Zasada programu jest prosta: do show mogą zgłaszać się wyłącznie kucharze amatorzy. Najpierw miłośnicy gotowania musieli wysłać swoje aplikacje do stacji, a następnie przystąpić do eliminacji, w których pokazali już na co ich stać. Adrian śpiewająco przeszedł przez te etapy i dostał się do finałowej czternastki. A chętnych było... jakieś trzy tysiące!
Przygotowuje święta i gruszkę łączy z pieprzem
- Dzisiaj to już jest pewne, że swoją przyszłość wiążę z gotowaniem. Chcę zostać blogerem i vlogerem kulinarnym. Już prowadzę swojego bloga i kanał na YouTubie. Zapraszam wszystkich na "Coś z niczego", gdzie prezentuję swoje przepisy i nie tylko - zachęca Adrian.
Gorzowianin wysłał swoją aplikację do show, bo... namówili go znajomi. Jak to się stało? - Szczerze? To podczas imprezy (śmiech). Spędzałem czas ze znajomymi i nagle w telewizji pojawiła się reklama MasteChefa z informacją, że poszukiwani są chętnie do kolejnej edycji programu. Wszyscy stwierdzili, że powinienem się zgłosić. I tak zrobiłem. Napisaliśmy moje zgłoszenie, wysłaliśmy, a później to już poszło - opowiada A. Adamczyk.
Zakwalifikowanie do finałowej czternastki zagwarantowała Adrianowi jego zupa wietnamska. To właśnie tym daniem podbił podniebienia jurorów.
A jak to się stało, że spawacz gotuje w telewizji? Po prostu: z pasji. - Gdy miałem 9 lat zrobiłem pierwszą kolację. Jaku dwunastolatek zacząłem już interesować się kuchnią, a od momentu gdy ukończyłem 15 lat gotuję cały czas - opowiada nam uczestnik show.
Jego najwierniejszymi krytykami kulinarnymi są rodzice. - Zawsze mogę liczyć na ich opinię. Już wiedzą, że mają szczerze mówić: czy im coś smakuje, czy też nie. I mówią szczerze - mówi ze śmiechem Adrian Adamczyk. Dodaje też, że z racji swojego talentu, to on przygotowuje w domu... święta. - Lubię gotować, więc przygotowanie świąt to moje zadanie - dodaje.
Za swój kulinarny sukces uważa opracowanie przepisu na czekoladę gruszkowo - pieprzową. - Muszę jeszcze nieco wyważyć ilość pieprzu w przepisie, ale jest to całkowicie autorski przepis i oczywiście bardzo smaczny - opowiada gorzowianin. Zaznacza też, że jego ulubione kuchnie to: polska, włoska i chińska). - Steki to mój konik - podkreśla Adrian. Zaznacza też, że pod dobry stek, czy ośmiornice potrafi jechać... nawet kilkaset kilometrów. - Często robię zakupy w Berlinie albo Szczecinie. Dobre produkty to podstawa gotowania - wyjaśnia Adrian.
Zobacz również: Przystawki Ośmiorniczki i małże - Coś z niczego
Nie jest natomiast fanem pieczenia. - Uważam, że to bardziej kobieca sprawa - mówi krótko. Ale... - Nie wiem co to zakalec. Mi ciasto zawsze wychodzi - mówi ze śmiechem.
Kiedy Adrian "odda fartucha"?
Za nami już kilka odcinków kulinarnego show, a Adrian wciąż bierze w nim udział. Z racji kontraktu ze stacją telewizyjną nie może zdradzić nam, jak długo będziemy go oglądać. Czy Michael Moran wypowie do gorzowianina kultowe już hasło "oddaj fartucha"? - Tego oczywiście nie powiem (uśmiech), mogę powiedzieć tyle, że wrażenia z programu są niesamowite. Gotowanie dla jurorów to coś wspaniałego. Początkowo faktycznie towarzyszył mi stres, ale szybko minął - opowiada A. Adamczyk.
Przyznaje też, że udział w MasterChefie to nie tylko mocne wrażenia, ale też duża dawka wiedzy i możliwość odkrycia siebie na nowo. - Nie wiedziałem, że jestem taki medialny - przyznaje ze śmiechem. I dodaje: - Mam nadzieję, że blog i kanał na YouTubie spodobają się ludziom i będą chcieli mieli oglądać (śmiech).
Już niebawem Adrian w Gorzowie wyjdzie do mieszkańców. Chce pojawić się na ryneczku Jerzego i pokazać, jak można gotować w zgodzie z zasadą Zero Waste. Na razie data tego projektu nie jest jeszcze znana.
Nowy odcinek „MasterChefa” obejrzysz w każdą niedzielę o 20:00 na antenie TVN.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?