Za tę otwartą grę z obydwu stron należy pochwalić zwłaszcza zielonogórzan, bo w tym sezonie, też w rundzie rewanżowej niewiele ekip chciało tak grać z liderem rozgrywek na stadionie OSiR-u przy ul. Olimpijskiej. A przez to byliśmy świadkami bardzo fajnego starcia. W pierwszej połowie w miarę wyrównanego, tym bardziej jeśli porównany to z tym, co działo się po przerwie, gdy przewaga stilonowców była wyraźniejsza.
- Na pewno lepiej gra się z drużynami, które chcą grać w piłkę. W tym meczu Lechia wyszła wyżej i nie chciała co chwilę wybijać piłki do przodu - przyznał Łukasz Kopeć, który był najbardziej wyróżniającą się postacią u miejscowych.
To właśnie on wyprowadził miejscowych na prowadzenie, dobijając piłkę do bramki po tym, jak w jej poprzeczkę uderzył Łukasz Maliszewski. Chociaż uczynił to dopiero za drugim raz, bo za tym pierwszym jego strzał był zblokowany. Kopeć w tej części gry mógł też drugi raz wpisać się na listę, ale piłka w nieznacznej odległości minęła spojenie aluminium Gracjana Sierackiego. Co się odwlecze, to nie uciecze, bo "Kopciu" ostatecznie trafił do sieci, skutecznie egzekwując rzut karny. Stało się tak po tym, jak w 88 min bramkarz Lechii II najpierw źle złapał futbolówkę, a następnie niepotrzebnie faulował w szesnastce Mateusza Gorgiela. Po kolejnych czterech minutach było już 3:1. Kopeć tym razem asystował, a gola z ok. 5 m, po zagraniu wzdłuż linii bramkowej, strzelił Takato Sakai. Warto jeszcze odnotować setkę, jaką zmarnował w 57 min Mateusz Kaczor, który próbował w sytuacji sam na sam przelobować Sierackiego, ale na tych staraniach skończyło się. Generalnie, co rusz kotłowało się pod jego "świątynią".
Ale przy stanie 1:1 to zielonogórzanie mogli co najmniej dwukrotnie objąć prowadzenie. W 60 min Maciej Brzeźniak kropnął z rzutu wolnego tak, że Gabriel Łodej musiał zaprezentować z jak najlepszej strony, by nie dopuścić do utraty bramki. Za to w 83 min golkiper przyszłego już trzecioligowca nie mógłby skutecznie interweniować, gdyby po zamieszaniu w polu bramkowym Igor Kurowski lepiej ustawił celownika. A tak, to fatalnie przestrzelił. Tym samym jedyny gol dla "Dwójki" padł w 61 min, a więc chwilę po tej kapitalnej paradzie Łodeja. Po kornerze najprzytomniej po jego bramką odnalazł się Filip Filipczak.
- Ciężki mecz dziś, ale cieszymy się z kolejnych trzech punktów - mówił trener Stilonu Karol Gliwiński. - Wynik 3:1, ale myślę, że z gry to był mecz na remis. Jednak wyszło nasze doświadczenie w tym spotkaniu. Jest się z czego cieszyć, bo to 15. zwycięstwo z rzędu u siebie. Tym samym pokazujemy, że w Gorzowie jest "twierdza".
- To był wyrównany mecz w moim odczuciu. Graliśmy z mocnym rywalem i fajnie wyglądaliśmy i w pierwszej, i w drugiej połowie. Błędy indywidualny zaważyły, że w końcówce tracimy dwie bramki i przegrywamy - powiedział szkoleniowiec Lechii Maciej Górecki.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?