Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorzowski Sierpień. Nie byli na demonstracji, a... usłyszeli wyroki więzienia

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Dwa lata temu odbyła się inscenizacja odtwarzająca wydarzenia z 1982 r.
Dwa lata temu odbyła się inscenizacja odtwarzająca wydarzenia z 1982 r. Jarosław Miłkowski
Represje po manifestacji z 31 sierpnia 1982 dotknęły nawet tych, którzy... nie brali w niej udziału. Na trzy i pół roku więzienia skazano chirurga Marka Jaworuckiego, który tylko przyglądał się demonstrantom. Jarosław Romański, który w czasie zamieszek służył do mszy, dostał wyrok trzech lat pozbawienia wolności

- Represje, gdy się na nie patrzy, nie miały specjalnie logiki. Dopadały działaczy dawnej Solidarności, co mogło sugerować zemstę za okres wcześniejszy albo chęć wyeliminowania. Część sądzonych to byli ludzie zupełnie przypadkowi, a część to byli zwykli chuligani, bo i tacy w tej demonstracji uczestniczyli. Oni byli potrzebni władzy, by nadać demonstracji charakteru chuligańskiego wybryku - mówi o skutkach demonstracji z 31 sierpnia 1982 r. Dariusz Aleksander Rymar, szef Archiwum Państwowego w Gorzowie. - Była widoczna przypadkowość, czyli złapano kogoś, nie ważne gdzie, w jakich okolicznościach, później podstawiano funkcjonariuszy SB, czy milicjantów, którzy zgodnie poświadczali, że widzieli tego człowieka, choć go wcześniej na oczy nie widzieli. Chodziło o zastraszenie społeczności miasta - dodaje Rymar.

Chirurg był w kościele, a trafił do wiezienia
Jedna z takich historii dotyczyła lekarza Marka Jaworuckiego, a szeroko opisywana była na łamach lokalnej prasy (wspomina o tym na wcześniejszych stronach Ireneusz Grzegolec).
W czasach, gdy GL była dziennikiem należącym do komunistycznej władzy, pojawił się w niej fragment: „Za kinem Słońce i na ul. 30 Stycznia utworzono z barakowozu i części ogrodzeń dwie barykady, spoza których atakowano siły porządkowe. W tej grupie wyróżniał się swoją agresywną postawą i zagrzewaniem do dalszej walki z siłami porządkowymi chirurg z Wojewódzkiego Szpitala w Gorzowie Wlkp. Marek Jaworucki”. Sam chirurg był w tym czasie gdzie indziej.

„Wtedy, 31 sierpnia, z dzieckiem przygotowywałem się do szkoły. Byliśmy w kościółku z dwiema córkami, jedna młodsza, druga starsza, a starsza szła do szkoły. Dziecko miało duże przeżycie. Ale nie poszedłem wtedy do szkoły, bo w nocy wyciągnęli mnie z domu. O pierwszej w nocy (z 31 sierpnia na 1 września) przyszło czterech takich panów, włożyli nogę między drzwi, jeden błysnął legitymacją i powiedział, żebym wziął ciepłe rzeczy ‘bo na pewno szybko w domu nie będę’. Jak mnie przewieźli na dołki na ul. Kosynierów Gdyńskich, to spotkałem tam tego pana płk. Kosiorowskiego (którego kiedyś wcześniej opatrywałem), to udał, że mnie nie poznaje. Zresztą jak wszyscy inni. Jedyną pozytywną jednostką z milicjantów to był jeden człowiek, który był w jednostce obsługującej drogownictwo. On jako jedyny dał wiarę, że ja nie uczestniczyłem w rozróbach. A reszta, co tam” - opowiadał Dariuszowi A. Rymarowi chirurg.

„31 sierpnia byłem w okolicach tych różnych zajść z żoną i sąsiadami. Ale byłem takim uczestnikiem, który na to patrzył z dala. Ale władza uznała mnie za tego, który działał tam okrutnie. Ja myślę, że oni chcieli zastraszyć środowisko lekarskie rym moim zamknięciem” - wspominał dalej Jaworucki. Został skazany na trzy lata więzienia. Siedział w Wawrowie, Międzyrzeczu, przy Młyńskiej w Poznaniu oraz w Sieradzu. „Zmuszano mnie do pracy i opatrywania współwięźniów. Jak ktoś się w nocy pociął, to ciągano mnie i nakazywano udzielanie pomocy. A normalnie, jak któremuś ze strażników przyszła na to ochota, to można było dostać kopniaka w tyłek albo zostać zrzuconym ze schodów” - wspominał.

Służył do mszy. Dostał wyrok za udział w demonstracji
Na trzy i pół roku więzienia za udział w demonstracji, w której nie uczestniczył, skazany został też Jarosław Romański, który wcześniej zakończył internowanie. W czasie demonstracji 31 sierpnia był w mieszkaniu Teresy Klimek, nauczycielki, ale też działaczki Klubu Inteligencji Katolickiej i Solidarności. Wyszedł z niego, jako jedna z ostatnich osób, po około czterech godzinach, by pójść na wieczorną mszę do katedry.

- W katedrze było trudno wytrzymać. Było bardzo mało ludzi z tego powodu, że były tam wstrzelone granaty łzawiące. Ksiądz Witold Andrzejewski (legendarny duszpasterz gorzowskiej Solidarności - dop. red.) odprawiał mszę, ja służyłem do mszy. Mieliśmy załzawione oczy, bo jeden z granatów był w części ołtarza - opowiada Jarosław Romański. W demonstracji nie wziął udziału tylko dlatego, że poprosił go o to Edward Borowski, pierwszy przewodniczący gorzowskiej Solidarności. - Kilka dni przed demonstracją powiedział mi, abym pod żadnym pozorem nie pojawił się w jej czasie w okolicy katedry - tłumaczy gorzowianin.
Kilkanaście godzin po wyjściu z katedry był już zatrzymany.
- 1 września był pierwszy dzień mojego powrotu do pracy. Zostałem zabrany parę minut po szóstej z zakładu w Silwanie i przewieziony do domu. SB-ecy przyszli z funkcjonariuszami ZOMO, którzy wrzucili granat łzawiący do mieszkania, gdzie leżał mój półroczny chrześniak. Zostało przeszukane mieszkanie. Znaleziono „bibułę” (czyli nielegalne, zdaniem ówczesnej władzy, wydawnictwa - dop. red.). Zostałem zatrzymany. Zatrzymano także mojego szwagra. I to również pod tym samym zarzutem, czyli udziału w demonstracji. Powiedziano jemu, że będzie siedział. Jedyna rzecz, która jego uratowała, to że był w pracy. Od 14.00 do 22.00, pracował w Zrembie. Gdy powiedział SB-kom, oni to sprawdzili, przetrzymali go 48 godzin i wypuścili. Mówili mu jednak: „Dla nas byłeś na demonstracji. Będziesz siedział” - opowiada Romański.

W sądzie rozprawa Romańskiego nie miała nic wspólnego ze sprawiedliwością i z prawdą.
- Każdy ze świadków oskarżenia mówił, co innego. Jeden mówił, że stałem na ogrodzeniu, drugi, że stałem w innym miejscu, a trzeci powtarzał, że poruszałem się po całym placu i nawoływałem i szturchałem ludzi, by byli bardziej aktywni - mówi gorzowianin. Z zasądzonego wyroku trzech i pół roku więzienia odsiedział kilka miesięcy, a następnie wyemigrował z kraju. Kilkanaście lat temu, po ponad ćwierćwieczu, poszedł do sądu po sprawiedliwość. W sądzie udało się udowodnić rzem funkcjonariuszom, że kłamali. W lutym 2009 r. usłyszeli prawomocny wyrok roku i trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata za składanie w stanie wojennym fałszywych zeznań.

Materiał powstał w oparciu o wydawnictwo „31 sierpnia 1982 r. w Gorzowie Wielkopolskim” wydane w 2019 roku przez Instytut Pamięci Narodowej oraz w oparciu o debatę online „Przeciwko stanowi wojennemu. 31 sierpnia 1982 r. w Gorzowie Wielkopolskim” zorganizowaną przez IPN.

Czytaj również:
Instytut Pamięci Narodowej pokazuje, jak rodziła się opozycja

WIDEO: Wydarzenia Gorzowskie - rekonstrukcja wydarzeń z 1982 r.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto