Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jędrzejczakowi biada

redakcja
redakcja
redakcja
Już kilka tygodni temu zakończył się proces „Jędrzejczaka i innych", a dyskusja nie ustaje. Bynajmniej nie o wyroku. Dyskutuje się o tym, co zrobić z prezydentem, a właściwie – co on sam powinien uczynić.

Należę do tej milczącej większości mieszkańców Gorzowa, którzy są zdegustowani lub co najmniej – skonsternowani wyrokiem. Długo się wahałem, czy przerwać to milczenie, ale zdopingował mnie Marek Surmacz, który od dawna przebiera nogami, by dostać się znowu na ratusz, a ostatnio zażyczył sobie „klauzuli natychmiastowej wykonalności wyroku" i aresztowania Jędrzejczaka w sali sądowej. Aż chciałoby się zapytać sierżanta Surmacza, gdzie się nauczył takiego prawa? Na wieczorowych kursach dla milicjantów?Nim przejdę do meritum, winien jestem przypomnieć, że przed 10 laty
ja i mój tygodnik „Ziemia Gorzowska"
byliśmy najzagorzalszymi krytykami Jędrzejczaka, a dziś też nie zamierzam go bronić, choć przyznaję – wiele jego dokonań broni się sama. To ja jednak w 1998 r. przestrzegałem przed powierzeniem Jędrzejczakowi tego urzędu, a w 2002 r. musiałem go przepraszać za „wyprawę na kangury", straciwszy jednocześnie swój tygodnik, dziś więc mógłbym mieć prawo do satysfakcji („a nie mówiłem"), tymczasem wyrok Sądu Okręgowego w Gorzowie przyjąłem z dużym dystansem.Przede wszystkim jestem zaniepokojony skalą i sposobem ingerencji polskiego wymiaru sprawiedliwości w działalność samorządnych gmin i jej organów. Najbardziej spektakularnym przykładem jest sprawa prezydenta Poznania, dla którego byłoby lepiej, gdyby Stary Browar podzielił los Czerwonego Spichlerza w Gorzowie.Po wtóre – rozmiar gorzowskiego procesu. 17 osób, co najmniej kilka różnych wątków, które można byłoby logicznie podzielić, by przeprowadzić kilka mniejszych procesów, sprawniej i wnikliwiej. Ale to stara jakobińska metoda, zebrać wszystkich do kupy, niech lud zobaczy, ilu ma wrogów. Polski wymiar sprawiedliwości nie potrafi się otrząsnąć z takich praktyk. Im dłuższa ława oskarżonych, tym większa afera.Po trzecie wreszcie – wyrok. 6 lat dla prezydenta! A przecież nawet miesiąc aresztu w zawieszeniu na 5 lat dla b. posła i polityka równa się śmierci publicznej. Każdy, kto choć trochę śledzi praktyki polskiego sądownictwa, wie,
ile się trzeba nakraść,nagwałcić, nadilować, by zarobić 6 lat odsiadki. Przy czym zwykły opryszek zawsze może liczyć na jakieś względy sądu, jak dotychczasowa niekaralność, stałe zajęcie, dobra opinia u sąsiadów. Jędrzejczak nie miał na co liczyć. Za co więc te 6 lat? Jak ktoś fajnie określił – za to, iż samodzielne przedsiębiorstwa zmusił do niekorzystnego rozporządzania swym majątkiem. Ale ci, którzy odpowiadali za te przedsiębiorstwa, dostali znacznie niższe kary, a nawet w zawieszeniu. Jędrzejczak, który jak podkreślił sąd, nie wziął dla siebie ani złotówki, ma jeszcze oddać milion. Nie upadłej firmie, ale syndykowi. Jak znam praktykę „polskiego upadania", syndyk tak długo będzie likwidować firmę, aż przeje ostatnią złotówkę z tego miliona. Ciekawe, kto podsunął taki pomysł?
Gorzowski sąd zawsze chciał uchodzić za najbardziej pryncypialny w kraju. Mało kto już pamięta, ale to właśnie w Gorzowie zapadły najsurowsze w Polsce wyroki za grudniowe strajki w stanie wojennym. Nawet sąd wojskowy w Katowicach miał więcej litości od sędziego Rutkowskiego, choć kudy strajkowi w gorzowskim „Ursusie" do strajku w Hucie „Katowice"? A dziś? W Piotrkowie Trybunalskim, który przed laty w mediach rywalizował z Gorzowem o tytuł najbardziej skorumpowanego magistratu, były prezydent dostał w końcu tylko 3,5 roku więzienia. Za łapówki! Z kolei b. prezydent Zduńskiej Woli, uwolniony od zarzutu korupcji, skazany został na 2 lata „w zawiasach" za „wielokrotne przekroczenie uprawnień". Można powiedzieć, że mieli szczęście, bo nie wpadli w ręce gorzowskiej Temidy.Dziś bohaterem gorzowskiego internetu jest sędzia Dariusz Hendler. Jak grzyby po deszczy mnożą się jego galerie, pokazujące sędziego z profilu i en face. Gawiedź jest zachwycona. Jej zdaniemsędzia dowiódł swej niezawisłości, odwagi i sprawiedliwości. Podejrzewam, iż gdyby wyroki były bardziej surowe, podziw byłby proporcjonalnie większy.
Ostatniego dnia procesu, który ciągnął się dwa i pół roku, na wpół przysłonięty 60 tomami akt sędzia Hendler ogłosił, że za tydzień będzie wyrok. I słowa dotrzymał. Dla internautów to dowód profesjonalizmu. Ja odebrałem to jako sygnał dla adwokatów i oskarżonych: gadaj zdrów, jak i tak swoje wiem...
Około 30 miesięcy zmagania się z oporną materią aktu oskarżenia i tylko 7 dni i nocy na rozważenie 17 indywidualnych win i odpowiedzialności. Chyba że szkic wyroku był od dawna gotowy albo wyrok z uzasadnieniem został przepisany, co wcale nie jest rzadkością, z aktu oskarżenia.I po sprawie. Można iść na urlop.Nie zamierzam dyskutować o winie Jędrzejczaka i innych skazanych. Za mało wiem o sprawie, przebieg procesu śledziłem powierzchownie, nie bardzo ufając mało kompletnym sprawozdaniom sądowym. Ostatnio np. reporterzy nie potrafili odróżnić końcowego wystąpienia obrońcy od ostatniego słowa oskarżonego.Nie wierzę jednak wyrokom wydawanym w ekspresowym tempie i za bardzo po myśli prokuratora.17 oskarżonych, tyluż obrońców, co najmniej kilka kancelarii, to z jednej strony. Po drugiej – pani prokurator znająca sprawę tylko z aktu oskarżenia, jeden sędzia, z natury rzeczy laik ekonomiczny. Do tego dziesiątki ekspertyz i eksperci, którzy czasami nawet nie wiedzieli, co oceniają. Trzeba naprawdę geniusza, by to wszystko ogarnąć. Póki co geniusz taki się znalazł.
Tymczasem toRzeczpospolita płaci.
Czyli my. Nie znam jednak przypadku, by jakiś prokurator czy sędzia, który tak gorliwie tropi cudze złotówki, sam spróbował policzyć te, którymi bezprzytomnie szasta, ciągnąc bez końca i nie zawsze ze skutkiem śledztwa i procesy. Nie wierzę jednak, by w państwie prawa, także do informacji, ktoś odważył się ujawnić te kwoty. Tymczasem gorzowski proces, plus te kilka lat wcześniejszego dochodzenia, kosztował nas na pewno już wiele milionów, jeśli nie więcej. I będzie jeszcze więcej. Bo w takim wielowątkowym procesie z tyloma oskarżonym uzasadnienie musi „mieć swój ciężar gatunków", a przynajmniej – objętość. I wystarczy, że sędzia pomyli gdzieś numer kart dowodowych, przemilczy jakiś dowód lub argument obrony, czy pogubi się w wątkach – wszystko zacznie się od nowa. W takich gigantycznych procesach to normalka. Byłbym zdziwiony, gdyby sędzia Hendler obronił swój wyrok w wyższej instancji.Otwartą kwestią pozostaje, co po Jędrzejczaku? Niezależnie od ostatecznego rezultatu tego procesu, jego prezydentura prędzej czy później się skończy. Ale odpowiedź na to pytanie już się tu nie zmieści.
Jerzy Zysnarski
ps. Jerzy Zysnarski był wieloletnim radaktorem naczelnym nieistniejącego już tygodnika ,,Ziemia Gorzowska''

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jędrzejczakowi biada - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto