Gorzów. Kolizje samochodów z tramwajami to już plaga! W tym roku były już 23 zderzenia!

- Jeśli dojdzie do zderzenia z helmutem, to problem jest mniejszy, bo z użytkowania jest on wyłączony na około tydzień. Jeśli jednak samochód zderzy się z nowym tramwajem, czas naprawy jest dłuższy. Czekać na nią trzeba od miesiąca do nawet 90 dni - mówi nam Marcin Pejski. Z rzecznikiem Miejskiego Zakładu Komunikacji rozmawiamy po serii zderzeń samochodów z tramwajami.
Jak już informowaliśmy, we wtorek około 10.00 na przejeździe przez torowisko pomiędzy ul. Kukuczki a ul. Kazimierza Wielkiego kierowca suzuki swift wjechał pod nadjeżdżający od strony pętli na Piaskach tramwaj linii nr 2. Było to już czwarte zderzenie z tramwajem w ciągu... niespełna tygodnia!

- 13 października na skrzyżowaniu Warszawskiej z ul. Głowackiego w tramwaj wjechał autobus należący do innego przewoźnika. 16 października doszło do zderzenia na ul. Warszawskiej na wysokości ul. Ogrodowej. Kierowca hyundaia przestraszył się rowerzystów, którzy jechali chodnikiem i skręcił kierownicą w lewo, wprost w jadący tramwaj. Z kolei 17 października kierowca peugeota postanowił zawrócić na przejeździe przez ul. Walczaka przy cmentarzu wojennym. Też zderzył się z tramwajem - wylicza nam ostatnie zdarzenia rzecznik MZK.

Co trzeba podkreślić, nie są to wszystkie przypadki z tego miesiąca. 7 października na przejeździe między ul. Kukuczki a Kazimierza Wielkiego, czyli tam, gdzie w ostatni wtorek, w tramwaj wjechał volkswagen passat.
Przejazd między Kukuczki i Kazimierza Wielkiego to w ogóle jest miejsce, gdzie do zderzeń samochodów z tramwajami dochodzi najczęściej. Łącznie były ich cztery. Poprzednie dwa były: 1 oraz 7 września.
- Tramwaj, w który samochód wjechał 1 września to w ogóle miał wtedy pecha. Tego samego dnia wjechał w niego samochód na al. 11 Listopada - mówi nam rzecznik Pejski.

Od początku tego roku do ostatniego wtorku zderzenie samochodu z tramwajem odnotowywano 23-krotnie. W porównaniu z poprzednim rokiem to wzrost niemal trzykrotny. Przez cały 2021 rok odnotowano osiem zderzeń. Także osiem zderzeń było w roku 2020. Wtedy jednak tramwaje zaczęły ponownie jeździć od 2 lipca, po niemal trzyletniej przerwie. Powód tegorocznego wzrostu trudno nawet wytłumaczyć tym, że przez prawie pięć lat kierowcy odzwyczaili się od tego, że tramwaje kursują na Piaski. Na odcinku centrum - pętla przy Kazimierza Wielkiego od 1 sierpnia było „tylko” sześć zderzeń”. Oprócz czterech na skrzyżowaniu z Kukuczki były jeszcze dwa na deptaku na ul. Chrobrego.

Liczba zderzeń nie jest jednak rekordowa. - W 2010 roku były 62 kolizje - mówi M. Pejski.
Wśród 23 tegorocznych kolizji cztery były z winy motorniczego, natomiast dziewiętnaście - z winy kierowcy. Do zderzeń dochodziło też m.in. na rondzie Solidarności czy ul. Podmiejskiej, a nawet... w zajezdni tramwajowej, gdzie jeden tramwaj uderzył w drugi przy manewrze cofania.

Rosnącej liczny zderzeń przewoźnik i urzędnicy nie zostawiają samym sobie. W środę 19 października spotkali się oni, by spróbować odpowiedzieć na pytanie: jak zminimalizować liczbę kolizji. Na razie motorniczowie jeszcze bardziej zwalniają przed przejazdami i głośniej sygnalizują to, że nadjeżdżają.

Czytaj również:
Gorzów. Te miejsca na co dzień są niedostępne. Co kryją zakamarki zajezdni MZK?