Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ewa spieszyła się do Żar. Nigdy tam nie dotarła. Oni ją zabili dla kilku złotych

Michał Korn
Michał Korn
16-latka w lesie spotkała dwóch młodzieńców. Zwróciła na siebie ich uwagę komórką. Jeden z nich koniecznie chciał ją mieć.
16-latka w lesie spotkała dwóch młodzieńców. Zwróciła na siebie ich uwagę komórką. Jeden z nich koniecznie chciał ją mieć. Unsplash
Młodość, pasja, radość z życia i wielkie plany. Ewa miało przed sobą całe życie, którym nawet nie zdążyła się zachłysnąć. Po prostu pewnego dnia znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Przeszywający krzyk 16-latki przecinał panującą wówczas ciszę. Być może czuła, że za chwilę zginie...

Jest 29 marca 2005 roku. To był Wielki Czwartek. Mieszkająca w Jankowej Żagańskiej 16-letnia Ewa śpieszyła się do Żar na zbiórkę grupy ratownictwa. Była urodzoną społecznicą. Jak mówiły jej koleżanki, był to typ dziewczyny, o jakiej marzą wszyscy rodzice. Grzeczna, uczynna, chętnie pomagająca innym... Na przystanek autobusowy szła skrótem między Jankową i Mirostowicami, skąd odjeżdżał autobus do Żar...

Mimo że policja trzymała to w tajemnicy, ludzie szybko dowiedzieli się i wybiegli ze wsi, aby zobaczyć mordercę lub tego, który z nim wtedy był.

Szamotanina, krzyk dziewczyny, dłoń zaciśnięta na jej ustach i nosie

W lesie spotkała dwóch młodzieńców. Zwróciła na siebie ich uwagę komórką. Jeden z nich koniecznie chciał ją mieć. Później przestraszył się, że może naprowadzić na jego trop policję i zagrzebał aparat w ziemi. Szamotanina, krzyk dziewczyny, dłoń zaciśnięta na jej ustach i nosie... Po chwili bezwładne ciało upadło na ziemię. Łupem zabójcy padło... kilkanaście złotych.

Ludzie pomogli. Krąg się zacieśniał

W jaki sposób policjanci dotarli do domniemanego zabójcy? Dzięki ludziom. Zarówno przed ogłoszeniem informacji o nagrodzie za pomoc w ustaleniu sprawcy, jak i już po niej zaczęły docierać setki, tysiące informacji. Każdy z wątków, nawet te najbardziej nieprawdopodobne sprawdzała specjalna grupa policjantów. W laboratorium badano pobrane z miejsca przestępstwa ślady biologiczne. Krąg się zacieśniał.

Do mieszkania w Mirostowicach Dolnych policjanci weszli w nocy z czwartku na piątek. Później przyglądali się wizji lokalnej.
- Mimo że policja trzymała to w tajemnicy, ludzie szybko dowiedzieli się i wybiegli ze wsi, aby zobaczyć mordercę lub tego, który z nim wtedy był. Stał w zielonej bluzie z narzuconym kapturem i przy pomocy manekina pokazywał, co wówczas się działo. Ludzie byli tak wściekli, że gotowi byli rozszarpać go na strzępy. Policjanci bali się samosądu i szybko zabrali go z młodnika - opowiadali świadkowie.

16-latka w lesie spotkała dwóch młodzieńców. Zwróciła na siebie ich uwagę komórką. Jeden z nich koniecznie chciał ją mieć.

Ewa spieszyła się do Żar. Nigdy tam nie dotarła. Oni ją zabi...

Marcin, domniemany zabójca nie przyznawał się do winy. Twierdził, że w tym miejscu i w tym czasie nie było go w lesie. Na wniosek prokuratora sąd zastosował wobec niego trzymiesięczny areszt. Zarzut brzmiał - kwalifikowane zabójstwo. Wyjaśniano wówczas udział w tragicznym zdarzeniu mężczyzny, który uchodził za świadka zbrodni. Śledztwo miało ustalić, czy był tylko świadkiem.

Nie przyznał się, ale został aresztowany

Jako o sukcesie mówiono o szybkim ustaleniu podejrzewanego. Mimo że nie przyznawał się do winy, został aresztowany, gdyż przekonujące zeznania składał rzekomy świadek zabójstwa przyrodni brat aresztowanego. I nagle... Po blisko trzech miesiącach aresztu go wypuszczono. Zabójcą Ewy S. okazał się jego 15-letni przyrodni brat Mateusz M. Dla prowadzących śledztwo było sporym zaskoczeniem, gdy poddane analizie DNA ślady wykluczyły obecność aresztowanego mężczyzny na miejscu zbrodni. Nagle okazało się, że o ile ślady nie pasowały do aresztowanego, pasowały natomiast jak ulał do świadka, właśnie jego przyrodniego brata.

- Oczywiście podejrzewany wcześniej mężczyzna został z aresztu zwolniony - mówił nam wówczas prokurator Jan Pardej. - Nalegaliśmy na przeprowadzenie badań DNA, gdyż w pewnym momencie świadek przestał być przekonujący. Jednak w świetle dowodów, którymi dysponowaliśmy aresztowanie Tomasza S. było zasadne.

15-letni nowy podejrzany, wraz ze swoim 14-letnim wspólnikiem, zeznawali przed sądem ds. nieletnich. Obaj przyznali się do winy. Do zabicia Ewy. Jak stwierdzili zrobili to dla kilkunastu złotych i telefonu komórkowego.

Trafili do poprawczaka

Czynności śledcze i procesowe w sprawie tego zabójstwa trwały rok. Sprawa toczyła się przy drzwiach zamkniętych, gdyż sprawcy są nieletni. Utajniono także uzasadnienie wyroku. 16-letniego Mateusza M. i 15-letniego Mateusza S. sąd uznał winnymi zabójstwa Ewy Sz. i orzekł umieszczenia w zakładzie poprawczym odpowiednim do stopnia ich rozwoju umysłowego.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ewa spieszyła się do Żar. Nigdy tam nie dotarła. Oni ją zabili dla kilku złotych - Żary Nasze Miasto

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto