Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorzowianie są fantastyczni! – mówi Wojciech Kłosowski, jeden z najlepszych ekspertów w Polsce od rewitalizacji miast

Zbigniew Borek
– Mieszkańcy, gorzowianie to jest ogromny, największy wręcz kapitał Gorzowa – mówi Wojciech Kłosowski, ekspert od rewitalizacji miast
– Mieszkańcy, gorzowianie to jest ogromny, największy wręcz kapitał Gorzowa – mówi Wojciech Kłosowski, ekspert od rewitalizacji miast Łukasz Kulczyński/Urząd Miasta w Gorzowie Wlkp.
- Gorzowianie są fantastyczni i Gorzów jest fantastyczny siłą swoich mieszkańców – mówi Wojciech Kłosowski, jeden z najlepszych ekspertów w Polsce. I wie, co mówi. On nie tylko planował rewitalizację Gorzowa, ale potem w naszym mieście zamieszkał.

Co ceni w Gorzowie? Co go denerwuje? O to m.in. pytałem Wojciecha Kłosowskiego. Bez wahania odpowiedział, że ceni ludzi, gorzowian. – Widzę oczywiście inne plus, ale ludzie to jest ogromny, największy wręcz kapitał Gorzowa – stwierdził. I od razu zastrzegł, że to nie żadna kurtuazja.

Atuty Gorzowa: mieszkańcy tolerancyjni, otwarci, przyjaźni

Mieszkańcy Gorzowa są według Kłosowskiego niebywale otwarci, tolerancyjni, przyjaźni. – Dowodów jest mnóstwo i to od lat. Cyganie żyją w Gorzowie z niecygańskimi mieszkańcami w absolutnym spokoju, wtapiają się w miasto, są jego częścią, współtworzą Gorzów i jego kulturę. Jeśli ktoś myśli, że to w naszym kraju oczywiste, niech pojedzie na Śląsk. Są tam miasta, w których funkcjonują wręcz getta cygańskie, otoczone wrogością innych mieszkańców, są też akty przemocy – mówi Kłosowski.

Kolejny dowód otwartości gorzowian to jego zdaniem wzorowa asymilacja Ukraińców – nie „urzędowa”, ale „codzienna”. Kłosowski oczywiście wie o pobiciu kilku Ukraińców w Parku Róż w zeszłym roku. Podobnie jak o śmiertelnym pobiciu polskiego mieszkańca miasta przez ukraińskiego przybysza pod sklepem przy ul. Sikorskiego. – To złe, tragiczne wręcz, jednak niebywale rzadkie epizody, które mogą się zdarzyć wszędzie, między „swojakami” też. Na co dzień ukraińską czy rosyjską mowę słychać w Gorzowie na każdym kroku i polscy mieszkańcy odnoszą się do tego akceptująco, przyjaźnie – mówi Kłosowski.

Co się wydarzyło między Polakami a Ukraińcami w Parku Róż w Gorzowie
Jak z pobicia zrobić pogrom, czyli co się wydarzyło między Polakami a Ukraińcami w Parku Róż w Gorzowie
Kulisy awantury Polaków z Ukraińcami w centrum Gorzowa
41-latek nie żyje. Odsłaniamy kulisy awantury Polaków z Ukraińcami w centrum Gorzowa

Dlaczego tak bardzo podkreśla, że Gorzów jest fantastyczny siłą swoich mieszkańców? Dlaczego to takie ważne? Tak mi odpowiada: – Niech pan się zastanowi, czy chciałby pan odwiedzić miasto, a tym bardziej żyć w mieście, w którym nie toleruje się różnych „obcych”. W którym dochodzi do aktów przemocy albo na porządku dziennym jest niechęć do innych. Czy jednak lepiej otaczać się i stykać na co dzień z ludźmi otwartymi na innych, nie tylko pokojowo, ale i przyjaźnie do innych nastawionymi?
To jednak nie tylko kwestia „dobrego samopoczucia”, ale też konkretne korzyści. – Tacy mieszkańcy to kapitał społeczny – mówi ekspert od rewitalizacji.

Plusy Gorzowa: zaufanie, lojalność, solidarność mieszkańców

Zauważa on, że gorzowianie są sympatyczni, pomocni i mili dla siebie na co dzień. – O, widzi pan, to, to! – śmieje się, gdy akurat jakiś młodzian „bez powodu” mówi nam dzień dobry.

Ty mi nie ukradłeś krzesła, to ja ci też nie ukradnę. Ja tobie pomogłem nosić meble, to ty mi pomożesz w remoncie – może nie otynkujesz mi ścian, ale np. pożyczysz wiertarkę. Tak się buduje zaufanie, lojalność, solidarność

Kłosowski opowiada: - Wie pan, u mnie na podwórku ludzie zostawiają krzesła, na których lubią sobie posiedzieć. I nikt ich nie ukradnie, nie połamie, nie uszkodzi. Jak kupiłem mieszkanie do remontu, to mi różne towary firmy przywoziły. I nigdy, ale to nigdy nie kończyłem rozładunku sam. Zawsze znalazł się ktoś, a zwykle kilku ktosiów, którzy z sami z siebie, nieproszeni, pomogli. Nie za 5 czy 10 zł na wino. Za darmo. To jest fantastyczne zjawisko społeczne. Ty mi nie ukradłeś krzesła, to ja ci też nie ukradnę. Ja tobie pomogłem nosić meble, to ty mi pomożesz w remoncie – może nie otynkujesz mi ścian, ale np. pożyczysz wiertarkę. Tak się buduje zaufanie, lojalność, solidarność. W Gorzowie nie ma wielkich przepaści społecznych. Dominuje niska klasa średnia, która w tego typu relacje wchodzi z mało zarabiającymi znacznie łatwiej niż topowy menagment. Gorzowian nie dzieli wielki dystans typowy dla miast z gigantycznymi korporacjami i zamkniętymi osiedlami bogaczy. To są cechy, które niebywale wzmacniają tkankę społeczną, a tym samym siłę miasta.

Kolejny plus? W opinii Kłosowskiego gorzowianie w sposób „absolutnie ponadprzeciętny” utożsamiają się z miastem i angażują we wszystko, co z nim związane. – Nie wszyscy i wszędzie jednakowo, ale w trakcie tzw. marszów rewitalizacyjnych widzieliśmy, jak angażują się w sprawy swojej dzielnicy mieszkańcy Zawarcia czy śródmieścia. Może nieco mniej, ale też już w widoczny sposób mieszkańcy Słonecznego. Gorzowianie śledzą, wręcz społecznie nadzorują inwestycje. Tego typu zaangażowanie można przekuć w konkretne wsparcie zmian, ale trzeba to robić mądrze, a nie tak, jak np. przy okazji zmian w Parku Róż, gdzie opublikowano wizualizacje niemal bez drzew. Gorzowianie pomyśleli, że mają zostać wycięte i… protest gotowy – mówi Kłosowski.

Atuty Gorzowa: bliskość Berlina, lasy i jeziora w okolicy, wielkość miasta

Mieszkańcy to niejedyny jego argument przemawiający za naszym miastem. Wśród atutów Gorzowa ekspert wymienia położenie. Z jednej strony bliskość aglomeracji berlińskiej jako ośrodka kontaktów gospodarczych, ale też („nie oszukujmy się”) miejsca pracy dla rzeszy gorzowian, którzy zarobione tam pieniądze wydają w Gorzowie. Z drugiej strony korzyść z położenia jest taka, że można wyjechać z Gorzowa praktycznie w każdą stronę i po 5-15 minutach dotrzeć do jeziora lub/i lasu. – Może z powodu pandemii więcej ludzi zdało sobie z tego sprawę – zauważa mój rozmówca.

No i dodaje do atutów oczywiście coś, co niektórzy nazywają kompaktowością. Gorzów jest po prostu na tyle mały, że centrum da się obejść w 30 czy 60 minut, a jednocześnie na tyle duży, że ma nie tylko „miejskie artykuły pierwszej potrzeby”: centrum basenowe, galerie, w tym dwie z kinami, renomowany teatr, nowoczesną filharmonię, kultowy klub jazzowy. Do tego kilka albo i więcej miejsc, do których warto wejść i spędzić czas. Atut miasta to mnóstwo zieleni, w tym piękne parki w samym śródmieściu, znakomite, bo naturalne punkty widokowe oraz rzeka w ścisłym centrum.

– No i warto pamiętać, czego Gorzów nie ma: korków na drogach (remontowe są chwilowe), wielkomiejskiego tłoku i zgiełku, które dają w kość mieszkańcom wielkich aglomeracji – mówi.

Rewitalizacja Gorzowa, czyli wzorowy Kwadrat

Siedzimy akurat na Kwadracie, więc i na przykładzie Kwadratu się opieramy. Jeśli ktoś nie jest z Gorzowa, to objaśniam, że Kwadrat przez lata był obdarzany pięknymi przymiotnikami: legendarny, kultowy, klimatyczny. Trudno było temu zaprzeczyć, choć legenda tego miejsca narodziła się w czasach komuny, gdy łatwiej tam było dostać po gębie niż złapać oddech. Kwadrat cieszył się złą sławą jeszcze w latach 90. Później legenda tego miejsca polegała głównie na tym, że okupywały go okoliczne pijaczki, które wyciągały od przechodniów drobne na alkohol, a potem spały na cudnie zacienionych ławkach w alejkach Kwadratu. Wielu miejscowych ten klimat doceniało, ale obcy (czytaj: gorzowianie spoza tej okolicy) Kwadrat omijali.

W ramach rewitalizacji Kwadrat zmienił się całkowicie. Gdy siedzimy z Wojciechem Kłosowskim na ławce, na wprost bawią się dzieci. Mają „sznurowanego pająka” do wspinaczki, trampoliny i parę innych gadżetów. Maluchy i nastolatki ujeżdżają Kwadrat na rowerkach, rowerach, hulajnogach, deskorolkach. Wreszcie jest na to miejsce... Jednym z elementów zmian było wycięcie części drzew. Był krzyk, że to zamach na zieleń. Kto tu jednak zajrzy, ten widzi, że nie tylko trawy, ale i drzew nadal jest dużo („kopce” ziemi wokół nich jednak wysychają i miasto ma to poprawić). Mnóstwo jest też ławek. – Ławki, ławki, ławki – powtarzali mieszkańcy, gdy szykowaliśmy rewitalizację. Moim zdaniem jest ich nawet za dużo, ale przyjęliśmy zasadę, że głos mieszkańców jest decydujący – mówi Kłosowski.

Wiele ławek jest zajętych. Siedzą na nich emeryci, młodzi z rodzinami, single. Ktoś popija kawę z kubka, ktoś z termosu, a ktoś nalewki (no i – co to za obłędny zwyczaj! - policja wjeżdża na Kwadrat radiowozem, żeby towarzystwo wylegitymować, jakby nie mogła zaparkować pięć metrów obok, przy krawężniku). Żuli, którzy według krytyków zmian mieli zamienić ten plac w noclegownię, nie widać. Jeden śpi na ławce, ale żeby powiedzieć, że on rządzi Kwadratem, trzeba mieć dużo złej woli.

Rewitalizacji (dekomunizacji też) oparł się pomnik Wojska Polskiego, który sterczy ku górze jak betonowa pięść. – On tu nie pasuje, ale mieszkańcy powiedzieli, że to dla nich ważny pomnik. Że pod nim spoczywają kości żołnierzy. Nawet tego nie sprawdzałem, bo ważne jest to, że mieszkańcy są co do tego przekonani i że to dla nich ważne. Zostawiliśmy więc pomnik, a dziś widzę, że młodzi z jego „zboczy” zjeżdżają na rowerach czy hulajnogach. Zapytałem tych mieszkańców, czy ich to nie razi. Byli zdziwieni. „Dlaczego niby miałoby razić, dzięki temu przecież pomnik żyje”, tak mi odpowiedzieli. Serce mi się więc raduje, jak tu siedzę, bo myśmy zrobili rewitalizację według wskazań mieszkańców i oni z tego miejsca korzystają świątek piątek, lato czy zima – mówi Kłosowski.

I tu dochodzimy do definicji rewitalizacji. Jeśli ktoś sądzi, że chodzi w niej o ożywienie zdegradowanych obszarów miast, to ma tylko część racji. Cała sztuka polega na tym, żeby umiejętnie zaprosić do tego mieszkańców, aby taki obszar po zmianach spełniał ich życzenia. Bo tylko dzięki temu oni uznają sprawę za załatwioną i uszanują odnowione w ten sposób miejsce.

Minusy Gorzowa, czyli potencjał, który się marnuje

Co Kłosowskiego w Gorzowie denerwuje? Znów odpowiada bez zastanowienia: - To, że ten ogromny potencjał, czyli nietuzinkowość mieszkańców i ich niebywałe zaangażowanie w życie miasta, nie jest należycie wykorzystywane, a czasem wręcz jest marnowane.

Ul. Sikorskiego musi żyć. Mogą się tam pojawiać leżaki czy piaskownice, mogą mieć próby uczniowie szkoły muzycznej, mogą być inne występy. Ważne, żeby były na co dzień i kameralne, najwyżej z małym nagłośnieniem

A konkretnie ma na myśli m.in. to, że kolejnych inwestycji nie robi się w Gorzowie tak jak Kwadratu. – To nie jest tak, że my nie popełniliśmy tu żadnych błędów. Na rogach przebudowywanego Kwadratu ustawiliśmy jego wizualizacje, żeby ludzie mogli zobaczyć, co tu będzie. To był pomysł dobry, ale niewystarczający. Przy przebudowie Chrobrego czy Sikorskiego poszedłbym dalej. I zadbał, aby firma wyłoniona w przetargu ułamek kosztów przeznaczyła na banery wizualizacyjne aktualizowane np. co trzy miesiące. Dzięki temu byłoby ładniej, bo to lepsze niż blaszane płoty, a mieszkańcy widzieliby, co tu będzie, śledzili postęp prac i nie musieliby biegać do mediów ze skargami, że coś się przeciąga.

Bardziej jednak Kłosowskiego denerwuje to, że Sikorskiego zrobiono bez porządnych konsultacji społecznych. – Już są głosy, że to betonowa pustynia itd. Lepiej dodać do inwestycji pół roku na jej planowanie z mieszkańcami – podkreśla. Nowego deptaka na Sikorskiego nie przekreśla, bo wiele zależy od tego, jak zostanie zagospodarowany. – To miejsce musi żyć. Mogą się tam pojawiać leżaki czy piaskownice, mogą mieć próby uczniowie szkoły muzycznej, mogą być inne występy. Ważne, żeby były na co dzień i kameralne, najwyżej z małym nagłośnieniem. Hałas zniechęca mieszkańców okolicy, jak to się zdarzyło na odnowionym Kwadracie. I znów: zamiast korzyści konflikt gotowy – mówi.

Denerwuje Kłosowskiego w Gorzowie to, że zaniedbuje się ludzi i miejsca, a „czym innym Gorzów może przyciągać?”. – Z jednej strony robi się więc świetną ścieżkę wzdłuż Kłodawki, ważne: razem z mieszkańcami. Z drugiej nie wspiera się takich miejsc jak unikalny klub MagnetOffOn. Tego typu miejsca potrzebują publicznego wsparcia. Jak się chce posłuchać muzyki światowej, to się ją znajdzie - i to w lepszym wykonaniu - w Warszawie czy Wrocławiu.

Ale muzykę lokalną, gorzowskich zespołów posłuchasz tylko w Gorzowie, tylko w swoim klubie. To jest, coś za czym będziesz tęsknił, gdy wyjedziesz na studia do dużego miasta

I to jest coś co po tych studiach może z powrotem ściągnąć cię do Gorzowa albo przynajmniej sprawić, że będziesz Gorzów regularnie odwiedzał i wszędzie promował. To dlatego chcieliśmy, żeby w sąsiedztwie szkół zawodowych po dawnym szpitalu przy Warszawskiej był kwartał kultury. Wbrew pozorom środowiska „techniczne” potrafią wchodzić w znakomite relacje z artystycznymi, rozwijając młodych ludzi, budując ich więź z miastem i klimat miejsca. Z tych powodów chcieliśmy, żeby w willi Jaehnego był Instytut Papuszy. W połączeniu z biblioteką kultura wylewałaby się do Parku Róż. Teraz w willi ma powstać siedziba organizacji biznesowej, będą więc pokoje konferencyjne itp. Biblioteka też w tym sensie pozostaje martwa, zmarnowaliśmy więc potencjał tego miejsca, no i możliwość wykorzystania absolutnie unikalnego zakorzenienia kultury cygańskiej w Gorzowie – denerwuje się (choć tego nie okazuje) Kłosowski.

Rewitalizacja w Gorzowie: nie chodzi o „sztukę dla sztuki”

Podkreśla on, że rewitalizacji to nie „sztuka dla sztuki”. – Nie chodzi o to, żeby starą kamienicę czy mieszkania w niej kupił i odnowił obojętnie kto, bo to może zrobić biznesmen i zamienić w pokoje na godziny. Tylko czy to buduje klimat miasta i tworzy dobre sąsiedztwo? – pyta Kłosowski.

Takie mieszkanie w kamienicy kupił sam, tuż koło Kwadratu. – W oku cyklonu, miejscu kumulowania się problemów społecznych Gorzowa. Stanąłem do przetargu, kupiłem kompletnie zrujnowane mieszkanie, które sam do tej pory remontuję – mówi z uśmiechem. Dlaczego? Po dwóch latach planowania i wdrażania rewitalizacji w Gorzowie postanowił zobaczyć, jak ona działa w praktyce.

Nie chodzi o to, żeby starą kamienicę czy mieszkania w niej kupił i odnowił obojętnie kto, bo to może zrobić biznesmen i zamienić w pokoje na godziny

I jak ją ocenia? – Niektóre rzeczy mnie cieszą, inne smucą. Ekspert jednak nie jest od tego, żeby wystawiać oceny, a raczej obserwować, doradzać… - mówi.
- Czyli urzędnicy sobie z tym nie radzą?
- Przeciwnie, szefowej gorzowskiego biura rewitalizacji Anny Bonus to ja niczego nie nauczyłem. To jeden z najlepszych fachowców w Polsce. Ma znakomitą wyobraźnię i intuicję, a do tego jest świetnie urzędniczo poukładana, której to cechy ja od niej mógłbym się uczyć (śmiech – red.).
- To kto nie ogarnia?
- Decydenci.
- Prezydent?
- Jacek Wójcicki, owszem, stracił trochę zapał do rewitalizacji, ale prezydenci muszą uwzględniać warunki, w jakich działają i wynikające z nich ograniczenia.
- A gdyby tak jaśniej?
- Ja, proszę pana, mniej więcej jedną trzecią swoich „pomysłów na miasto” zwykle wyrzucam po przyjeździe na miejsce. Chodzę, zaglądam w podwórka, rozmawiam z mieszkańcami, z lokalnymi przedsiębiorcami. I okazuje się, że to, co wymyśliłem wcześniej, zupełnie nie przystaje do realiów. Potem, jak już coś wdrażamy, też trzeba ciągle reagować na pojawiające się problemy czy nowe trendy. Trzeba to, co się robi korygować, ustawicznie rewidować swoje poglądy, poprawiać metody działania, zmieniać to, co zmienić trzeba i można. To jest, a właściwie powinien być proces ciągły. W Gorzowie są tymczasem np. radni, którzy jak sobie wymyślili „pomysł na miasto” 10, 20 czy 30 lat temu, tak się go trzymają.
- To w szkolnej skali jaką ocenę by pan postawił rewitalizacji Gorzowa?
- Jeśli muszę, to na dziś między czwórką z minusem a trójką z plusem. Od początku, już w 2016 r., jednak mówiłem, że takie programy ocenia się najwcześniej po ośmiu latach. Proszę więc mnie zapytać o to ponownie za dwa lata.

Jak Wojciech Kłosowski ocenia rewitalizację Gorzowa?

od 12 lat
Wideo

echodnia.euNowa fantastyczna atrakcja w Podziemnej Trasie Turystycznej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto