Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Rutkowski w Gorzowie. Uważa, że rolnik pod którego opieką było stado wolnych krów, został oszukany przez Biuro Ochrony Zwierząt

Redakcja
Krzysztof Rutkowski uważa, że rolnik, na którego terenie przebywało stado wolnych krów został pokrzywdzony w tej sprawie.
Krzysztof Rutkowski uważa, że rolnik, na którego terenie przebywało stado wolnych krów został pokrzywdzony w tej sprawie. Sandra Soczewa
Grzegorz Piotrowski, rolnik z Deszczna, na którego terenie przebywały krowy z Ciecierzyc uważa, że został oszukany przez Biuro Ochrony Zwierząt, które miało zająć się tzw. przepadkiem stada. Sprawę pomaga mu nagłośnić "detektyw" Krzysztof Rutkowski. Inaczej sprawę widzi druga strona...

W środę w godzinach popołudniowych w Hotelu Mieszko pojawił się "detektyw" Krzysztof Rutkowski wraz z Grzegorzem Piotrowskim - rolnikiem z gminy Deszczno, na którego terenie przebywało stado wolnych krów. Mężczyzna opiekował się stadem prawie 200 zwierząt. Dziś uważa, że został oszukany przez Biuro Ochrony Zwierząt, które miało zająć się tzw. przepadkiem stada.

Rolnik chce zapłaty za opiekę nad krowami

W zeszłym roku, gdy sprawa tzw. wolnych krów stała się głośna na całą Polskę, stado trafiło do rezerwatu Santockie Zakole w gminie Deszczno. Dokładnie: na pole jednego z rolników tej gminy, a dokładniej - na pole Grzegorza Piotrowskiego.

Z czasem to stado trafiło pod prawną opiekę Biura Ochrony Zwierząt z Zielonej Góry. W wakacje zeszłego roku rolnik z gminy Deszczno podpisał umowę z Biurem, która mówiła, że będzie on otrzymywał 2 tys. zł plus VAT za każdy dzień karmienia i opieki nad zwierzętami. Do rolnika trafiła tylko 130,2 tys. zł (to należności za dwa miesiące). Biuro Ochroby Zwierząt mówi, że zalega mu jeszcze 3,9 tys. zł.

Dwa tygodnie temu, gdy sprawą zajął się portal powiązany z „detektywem” Krzysztofem Rutkowskim, pełnomocnik rolnika mówił na tym portalu, że kwota urosła do 423 tys. zł. Dlaczego aż do takiej wysokości?

Stado krów na terenie G. Piotrowskiego i pod jego opieką przebywało przez kilka miesięcy. Jednak jak mężczyzna twierdzi BOZ podpisał z nim jedynie umowę na dwa miesiące. Następnie nie mógł skontaktować się z Biurem przez co nie miał możliwości podpisania kolejnych umów, by móc uzyskać zapłatę za kontynuowaną opiekę na stadem. Teraz G. Piotrowski domaga się od Biura zapłaty też za pozostałe miesiące kiedy stado było pod jego opieką.

Biuro nie podpisało ze mną umowy. Oni to stado porzucili z dniem 1 września

- mówi Grzegorz Piotrowski z Deszczna.

Rolnik uważa też, że BOZ nie przejawiał odpowiedniej troski o zwierzęta, a obrońcy stada krów zniszczyli jego teren. Wieloma stratami miał też zakończyć się transport stada na pole innego rolnika, który odbył się w asyście policji.

To skandal, że te zwierzęta były na siłę przewożone

- dodaje Krzysztof Rutkowski.

Rolnik ma wiele zarzutów pod adresem Biura

Grzegorz Piotrowski zarzuca BOZ, że zajęło się przepadkiem chociaż nie miało takich możliwości, by się tą sprawą właściwie zająć. Rolnikowi nie podobała się też współpraca z BOZ i to jak został potraktowany (brak podpisania umów, co skutkowało brakiem zapłaty).

- Sam nie chciał podpisywać umowy. Twierdził, że ta jest niepotrzebna, bo będą poczynione starania o przepadek od Skarbu Państwa - mówi nam Izabela Kwiatkowska.

Szefowa BOZ wyjaśnia też, że początkowo współpraca z Grzegorzem Piotrowskim układała się dobrze. Później było już tylko gorzej.

Chciałem zakończyć ten impas w całym sporze dlatego chciałem przejąć to bydło

- wyjaśnia na spotkaniu rolnik.

Mężczyzna twierdzi, że chcąc przejąć bydło kierował się wyłącznie dobrem zwierząt. - Chciałem by uniknęły kolejnego transportu - wyjaśnia. Do przejęcia stada przez rolnika z Deszczna jednak nie doszło. Pretensje o to ma do BOZ, a dokładniej do Izabeli Kwiatkowskiej, szefowej Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze.

Biuro: - Chciał żeby krowy poszły na rzeź

Dlaczego BOZ nie chciał, by Piotrowski stał się właścicelem stada?

On miał jasne intencje co z tymi krowami zrobić. Nie chciał się zgodzić na nasze warunki. Byki miały iść na rzeź, a krowy miały dalej się rozmnażać

- wyjaśnia Izabela Kwiatkowska, szefowa BOZ.

Biuro Ochrony Zwierząt szacuje, że za mięso około 200 krów warte jest na rynku około 1 mln zł.

Piotrowski zaprzecza jednak, że miał plan, by stado oddać na rzeź. - Kwiatkowska nie chciała się zgodzić, żeby to bydło było dla pożytku ludzi. A to w takiej sytuacji jest bezcelowe trzymanie tego stada. To traci sens. Również z punktu ekologicznego - przekonuje rolnik z Deszczna.

Rutkowski ma też pretensje do sędziego z Gorzowa

Krzysztof Rutkowski oraz Grzegorz Piotrowski doszukują się złych przesłanek w decyzji sędziego z gorzowskiego sądu. Jakich? Nie mówią wprost. Ale zarzucają mu, że wydając orzeczenie w tej sprawie działał na szkodę Skarbu Państwa.

Dlaczego Rutkowski kieruje oskarżenia w tej sprawie również wobec sędziego, który zajmował się sprawą stada wolnych krów? Jak opowiadała nam Izabela Kwiatkowska, szefowa biura, to właśnie dzięki niemu udało się doprowadzić do tego, że krowy trafiły do rolnika z Lipek Wielkich. Gdy bowiem mieszkańcy gminy Santok dowiedzieli się, że tylko raz zbadane krowy mają przyjechać do ich gminy, mocno przeciw temu zaprotestowali. Sędzia miał przekonać władze gminy, że krowy nie stanowią żadnego zagrożenia.

Środowej konferencji Krzysztof Rutkowski dał nazwę-pytanie: Czy gorzowski sędzia współpracuje z rzekomą obrończynią praw zwierząt w celu wyłudzenia pieniędzy ze Skarbu Państwa?

WIDEO: Susza 50-lecia w Polsce, oto zagrożone regiony

- To oczywiście nieprawda. My działamy zgodnie z prawem – mówi Bartosz Krygier, pełnomocnik szefowej Biura Ochrony Zwierząt. Dodaje, że zgodnie z literą prawa, biuro ma prawo dochodzić zapłaty kosztów przepadku zwierząt. Już to więc robi.

Zgodnie z ustawą o ochronie praw zwierząt, zapłaty kosztów biuro powinno domagać się od skazanego (czyli w tym przypadku jednego z bliźniaków, do którego formalnie należało stado). Biuro domaga się więc zapłaty około 170 tys. zł (na taką kwotę opiewają bowiem faktury m.in. za transport krów). Bracia nie byliby jednak w stanie zapłacić takich pieniędzy, więc biuro chce, by pieniądze zapłacił Skarb Państwa.

Sąd rejonowy w Gorzowie odrzucił wniosek. 4 marca w gorzowskim sądzie okręgowym odbędzie się posiedzenie odwoławcze.

- Pieniądze, które by zostały przyznane, i tak poszłyby na krowy – mówi Izabela Kwiatkowska, szefowa Biura.

Grzegorz Piotrowski i "detektyw" Rutkowski zapowiadają, że będą walczyć o dobro rolnika. Składają też donosy na działalność Izabeli Kwiatkowskiej i sędziego z Gorzowa nie szczędząc przy tym pod ich adresem mocnych słów.

- Wszystko co robiliśmy miało na celu uchronienie tego stada. Nie mogłam w żadnym momencie zgodzić się na to żeby oddać krowy na rzeź. Dbałam o dobro zwierząt - podkreśla Kwiatkowska.

Z sędzią, pod którego adresem padają zarzuty ze strony "detektywa", nie udało nam się skontaktować.
POLECAMY:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto