Skąd wzięły się szopy pracze w Polsce?
Szopy pracze jeszcze przed II Wojną Światową sprowadzili do siebie Niemcy, którzy chcieli je hodować dla ładnych futer na czapki. Problem w tym, że zwierzęta uciekały z ferm do lasów lub były do nich świadomie wypuszczane. Na wolności i w sprzyjających warunkach klimatycznych doskonale sobie radziły, a także szybko się rozmnażały. Coraz częściej zaczęły pojawiać się również w naszym kraju. Jednak o ich obecności nie mówiło się przez lata. Obecnie nikt nie ma wątpliwości, że wcześniej znane głównie z amerykańskich bajek szopy pracze stały się częścią polskiej fauny.
Na zachodzie kraju szopy są już plagą
Najliczniej szopy pracze występują w województwie zachodniopomorskim oraz Wielkopolsce, ale nie brakuje ich także w naszym regionie. I nie jest to dobra wiadomość, bo choć te zwierzęta wzbudzają serdeczne uczucia, to są poważnym zagrożeniem dla rodzimych gatunków. A także dla ludzi. O problemach z tym związanych dyskutowano na początku marca podczas seminarium zorganizowanego przez Instytut Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego, Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska oraz Polski Związek Łowiecki z Gorzowa i Zielonej Góry.
Przeczytaj również: Lubuskie. Wilki coraz śmielej podchodzą do zabudowań. Czy jest się czego obawiać?
Inwazja groźna dla równowagi biologicznej
Problem z szopami nie jest niczym nowym. Inwazyjny drapieżnik jest często widywany między innymi w Kostrzynie nad Odrą. Problem z nim ma również sąsiedni Dąbroszyn, gdzie w ubiegłym roku szopy zaczęły coraz śmielej podchodzić do zabudowań. Chociaż zwierzęta są wyłapywane, to szybko się rozmnażają i w ich miejsce pojawiają się kolejne. Od lat z szopami walczy także Park Narodowy "Ujście Warty", który notuje się stały wzrost liczebności populacji tych zwierząt. Szopy sieją tam spustoszenie głównie wśród ptaków polując na nie, na ich pisklęta i wyjadając jajka z gniazd.
Szopy pracze są dużym problemem. Ci przybysze wypierają rodzimą faunę i florę i zakłócają równowagę biologiczną. Przede wszystkim niszczą nam kolonie ptaków lęgowych, ale zajmują też miejsce naszych rodzimych gatunków zwierząt, takich jak lisy czy kuny. Ponadto szop pracz jest nosicielem i wektorem wielu groźnych chorób, między innymi nosówki, wścieklizny czy nicieni, które są bardzo niebezpieczne również dla człowieka. Szopy pracze doskonale pływają, sprawnie wspinają się na drzewa, kryją się w trawie i to jest duży kłopot, jak je złapać - mówi Konrad Wypychowski, dyrektor Parku Narodowego "Ujście Warty".

Park Narodowy "Ujście Warty"
Lubuski park narodowy realizował nawet specjalny projekt usuwania gatunków obcych, w ramach którego kupił klatki do ich wyłapywania. Jednak stawianie pułapek jest uciążliwe i wymaga sporo pracy. A zwalczenie tego inwazyjnego gatunku może trwać latami.
Podobny problem był przed laty w nutrią, która również była hodowana na masową skalę w celu pozyskania futra. Zmieniła się moda i zaczęto zwalczać ten inwazyjny gatunek. Zajęło to kilkadziesiąt lat. Dlatego w przypadku szopa trzeba działać już teraz, bo na pewno w rok sobie z tym problemem nie poradzimy - dodaje Konrad Wypychowski.
Wyłapane na terenie parku narodowego szopy posłużyły m. in. jako obiekty badań dla Instytutu Ochrony Przyrody w Krakowie, gdzie prowadzone są badania na temat genetyki i pasożytów występujących u tych zwierząt.
Brandenburgia od lat walczy z szopami
Choć zwierzęta te wyglądają niepozornie, okazuje się, że mogą stanowić ogromny problem dla ekosystemu. Wyrządziły już wiele szkód w niemieckiej Brandenburgii. O inwazji szopa pracza kolonizującego tamte tereny wiadomo od lat. Obecnie te zjawisko uległo jeszcze większemu nasileniu. Niemieccy przyrodnicy nie mają wątpliwości, że obecnie jedynym wyjściem jest likwidacja szopów.
W Brandenburgii nie ma już właściwie miejsca, gdzie nie występowałyby szopy pracze. U nas one są gatunkiem łownym z całorocznym okresem polowań, ale myśliwi mają swój kodeks, zgodnie z którym między marcem a październikiem nie dokonują odstrzałów ze względu na samice z młodymi. Mieliśmy taki szczyt w 2017 i 2018 roku, gdzie tylko w samej Brandenburgii ustrzelono ponad 35 tysięcy tych zwierząt - mówi dr Georg Moskwa z Ministerstwa Rolnictwa, Środowiska i Ochrony Klimatu z Brandenburgii.
Jak zapobiegać inwazji szopów?
Świadomość, że szop pracz to dla polskiej przyrody kłopot mają również myśliwi. Mogą z nim walczyć, bo pod koniec ubiegłego roku gatunek ten został wpisany na inwazyjnych gatunków obcych. W związku z tym myśliwi mogą polować na szopy pracze bez ograniczeń i nie zważając na okresy rozrodcze czy ochronne.
Brandenburgia jakoś sobie z tym radzi, ale my możemy mieć problem. Te przepisy są nowe i dopiero raczkują, więc tak naprawdę musimy dostosować procedury i sposoby zwalczania tych gatunków inwazyjnych, żebyśmy mogli być skuteczni. Druga rzecz to narzędzia. W przypadku Brandenburgii i odłowu, jest możliwość korzystania z broni krótkiej. U nas myśliwi posługują się bronią długą centralnego zapłonu, co rodzi duże komplikacje. Do tego dochodzi jeszcze wymagana odległość od zabudowań i możliwość działania na terenach dzierżawionych obwodów łowieckich, a także wyłączenie obszarów miejskich, gdzie myśliwy nie może przemieszczać się z bronią - tłumaczy Wojciech Pawliszak, Łowczy Okręgowy z Polskiego Związku Łowieckiego Okręg w Gorzowie Wielkopolskim.
Strzelać do szopów nie mogą osoby prywatne. Ale w sytuacji, kiedy go złapią, nie mogą go również wypuścić na wolność. Jeśli szop znalazł się w pobliżu naszego miejsca zamieszkania, powinniśmy powiadomić o tym urząd miasta lub gminy. Możemy też skontaktować się z azylem dla dzikich zwierząt. Przyrodnicy przypominają, że tych zwierząt nie należy dokarmiać i udamawiać.
Zobacz również:
Obejrzyj wideo: Gazeta Lubuska. Targi wojskowe w Międzyrzeczu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?