Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dariusz Maciejewski: Jest mi żal wykonanej przez nas pracy

Redakcja
Karol Korniak
- Chcieliśmy rozegrać ostatni mecz, ale decyzja władz ligi o zakończeniu sezonu była słuszna - mówi Dariusz Maciejewski, trener PolskiejStrefyInwestycji Enei Gorzów, trzeciej drużyny ekstraklasy 2020.

Rozmawiamy kilka dni po tym, jak Energa Basket Liga, z powodu obawy przed zarażeniem się koronowirusem, zakończyła sezon przed ostatnią kolejką rundy zasadniczej. Tym samym pana podopieczne zostały brązowymi medalistkami mistrzostw Polski. Jak smakuje ten medal?
Nie mam tego brązowego medalu w głowie, bo to był bardzo trudny okres i dość nerwowy. Pod koniec tamtego tygodnia, w którym zakończono sezon, trzeba było w wielkim pośpiechu organizować wyjazdy dla zawodniczek z różnych miejscowości, bo zamykano granice czy odwoływano loty. I tak naprawdę człowiek czekał na informację od dziewczyn z zagranicy, że doleciały i są bezpieczne w domu. W tych ostatnich dniach tak naprawdę to było najważniejsze. Może gdybym widział ten medal, to od czasu do czasu pomyślałbym o nim. Ale nawet nie wiemy, jak on wygląda, więc w ogóle nie mam myśli wokół tego.

Jak wyglądały te ostatnie godziny przed podjęciem decyzji przez władze ligi? Ta była w kontakcie z klubami?
Nam zależało, by rozegrać ostatni mecz. Żeby nawet przyspieszyć tę kolejkę. Po to by zakończyć rundę zasadniczą. Wówczas nie byłoby żadnych wątpliwości. Wiadomo było, że mieliśmy szansę, by medal był z innego kruszcu [gdyby w tamten weekend AZS AJP pokonał w Polkowicach CCC, a drugie w tabeli Artego Bydgoszcz uległo niepokonanemu liderowi Arce w Gdyni, to gorzowianki, a nie bydgoszczanki miałyby srebro - dop. red.]. I po tym, co widziałem na treningach – pomimo tego, że napięcie i u nas rosło – byliśmy bardzo dobrze przygotowani do meczu w Polkowicach. Było widać po dziewczynach, że bardzo im zależy. Czuł swoją moc i realną szansę na srebro. Ostatni środowy trening był naszym najlepszym w tym sezonie. Jako sztab też bardzo mocno pracowaliśmy, żeby niczego nie przeoczyć przed tym meczem. Ale faktycznie zaczęła się tlić w głowie taka informacja, że za chwilę może nie być tego spotkania. Byliśmy cały czas w kontakcie z władzami ligi, a w szczególności kluby kontaktowały się między sobą. Szykowaliśmy się na różne warianty. Na początku tygodnia wariant gry bez kibiców był najbardziej realny. Ustaliliśmy, że tak rozegramy też tę kolejkę, jeśli nie uda się jej przyspieszyć. Ale już w czwartek było pewne, że tej kolejki nie będzie. Była tylko kwestia, jak z medalami. W każdym razie, po informacji o zakończeniu sezonu, cała nasza energia była skoncentrowana na tym, żeby jak najmocniej pomóc dziewczynom. Ja byłem pięć lat poza granicą, więc wiem, że w momentach zagrożenia chce się być w domu, Tak że było moje pełne zrozumienie sytuacji. Na początku tygodnia nikt nie chciał wyjeżdżać, ale prezydent USA Donald Trump przyspieszyły te decyzje. Bo na początku była informacja, że ten chce zamknąć wszystkie granice, później dowiedzieliśmy się, że to ma nie dotyczyć Amerykanek. Ale w tamtym momencie już było widać, że głowy naszych zawodniczek są gdzie indziej. Do tego momentu nie było jakiejkolwiek paniki. Jednak później zaczęła zamykać się cała Europa. Okazało się, że już niektóre loty z Berlina były nieaktualne. To była wyjątkowa sytuacja, niemniej obecny stan jest wyjątkowy.

Pana zdaniem decyzja ligi była słuszna? sprawiedliwa? gdy odsłuchałem wypowiedź kapitan AZS-u Katarzyny Dźwigalskiej, która była opublikowana na stronie klubu na Facebooku, to odniosłem wrażenie, że ta jest bardzo rozgoryczona tym, że ten sezon tak zakończył się.
Przede wszystkim, nie chciałbym, żeby taka sytuacja z koronawirusem powtórzyła się. W każdym razie zbudowaliśmy bardzo mocny zespół. Dawno takiego nie mieliśmy. I kto wie, czy kiedykolwiek będziemy mieli taki w przyszłości. Poświęciliśmy na niego dużo energii i czasu. Wszystko to było podporządkowane temu, by zaatakować najwyższy stopień podium. Mistrz Polski Arka Gdynia w ogóle nas nie przestraszyła, bo to nie był aż tak mocny zespół jak zeszłoroczny mistrz CCC Polkowice. W tym roku byliśmy gotowi na finał. Czuliśmy swoją siłę. Było ją widać też w meczach. Po przyjściu Jasmine Thomas [rozgrywająca z USA pojawiła się w klubie w styczniu; była MVP poprzednich finałów EBLK w CCC - dop. red.] robiliśmy dużo mniej prostych strat. Mieliśmy kontrolę nad grą i pomysł na nią… Ale innej decyzji liga nie mogła podjąć. Nie mam pretensji do nikogo. Jedynie jest mi osobiście żal tej pracy, i organizacyjnej, i finansowej. Za to dwa ostatnie mecze, które musieliśmy rozegrać bez kibiców, to była masakra. Mieliśmy zespół na pokaz, a nie po to, by go chować. Bo gra tej drużyny podobała mi się. I większości osób też. Pokaz najwyższej jakości był w Bydgoszczy z Artego. Kończąc, w rozgrywkach było sześć zespołów w miarę równych, a Arka była do ugryzienia [wprawdzie AZS przegrał trzy razy z Arką, ale w meczu Pucharu Polski był o krok od zwycięstwa - dop. red.].

Trwa głosowanie...

Gdyby przedwcześnie nie zakończono sezonu, AZS AJP Gorzów grałby w finale EBLK?

Co można powiedzieć o przyszłości AZS-u AJP?
W tej chwili czekamy na rozwój tego, co będzie działo się. Słyszę, że ludzie z innych klubów zaczynają planować budowę zespołu na nowy sezon. Myślę, że obecnym czasie nie ma to najmniejszego sensu. Nie wiadomo, jak koronawirus odbije się na sporcie. Zawsze było tak, że kończył się sezon i człowiek zaczynał myśleć o następnym. W tej chwili tak nie jest. Dużo osób pyta się, jak to będzie wyglądało. A my nie wiemy, jaka będzie liga, za jakie pieniądze trzeba będzie podpisywać kontrakty, które kluby przetrwają tę sytuację… Ktoś zdrowo myślący teraz nie będzie ryzykować. W tej chwili trzeba rozliczyć się z zawodniczkami, na tyle, na ile da się. I zamknąć sezon. I dostosować się do tego, co może spotkać nas w najbliższym czasie.

Na wspomnianym fan page`u, o czym pisaliśmy w poniedziałek, trener bardzo dziękował i swoim podopiecznym, i wszystkim kibicom. Ale domyślam się, że jest pan również wdzięczny każdemu ze sponsorów.
Tak, bez nich nie byłoby tego zespołu. Oni bardzo wspierali nas w tym sezonie. Wielu z nich wspiera nas od lat. Niektórzy dołączyli w tym roku, ale byli bardzo ważną częścią drużyny. Każdy z nich jest związany z gorzowską koszykówką, w myśl naszego hasła, że wszyscy gramy w jednym klubie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dariusz Maciejewski: Jest mi żal wykonanej przez nas pracy - Gazeta Lubuska

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto