Przed niedzielnym biegiem sztafety 4x400 m na halowych mistrzostwach Europy w Toruniu Polki z Holenderkami i Brytyjkami były typowane do walki o złoty medal. I to pomimo tego, że obrończynie tytułu przystępowały do HME bez tak utytułowanych zawodniczek jak Anna Kiełbasińska, Iga Baumgart-Witan i Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka. A gdy na rozgrzewce okazało się, że najwybitniejsza z nich Justyna Święty-Ersetic też nie wystartuje, tak jak te dwie pierwsze z powodu kontuzji, to u "Aniołków Matusińskiego" pojawił się niepokój.
Natalia Kaczmarek o finale
- Dowiedziałyśmy się bardzo późno, wydaje mi się, że dwadzieścia minut przed biegiem. To był naprawdę duży szok, ale też zmotywowało nas to. Wiedziałyśmy, że musimy pobiec jeszcze szybciej, bo bez niej, czyli medalistki wielkich imprez, która zawsze coś nam gwarantuje. Justyna rozgrzewała się z nami i kontuzja przydarzyła się właśnie wtedy, podczas rozgrzewki. Coś się wydarzyło, ja dokładnie nawet nie wiem co i musiałyśmy biec w innym składzie - mówiła dla sport.pl pochodząca z Górzyska koło Drezdenka Natalia Kaczmarek, wychowanka trenera Tomasza Saski.
Ba, rezerwowa u trenera Aleksandra Matusińskiego Aleksandra Gaworska, która miała zastąpić halową indywidualną wicemistrzynię Europy z Torunia, na wieść o tym... popłakała się z nerwów. Ale tak jak powiedziała Kaczmarek, aktualnie lekkoatletka AZS AWF Wrocław, ostatecznie ta wiadomość zmobilizowała ją i jej koleżanki. Też debiutującą w takich zawodach 17-letnią Lesiewicz. I tak oto biało-czerwone przekroczyły linię mety jako trzecie, ze stratą 1,74 sekundy do drugiej Wielkiej Brytanii i 2,79 sekundy do triumfatorek Holenderek.
Kornelia Lesiewicz o biegu
- To jest niesamowite uczucie. Razem z dziewczynami dałyśmy 150 procent. To wystarczyło na medal. Jestem dumna z mojej drużyny jak nigdy - mówiła rozemocjonowana mieszkanka podgorzowskich Chwalęcic w gminie Kłodawa. - Trener Aleksander Matusiński dał mi szansę na start z dziewczynami na tak ważnej imprezie, jaką są halowe mistrzostwa Europy seniorów. Stwierdziłam, że skoro biegnę z dziewczynami, to muszę dać z siebie wszystko, na co mnie stać. Nie miałam ani chwili zawahania. Kiedy Gosia [Hołub-Kowalik - przyp. red.] podała mi pałeczkę, to słyszałam od niej: Biegnij mocno, od początku. Więc zaatakowałam jako pierwsza. Na końcówce jeszcze trochę mi zabrakło. Brytyjka wyszła przede mną na łuku i zablokowała mnie. Ale biegłam, ile tylko miałam sił w nogach. Razem z dziewczynami dałyśmy radę i mamy brązowy medal! - powiedziała wychowanka trenera Sebastiana Papugi.
Na drugim stopniu podium stanął też Marcin Lewandowski. Co prawda nasz multimedalista urodził się w Szczecinie i na początku kariery biegał jako niezrzeszony, ale pierwsza jego przynależność klubowa to ośrodek koło Wschowy. Co więcej, Lewandowski przez kilkadziesiąt minut mógł czuć się mistrzem Europy, po tym jak sędziowie zdyskwalifikowali najlepszego na dystansie Jakoba Ingebrigtsena, ale po kolejnych kilkudziesięciu minutach komisja odwoławcza cofnęła tę decyzję. Ta była pokłosiem przepychanki, to jakiej doszło w trakcie finału między Norwegiem a Michałem Rozmysem. Wychowanek trenera Krzysztofa Skorupy biegł przed Ingebrigstenem i ten zamiast go minąć po zewnętrznej, próbował wcisnąć się w lukę od wewnętrznej. To nie udało się, w efekcie złapała najpierw za koszulkę pochodzącego z Lubska biegacza, a następnie za rękę. Rozmys go więc odepchnął, po czym Norweg wypadł z toru i stanął nogą poza bieżnią, co dyskwalifikowało go z tego biegu. Ale koniec końców komisja odwoławcza stwierdziła, że to zdarzenie nie miało wpływy na przebieg i wynik finał.
Michał Rozmys o dyskwalifikacji
- W trakcie biegu zająłem idealną pozycję po 100 metrach. Czysto wszedłem w drugi wiraż. Później doszło do tego, że ktoś mnie od tyłu szarpał za koszulkę i ciągnął za rękę. Okazało się, że Ingebrigsten nie potrafiąc się odnaleźć w biegu, próbował mnie wyprzedzić od wewnątrz. Prawdopodobnie liczył, że mnie przepchnie, a ja zrobię mu miejsce. Pomylił się, grając nie fair. Później w kluczowym momencie zostałem przy krawężniku i traciłem cenne metry do czołówki. Próbowałem cały czas "kleić", na ile mogłem, rozprowadzając dużą grupę na moich plecach. Do ostatnich metrów wierzyłem, że dam radę, ale na 80 metrów do mety ostatecznie brakło mocy. Na metę w biegłem jako szósty. Po biegu w szatni Ingebrigsten mówił że łapał mnie za rękę, żeby nie wpaść do środka, więc nie wiem dlaczego twierdzi, że to ja go wepchnąłem... Subiektywnie patrząc, należała mu się dyskwalifikacja za celowe wybijanie z rytmu - nie ukrywał na swoim Facebooku Rozmys.
OBEJRZYJ TEŻ
Halowy rekord Polski U-18 i U-20 Kornelii Lesiewicz. "Wiedziałam, że zostałam dobrze przygotowana i że wszystko jest możliwe" (2020)
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?