Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katedra płonęła. Proboszcz skazany. - Zostałem napiętnowany - skarży się duchowny

Redakcja
Straż pożarna odebrała zgłoszenie o pożarze o 18.28. Alarmy wewnątrz katedry sygnalizowały zagrożenie dużo wcześniej.
Straż pożarna odebrała zgłoszenie o pożarze o 18.28. Alarmy wewnątrz katedry sygnalizowały zagrożenie dużo wcześniej. Tomasz Rusek
- Czuję się ofiarą zarzutów. Nie przyczyniłem się do pożaru – mówił w sądzie proboszcz. – Oskarżony powinien był zrezygnować z przyjęcia funkcji – odpowiadał sędzia. Po prawie roku zakończył się proces w sprawie zaniedbań w katedrze.

Jeden rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, 14 tys. zł grzywny oraz 10 tys. zł na fundusz pomocy ofiarom przestępstw, a do tego podanie wyroku do publicznej wiadomości na tablicy w sądzie – taką karę usłyszał w sądzie rejonowym ks. Zbigniew K., proboszcz parafii katedralnej.

Na ławę oskarżonych duchowny trafił, bo 1 lipca 2017 r., doszło do pożaru wieży katedry. Gorzowianie, którzy świętowali wówczas dni miasta, zobaczyli ogień tuż przed 18.30. Po pożarze zostało wszczęte śledztwo. Trwało prawie 21 miesięcy. Wykazało ono, że zarówno ks. Zbigniew K., jak i jego poprzednik – ks. Zbigniew S. dopuścili się szeregu zaniedbań.
- Jako zarządcy obiektu nie wykonywali obowiązków związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa pożarowego wieży katedralnej. Nie wykonywali też obowiązków z utrzymaniem jej w należytym stanie technicznym i użytkowaniem jej w sposób zgodny z przepisami – mówił 1 kwietnia zeszłego roku Roman Witkowski, ówczesny rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie. Zdaniem prokuratury, duchowni co najmniej raz w roku nie przeprowadzali badań instalacji elektrycznej. Oprócz tego w wieży nie było sprawnej instalacji przeciwpożarowej, a sama wieża nie była oddzielona od głównej części kościoła drzwiami przeciwpożarowymi. Jak wyszło w śledztwie, w katedrze nie było też przygotowanej instrukcji na wypadek pożaru.

Kuria stanęła w obronie

Dlaczego zarzuty postawiono dwóm proboszczom – byłemu i obecnemu? Bo, zdaniem prokuratury, zaniedbania były już od czasu, gdy wieża zmieniła swoją funkcję z dzwonnicy na turystyczną.
W latach 2006-2007 w wieży powstała platforma widokowa, stworzono też część muzealną. Do tych zmian doszło za probostwa księdza S. 1 sierpnia 2012 r. proboszczem katedry został ksiądz K. Obu duchownym postawiono takie same zarzuty. Różniły się one tylko datami pełnienia przez nich funkcji. Prokuratura mówiła wówczas, że „sprawa nie musi zakończyć się aktem oskarżenia”.
Gdy prokuratura postawiła zarzuty, głos zabrała kuria diecezjalna. „Prokurator przyjmuje, iż tak były, jak i obecny proboszcz parafii katedralnej chcieli umyślnie sprowadzić niebezpieczeństwo nieszczęśliwego zdarzenia. Takie stanowisko organów ścigania jest błędne” – napisała w oświadczeniu. Obaj proboszczowie zgodnie nie przyznawali się wówczas do winy.

Były proboszcz się przyznał

Akt oskarżenia pojawił się jednak po niespełna miesiącu.
- Zbigniew S. i Zbigniew K. nie złożyli od tego czasu żadnych wniosków dowodowych, nie chcieli też składać wyjaśnień. Gdyby to zrobili, być może postępowanie poszłoby w inną stronę, a tak nie było podstaw, by nie zakończyć go aktem oskarżenia – mówił pod koniec kwietnia 2019 r. rzecznik prokuratury.
Sąd sprawą proboszczów zajął się w czerwcu zeszłego roku. Okazało się wtedy, że będą jednak… dwa postępowania sądowe. Tuż po tym, gdy akt oskarżenia wpłynął do Sądu Rejonowego w Gorzowie, były proboszcz postanowił dobrowolnie poddać się karze (a tym samym przyznać do winy). Jak ustaliła nieoficjalnie GL, ksiądz chciał szybko zakończyć sprawę, która – to żadne zaskoczenie – wzbudzała zainteresowanie wielu mediów. Nie pojawił się ani razu w sądzie (nie miał takiego obowiązku). 22 sierpnia 2019 r. formalnie sędzia Magdalena Kowalczyk orzekła karę: rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz 7 tys. zł grzywny.

Alarm wył przed mszą

Dzisiejszy proboszcz, ks. Zbigniew K., czuł się niewinny. 8 października zeszłego roku ruszył jego proces.
Jednym z pierwszych świadków był ówczesny wikariusz w katedrze. To jeden z kapłanów, który 1 lipca 2017 r. odprawiał wieczorną mszę, w trakcie której przechodnie dostrzegli wydobywający się dym z katedralnej wieży. Wikary mówił w sądzie, że tuż przed mszą włączył się alarm przeciwpożarowy, którego sygnał dochodził z wieży do centrali w zakrystii: – Byłem w kościele od 17.00 i on załączył się z dwa-trzy razy do momentu mojego wyjścia na mszę – opowiadał na sali rozpraw.
Alarm był słyszalny tylko w katedrze. System przeciwpożarowy został zainstalowany w świątyni pod koniec lat 90. Przez około dziesięć lat sygnał o zagrożeniach trafiał do straży pożarnej przy ul. Dąbrowskiego. Kilkanaście lat temu strona kościelna zerwała jednak umowę z firmą, która odpowiadała za przesył sygnału z katedry do strażaków.
O włączających się alarmach mówił też mężczyzna, który 1 lipca 2017 zastępował organistę. – Kościelny mówił coś w stylu: „Znowu alarm się włączył” – opowiadał. Gdy przed mszą, którą przerwała akcja strażaków, wchodził na chór, gdzie były organy, odniósł wrażenie, że palą się zielone lampy z napisem „wyjście ewakuacyjne”. Etatowy organista widział je już 29 czerwca.
Tuż przed 1 lipca w katedrze były problemy z elektryką. – Problemy zaczęły się po burzy, która musiała być w środę 28 czerwca. W czwartek chciałem wyświetlić z rzutnika teksty po łacinie i już był problem. Z elektryką musiało być coś nie tak, bo uszkodzenia piecyka w zakrystii powodowały wyłączenie organów – mówił organista w sądzie.

Prokurator: - Szczęście, że nikt nie zginął

Proces trwał prawie rok, w jego trakcie sąd wezwał nawet biskupa. 11 września wybrzmiały mowy końcowe.
- Myślę, że na długie lata, o ile Dni Gorzowa będą jeszcze organizowane, święto miasta będzie kojarzyło się z pożarem katedry. Spacerując po odnowionej części Gorzowa w centrum, mieszkańcy też będą wspominać wydarzenia z 1 lipca 2017 roku. Do tego, co się stało, przysłużył się Zbigniew K. – zaczął swoją mowę prokurator Mariusz Dąbkowski, autor aktu oskarżenia.
– Nikt nie zarzuca księdzu, że wziął dwa kanistry benzyny i podpalił katedrę, ale że wskutek zaniechań doprowadził do pożaru – mówił dalej. Przekonywał, że duży wpływ na zaniedbania ze strony kościelnej miała niechęć do wydawania pieniądzy: - Zaniechanie opłaty [za system przeciwpożarowy – dop. red.], wynika z tego, że trzeba opłacać abonament. Zrobienie przeglądów instalacji elektrycznej to też pieniądze. Przeglądy były robione w 2007 i 2012 r. To też jednak nie zostało zlecone przez oskarżonego, tylko przez diecezjalnego ekonoma. Od tamtego czasu nie działo się nic. Nie wystarczy spojrzeć, czy spadła dachówka. Trzeba czasami sięgnąć po pomoc specjalistów – mówił dalej prokurator. Wytykał też łamanie procedur w wieży: - Maksymalnie mogło na nią wchodzić 10 osób, a wchodziło 20. Szczęście, że nikt nie zginął. Na proboszczu spoczywa obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa ludziom, którzy przychodzą do kościoła. Tym obowiązkom Zbigniew K. nie sprostał – mówił prok. Dąbkowski na sali rozpraw.
W trakcie kilkudziesięciominutowej mowy końcowej (i tak skróconej ze względu na konieczność wygłaszania jej w maseczce ochronnej) prokurator przywoływał też swoje rozmowy ze strażakami, którzy brali udział w akcji gaśniczej: – Jeden z nich, który wszedł do wieży, mówił: „Paliło się na powierzchni około 10 mkw. Część stropu była już przepalona”. Wyobraźmy sobie, że wszystko działałoby należycie, straż jest przecież po sąsiedzku. „Gdybym kilka minut wcześniej zrobił natarcie wodą, byłoby po sprawie” mówił strażak. Ale alarmu nie było… - wygłaszał mowę prokurator. Kara, o którą wnosił, była niemal taka, jaką orzekł sąd. Różniła się tym, że chciał, by grzywna wynosiła nie 14 tys., a 20 tys. zł. Poza tym chciał, by ksiądz K. „powstrzymywał się od pełnienia funkcji związanych z realizacją zadań i obowiązków dotyczących zapewnienia ochrony przeciwpożarowej obiektów budowlanych”.

Gdzie była straż pożarna?

Adwokat Marek Hrybacz, obrońca proboszcza, wnosił o uniewinnienie księdza. Przekonywał też o zaniedbaniach ze strony strażaków:
- Firma demontująca w 2008 r. nadajnik [systemu przeciwpożarowego – dop. red.] przekazała tę informację straży pożarnej. Straż pożarna legitymizowała taki stan rzeczy w katedrze. Ona ma przecież cały szereg środków perswazji, z zakazem wstępu do obiektu włącznie. Skoro tego nie robiła, może to świadczyć o niewielkiej wadze uchybień. Komendant Państwowej Straży Pożarnej powinien wydać decyzję. Teraz straż pożarna przeprowadza szereg kontroli obiektów sakralnych, ale przed pożarem nie miało to miejsca – mówił adwokat.

Proboszcz: - Zostałem napiętnowany

Mowę końcową wygłosił też proboszcz: - Czuję się ofiarą tych zarzutów. Troszczyłem się i troszczę o Kościół. W tym nieszczęściu pożaru mam Pana Boga, mam też ludzi, którzy mi pomagają. Jako kapłan pierwszym moim zadaniem jest duszpasterstwo, jest troska o życie duchowe. Parafia nie prowadzi działalności gospodarczej, nie jest firmą, a proboszcz nie jest menedżerem. Nigdy nie miałem żadnych uwag ze strony straży pożarnej. O tych zadaniach zupełnie nie wiedziałem. Nie przyczyniłem się do pożaru katedry. Kocham Kościół, kocham katedrę. Postawione mi, niesłusznie, zarzuty utrudniają mi życie. Zostałem napiętnowany, osądzony. Czuję się jak ofiara. Mam nadzieję, że wydany wyrok nie będzie mnie wiązał z tym pożarem – mówił duchowny.

Sędzia: - Trzeba było wziąć kursy

- Te wyjaśnienia są naiwne i infantylne – odpowiadał, już w uzasadnieniu skazującego wyroku, sędzia Łukasz Gawdziński. – Oskarżony miał świadomość, że przejmuję katedrę z dobrodziejstwem inwentarza. Powinien był wziąć jakieś kursy lub zrezygnować z przyjęcia funkcji – mówił sędzia. Podkreślał, że proces nie dotyczył pożaru. - Gdyby tak było, zarzut byłby inny. Prawo budowlane wyraźnie mówi, że obiekt należy utrzymywać w należytym stanie. A kto jest za to odpowiedzialny? Z ustawy wynika, że właściciel i zarządca obiektu, a zarządcą jest w tym przypadku oskarżony. Brak działania straży pożarnej czy innych służb nie wpływa na działania oskarżonego – mówił sędzia. Tłumaczył też, dlaczego sąd orzekł karę surowszą niż w przypadku poprzedniego proboszcza: - Wynika to z tego, że on przyznał się do winy.
Wyrok jest nieprawomocny. Apelacja jest jednak więcej jak pewna.

Kiedy katedra znów ożyje?

Remont katedralnej wieży po pożarze a także prace remontowe wewnątrz świątyni powoli zmierzają do końca. Od miesięcy katedra ma już nowy hełm, w środku kościoła jest m.in. nowa posadzka, oczyszczone zostały cegły XIII-wiecznej katedry. Coraz bliżej jest też powrotu wiernych do świątyni. Pierwsza msza święta po pożarze została zaplanowana na już 23 października.

Czytaj również:
Sąd potraktował księdza jak bandytę. Wyrok na proboszcza katedry w Gorzowie jest niebywale surowy i po ludzku niesprawiedliwy (opinia)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto