jest jednak ks. Robert Patro, który mówi bardzo dobre Słowo Boże, ja o polityce nie mówię kazań, trzeci z księży - tak samo, więc uznałem, że to, co ten ktoś mówi, jest nieuczciwe.
Gdy byłem na mszach w innych parafiach, kazania związane z polityką słyszałem tylko dwa razy. Nie twierdzę, że takich kazań nie ma. Tylko to jest jakieś ekstremum, jakaś skrajność w kościołach, na które nie ma przyzwolenia wśród księży w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.
Nie jest tak, że na kazaniach politycznych robi się jakąś furorę. Zielonogórsko-gorzowscy księża mają duże wyczucie, iż mamy w kościołach ludzi o różnych poglądach politycznych i wiedzą, że mieszanie słowa Bożego z polityką jest bardzo niebezpieczne.

Ludzie swoje przekonanie jednak mają...
- Teren, na którym leży nasza diecezja, jest liberalny światopoglądowo. Bylibyśmy naprawdę nierozsądni, gdybyśmy z ambony zamiast głosić słowo Boże uprawiali politykę. W ten sposób byśmy tylko ludzi z Kościoła wypychali. Zadaniem Kościoła jest głoszenie słowa Bożego, a nie polityka. Ja nawet unikam okolicznościowych przemówień na spotkaniach poza liturgią. Mówię wtedy, że moim zadaniem, jako biskupa, jest głosić słowo Boże i ja to zrobiłem w kościele. Na spotkaniu to ja jedynie chcę być z ludźmi, a nie przemawiać.

Powróćmy jednak do Bożego Narodzenia, z którym wiąże się wspomniana już kolęda. Mamy trzeci rok pandemii, a ja wciąż słyszę w kościołach, że księża odwiedzać swoich wiernych będą na zaproszenie. To już nie powrócą czasy, gdy ministranci pukali od drzwi do drzwi?
- W naszej diecezji proboszczowie sami podejmują decyzję, w jakiej formule będzie wizyta duszpasterska. Zachęta jest taka, by była to kolęda na zaproszenie.

I tak już zostanie na stałe?
- Zwyczaj kolędy na zaproszenie ma w naszej diecezji około 30 lat. W parafii Najświętszego Zbawiciela w Zielonej Górze wprowadził go ks. prał. Konrad Herman. Później z tej parafii powstały też parafie św. Alberta i św. Stanisława Kostki. Gdy więc zostałem proboszczem w tej ostatniej, zawsze miałem kolędę na zaproszenie. Było to dla mnie nowością, bo znałem inną kolędę. Natomiast, gdy przyszedłem do tej parafii, odkryłem ogromną wartość takiej formy. Kolęda nie jest stricte ewangelizacyjnym wydarzeniem, więc nie ma co nastawiać się, że jak chodzi się od drzwi do drzwi, to może ktoś otworzyć i jemu się wtedy o Panu Jezusie opowie. Kolęda jest po to, by ksiądz odwiedził swoich parafian, umocnił ich i zobaczył, jak żyją. Dzięki temu, że do odwiedzenia w jeden dzień jest około 15 rodzin, każdej z nich można poświęcić z kwadrans. A to już jest czas, w którym można porozmawiać czy zachęcić w działania duszpasterskie na parafii.

Te karteczki - wzory zaproszenia, które diecezja zaproponowała, to są nawet z parafii św. Stanisława Kostki. Ja się pod taką formułą kolędy podpisuję, bo jako ksiądz wiem, dokąd idę, odwiedzający na mnie czeka, a ministranci są bezpieczni, bo wiedzą, gdzie mają zapukać i nie muszą wysłuchiwać różnych przykrych rzeczy. Poza tym można poświęcić wiernym więcej czasu. Taka formuła na razie zalecana jest na ten rok liturgiczny. Jak będzie w przyszłości, zobaczymy.

Czego ksiądz biskup, jako duchowny, życzy sobie na Boże Narodzenie?
- Zawsze mam życzenie, byśmy byli Kościołem, robili to, do czego jako Kościół jesteśmy powołani.

A jakie prezenty lubi znajdować pod choinką?
- Lubię dostawać książki historyczne. Najlepiej z historii Polski lub historii Kościoła. Na pewno niekoniecznie dobrym pomysłem jest dawanie księdzu, jakiemukolwiek, nie tylko biskupowi, obrazków, krzyży, figur itd. Gdy zostawałem księdzem w 2004 roku, Jan Paweł II wydał książkę „Wstańcie, chodźmy!”. Dostałem ich wówczas z dedykacją... siedem.

Czytaj również:
Co łączy mieszkańców Gorzowa? Katedra! W czwartek promocja wydawnictwa o świątyni

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto