Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieci zarażają koronawirusem mocniej niż dorośli! Co to oznacza dla uczniów, rodziców i nauczycieli przed powrotem do szkół?

Ramona Trzaskowska
Amerykańscy naukowcy ustalili, że dzieci mogą intensywniej zarażać koronawirusem.
Amerykańscy naukowcy ustalili, że dzieci mogą intensywniej zarażać koronawirusem. Źródło: Pixabay
Najnowsze badania amerykańskich naukowców dowodzą, że dzieci mogą zarażać koronawirusem w dużo większym stopniu niż dorośli. Poziom wirusa w ich organizmie jest bowiem wyższy niż u dorosłych ciężko chorujących na COVID-19! Tymczasem uczniowie w całej Polsce szykują się do powrotu do szkół. Jak dyrektorzy przygotowują swoje placówki na otwarcie? I czy rodzice poślą do nich swoje pociechy?

Naukowcy mówią: dzieci mogą zarażać mocniej

Najnowsze badania amerykańskich naukowców, opublikowane w Journal of Pediatrics, wskazują, że pacjenci dziecięcy mieli o wiele większy poziom wiremii koronawirusa niż dorośli, co oznacza, że zawartość wirusa w ich organizmach była wyższa.

Jest to o tyle ważne, że wyższy ładunek wirusa równa się wyższemu ryzyku zarażenia innych osób. Tym samym, możliwe, że pacjenci dziecięcy przyczyniają się do roznoszenia koronawirusa w o wiele większym stopniu niż do tej pory sądzono.

Badania przeprowadzono na 192 pacjentach Massechusetts General Hospital of Boston, których średnia wieku wynosiła 10 lat (najmłodszy miał ponad rok, a najstarszy 22 lata). Ci pacjenci, u których potwierdzono zakażenie koronawirusem, mieli znacząco wyższy ładunek wirusa (viral load) w wymazach z nosogardzieli niż dorośli pacjenci z ciężkim przebiegiem COVID-19. Ładunek wirusa był najwyższy na początku infekcji, z czasem systematycznie malał.

Co więcej, jedynie połowa z zakażonych małych pacjentów wykazywała jakiekolwiek objawy (np. gorączkę). Zaś te, które już występowały, były w większości łagodne. Oznacza to, że pomiar temperatury ciała jako potencjalny sposób wykrywania zakażenia, w przypadku dzieci może mijać się z celem.

- Dzieci nie są odporne na koronawirusa – komentuje dr Alessio Fasano, jeden z autorów badań. Podczas pandemii zwracaliśmy uwagę na chorych, u których występowały objawy, a byli to w większości dorośli. W związku z tym wyciągnęliśmy błędny wniosek, że większość zakażonych to osoby dorosłe.

Jak się okazuje, mitem jest również przekonanie, że wszystkie dzieci przechodzą COVID-19 lekko. Badania naukowców wykazały, że u 10% zakażonych dzieci rozwinął się MIS-C, czyli pediatryczny wieloukładowy zespół zapalny. Jest to poważny stan zapalny narządów wewnętrznych prowadzący do ich niewydolności.

Lekarze nie są zgodni

Amerykańscy naukowcy sugerują, że w obliczu wyników ich badań, szkoły powinny przede wszystkim skupić się na minimalizacji ryzyka zarażeniem. To oznacza zachowywanie dystansu społecznego, noszenie maseczek oraz wdrażanie zdalnej nauki. Uważają też, że monitorowanie symptomów jest bezcelowe, z racji tego, że większość młodych osób ich nie wykazuje.

Nie wszyscy lekarze uważają jednak, że tego typu działania zapobiegawcze są potrzebne, a samo zagrożenie nie jest tak duże, jak nam się wydaje. Prof. Ryszard Rutkowski z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku tonuje niepokoje:

- W świetle tej wiedzy, która mam, dzieci są bezpieczne. Jeśli nie mają towarzyszących ciężkich chorób, np. białaczki, to nie powinniśmy się obawiać. Dzieci powinny chodzić do szkoły i żyć normalnie. To, co mnie niepokoi, to strach i irracjonalne zachowanie rodziców, które bardzo źle wpływają na zdrowie psychiczne dzieci. Dzieci chcą być w grupie i tego potrzebują.

Prof. Rutkowski uważa, że jesteśmy karmieni strachem, a jednocześnie te dane, które są publikowane nie potwierdzają zagrożenia.

- Akcentuje się szczególne zagrożenie dzieci i osób starszych, tymczasem struktura umieralności nie potwierdza czarnowidztwa, którą roztaczał przed nami minister Szumowski – dodaje Rutkowski.

Jak wobec tego bronić się przed koronawirusem?

- Nikt nie mówi o tym, że wirusy towarzyszą nam od wieków. Nie mamy leku przyczynowego na nie. Szczepionki przeciwwirusowe nie są skuteczne, gdyż jesteśmy szczepieni przeciwko tym szczepom, które były aktywne w poprzednim sezonie, a te mutują – uważa profesor z Uniwersytetu w Białymstoku.

Również noszenie maseczek i przyłbic jest według profesora zbędne:

- Maseczki nie pełnią żadnej roli, nie chronią przed zakażeniem koronawirusem. Cząsteczki koronawirusa są dużo mniejsze od otworów w bawełnianych maseczkach, które wszyscy noszą. Przyłbice również nie spełniają swojej roli, gdyż nie hamują transmisji wirusa. To co powinniśmy jednak robić, to wietrzyć pomieszczenia, aby wydmuchiwać cząstki chorobotwórcze.

Szkoły szykują się na otwarcie

Zgodnie z zapewnieniami Ministerstwa Edukacji Narodowej szkoły powrócą do normalnej, stacjonarnej pracy już od początku września. System zdalnej nauki (lub hybrydowej) ma być wdrażany jedynie w awaryjnych przypadkach, a decyzję o tym mają podejmować sami dyrektorzy.

W podlaskich szkołach trwają gorączkowe przygotowania do nowego roku szkolnego. Dyrektorzy śledzą ministerialne wytyczne i organizują pracę swoich placówek. Czy boją się ponownego otwarcia po ponad półrocznej przerwie?

- Przede wszystkim obawiamy się zamknięcia szkół przy ewentualnym wzroście zachorowań - mówi Dariusz Naumowicz, dyrektor VI Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Zygmunta Augusta w Białymstoku. Nauczanie zdalne nie rekompensuje bowiem uczniowi utraty bezpośredniego kontaktu z nauczycielem. Zdajemy sobie sprawę z faktu, że każdy z nas: uczeń, nauczyciel, rodzic pragnie jak najszybszego powrotu do normalności.

Dyrektor VI LO w Białymstoku planuje normalną pracę według planu lekcji. Zaznacza jednak, że jeżeli nastąpi konieczność wdrożenia edukacji zdalnej, to jego placówka jest do tego przygotowana. Szkoła zastosuje też ścisły reżim sanitarny:

- Zalecamy stosowanie środków ochrony osobistej, częste mycie rąk, w miarę możliwości stosowanie maseczek lub przyłbic ochronnych. Zarówno dla nauczycieli jak i uczniów – mówi Dariusz Naumowicz. Rekomendujemy zachowanie bezpiecznej odległości, używanie własnych przyborów szkolnych. W przypadku gdy zachodzi konieczność używania wspólnych przyborów, zalecamy stosowanie rękawiczek ochronnych.

Jak zaznacza dyrektor VI LO w Białymstoku, jak dotąd nie dotarły do niego żadne sygnały od rodziców ani uczniów, którzy baliby się powrotu do szkoły. Jest raczej odwrotnie – uczniowie tęsknią za powrotem do ławek szkolnych.

A co na to nauczyciele? Czy boją się powrotu do pracy?

- Nauczyciele to też ludzie, maja rodziny, bliskich i zapewne obawiają się o swoje zdrowie i najbliższych – przyznaje Dariusz Naumowicz. Pracowaliśmy już w warunkach zagrożenia koronawirusem np. podczas egzaminów maturalnych, czy podczas procesu rekrutacji. Uważam jednak, ze pozostawanie młodzieży w izolacji od grupy rówieśniczej i środowiska szkolnego jest równie niebezpieczne dla ich zdrowia i kondycji psychicznej.

Rodzice mają mieszane uczucia

- Jak większość rodziców i dzieci, z którymi rozmawiamy, tęsknimy za szkołą, za normalnym tokiem nauki. W nauczaniu zdalnym odnajdywaliśmy i plusy, i minusy – mówi Paulina Krysiewicz, mama 10-letniego Bartka, 8-letniej Amelki i 4-letniego Tobiasza.

Już niedługo jej dzieci wrócą do szkoły podstawowej w Choroszczy oraz miejscowego przedszkola. Paulina Krysiewicz jest jednak pełna obaw:

- Jeśli mam być szczera, to wraz z mężem boimy się sytuacji, kiedy dzieci pójdą do szkoły i dosłownie za moment od powrotu, przez jeden przypadek wirusa w placówce, wszyscy będziemy poddani kwarantannie, co znowu zdezorganizuje nasze życie rodzinne i zawodowe.

Mama Bartka, Amelki i Tobiasza próbuje jednak patrzeć w przyszłość optymistycznie:

- Budującym faktem jest to, że nasze najmłodsze dziecko już od czerwca uczęszcza do placówki przedszkolnej i ma się dobrze, zarówno ono jak i całe przedszkole. Być może w przypadku naszych pozostałych dzieci w wieku szkolnym będzie podobnie. Gdyby to od nas zależało, to chyba wybralibyśmy hybrydowy model nauki.

Z kolei Emilia Wacewicz, mama 11-letniego Szymona, nie ma oporów przed posłaniem syna we wrześniu:

- Nie boję się puścić dziecka do szkoły, bo równie dobrze mógłby zarazić się na imprezie plenerowej bądź w sklepie. Musimy nauczyć się obcować z tym wirusem, ponieważ zostanie z nami na dłużej. Jedynie w sytuacji, gdyby liczba zarażonych w szkole wzrosłaby znacznie, byłabym przychylna zdalnej nauce.

Sprzeczne opinie naukowców oraz co raz pojawiające się nowe rewelacje dotyczące koronawirusa, z drugiej strony – lęk i niepewność dyrektorów szkół i rodziców co do przyszłości – to obecne realia, z którymi przyjdzie zmierzyć się wszystkim już we wrześniu.

Pełna treść artykułu amerykańskich naukowców: Pediatric SARS-CoV-2: Clinical Presentation, Infectivity, and Immune Responses

Tu oglądasz: Prywatne testy na koronawirusa możliwe, ale drogie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto