AGENCJA INWESTYCYJNA STILON GORZÓW WLKP. – ODRA WODZISŁAW ŚLĄSKI 4:3 (0:3)
- Bramki: Drozdowicz 2 (65, 85), Vaskou (83), Kopeć (88 – z karnego) – Batelt (7), Kalisz (39), Roguła (45+5 – z karnego).
- Agencja Inwestycyjna Stilon: Szymaniuk – Śledzicki (od 46 min Vaskou), Karoń (od 46 min Trepczyński), Wenerski – Kaniewski, Wiśniewski, Maliszewski (od 75 min Szałas), Kaczor (od 46 min Przybylski) – Kopeć, Drozdowicz, Kurlapski (od 75 min Milewski).
- Odra: Szewczyk – Mroczko, Miensopust, Batelt, Krężelok – De Sena (od 55 min Oślizlok), Zdunek, Mociak (od 65 min Flak), Białas – Roguła (od 85 min Popczyk), Kalisz (od 85 min Gajda).
- Żółte kartki: Karoń, Kaczor, Wiśniewski – Kalisz, Krężelok, Zdunek.
- Sędziował: Paweł Wrzeszczyński z Kalisza.
- Widzów: 1 tysiąc.
Faworyt... tylko na papierze
Stilon podejmował w sobotę ostatnią drużynę w tabeli, z którą jesienią wygrał na jej boisku aż 6:1. Był więc murowanym faworytem rewanżu. I rzeczywiście, sięgnął po trzy punkty, ale w okolicznościach, o których będzie się mówiło… jeszcze latami!
Na stadionie od początku było elektrycznie, bo zarówno z sektorów kibiców gości (przyjechało ich 130), jak i gospodarzy płynęły rynsztokowe wyzwiska. Frustrację gospodarzy pogłębiały wydarzenia na boisku. Wodzisławianie już w 7 min objęli prowadzenie po „główce” bardzo wysokiego stopera Michała Batelta, który skorzystał z dokładnego dośrodkowania Brazylijczyka Vitala Gomesa De Seny z kornera. W 20 min gracz z Ameryki Południowej mógł podwyższyć na 0:2, lecz po jego uderzeniu z 14 m piłka trafiła w słupek. Gorzowianie byli bezradny w atakach pozycyjnych, nie potrafili wyprowadzać kontr.
Frustracja szalikowców i piłkarzy
I wtedy stało się. W 33 min frustracja szalikowców Stilonu sięgnęła zenitu. Najpierw spowodowali przerwanie meczu kłębami niebieskiego dymu z rac, a zaraz potem kilku z nich wtargnęło na murawę z zamiarem przedostania się do sektora przyjezdnych. Starciu zapobiegli policjanci, którzy skutecznie rozdzielili zwaśnione strony, zaś próbujących sforsować ogrodzenie wodzisławian poczęstowali strumieniami z armatki wodnej. Część piłkarzy Stilonu próbowała uspokajać swoich fanów, natomiast cała drużyna Odry schroniła się w szatni. Zawodnicy wrócili na boisko po kwadransie, gdy sytuacja została opanowana. Komunikat od obserwatora i sędziego był jasny: - Jeśli dojdzie do jeszcze jednego wtargnięcia kibiców na murawę, mecz zostanie definitywnie zakończony.
Po wznowieniu gry stało się coś, czego miejscowi nie mogli ujrzeć nawet w najczarniejszych snach. W 39 min Szymon Kalisz pokonał Bartosza Szymaniuka pięknym uderzeniem z narożnika pola karnego w przeciwległe „okienko”, zaś w piątej minucie doliczonego czasu gry Maksymilian Roguła bezbłędnie wykonał rzut karny, przyznany gościom za bezmyślny faul Filipa Karonia na De Senie. Odra wygrywała do przerwy 3:0.
Trenerskie roszady
W przerwie trener miejscowych Karol Gliwiński dokonał trzech zmian w składzie i zmienił ustawienie w obronie z trzech na czterech zawodników. Dodatkowo zadanie ułatwił mu szkoleniowiec Odry Piotr Hauder, który w 55 min niespodziewanie posadził na ławce najlepszego do tej pory na boisku De Senę. Może był już pewny zwycięstwa i chciał postawić wyłącznie na defensywę?... Stilonowcy zacieśnili strefę, zaczęli dokładniej rozgrywać piłkę i zamknęli wyraźnie słabnących fizycznie wodzisławian w szczelnym zamku.
Wielka remontada
W 53 min Filip Wiśniewski trafił jeszcze z 8 m w słupek, ale 12 minut później padł pierwszy gol dla gospodarzy. Łukasz Kopeć dośrodkował z prawego skrzydła, zaś Emil Drozdowicz pewnym strzałem głową pokonał Kacpra Szewczyka. Największe cuda zaczęły się jednak dziać w ostatnich 10 minutach spotkania. W 81 min Szewczyk za daleko wyszedł z bramki, obrońcy Odry na moment zablokowali piłkę po „główce” Konrada Przybylskiego, lecz byli bezradni przy dobitce Drozdowicza. 2:3! Dwie minuty później na świetlnej tablicy „wisiał” już remis 3:3. Znów dośrodkował Kopeć, Drozdowicz spokojnie podał futbolówkę głową wzdłuż bramki, a Białorusin Artsiom Vaskou nie miał żadnych problemów z wepchnięciem jej do pustej „klaty”. Jeszcze nie ustały owacje po tym golu, gdy Stilon wygrywał 4:3. Tym razem za sprawą Kopecia. Najpierw w sytuacji bez piłki został powalony na ziemię przez Mateusza Flaka, zaś chwilę potem z zimną krwią wykorzystał „jedenastkę”.
Ludzie na trybunach oszaleli. Skakali, krzyczeli, padali sobie w objęcia. Gdy wybrzmiał ostatni gwizdek arbitra, piłkarze Stilonu zalegli na murawie i długo nie mogli się z niej podnieść. A jeden ze sponsorów gorzowskiej drużyny, mec. Jerzy Synowiec, który po pierwszej połowie opuścił stadion i dostał od prezesa Stilonu Krzysztofa Olechnowicza telefon z wiadomością o końcowym wyniku, rzucił tylko krótko do słuchawki: - Nie żartuj sobie ze mnie!
Taki to był mecz!
Czytaj również:
Emil Drozdowicz: - Pierwszy medal został w Ośnie Lubuskim, drugi będzie już wyeksponowany w nowym mieszkaniu w Gorzowie
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?