To nie miejsce, ale trasa. Ile mierzy? To zależy, którędy dokładnie pójdę. W najkrótszej wersji 5-7 km. W najdłuższej 11-12 km. Najlepiej idzie się w ładny dzień. Gdy słońce świeci raz w twarz, raz w plecy, a drzewa dają cień, gdy trzeba. Zdarzało mi się tu iść także podczas ulewy (choć dopadła mnie w trakcie marszu, nie wyszedłem w deszcz).
Trasa zaczyna się na Szarych Szeregów. Idę wzdłuż tej ulicy w stronę działek aż do końca. To zwykły chodnik, nic specjalnego. Lubię to, że po drodze mijam rowerzystów i innych spacerowiczów. Niekiedy pozdrawiamy się skinieniem głowy, choć kompletnie się nie znamy.
Najładniejsza, choć nierówna
Gdy kończy się chodnik przy ul. Szarych Szeregów (skręca łukiem w lewo i zmienia nazwę na ul. Dekerta), ja idę prosto, tam, gdzie jest droga z betonowych płyt z ubitym poboczem. Tu już robi się klimat i zaczyna ul. Srebrna. A tam: działkowicze, jeszcze więcej spacerowiczów, zapach owoców z działek i grilla. Złoszczą co prawda jeżdżące zbyt szybko samochody, które wzbijają tumany kurzu, ale i tak jest fajnie. Najpierw idzie się pod górę, by potem pójść w dół, przy dzikich śliwkach i polu zboża. Aż dochodzi się do skrzyżowania z ul. Złotą (wiedzieliście, że mamy taką w Gorzowie?). To miejsce, gdzie w zależności od pogody i nastroju podejmuję kluczową decyzję: którędy iść dalej. Można skręcić w prawo i pójść laskiem wzdłuż rzeczki Srebrnej, gdzie jest widok wyjątkowy: identyczny jak łąka ze słynnej tapety programu operacyjnego Windows. Serio!
[gal][/gal]
Można też iść prosto, pod górę. Gdzie Srebrna zamienia się w najładniejszą, choć nierówną, uliczkę w mieście. Najczęściej wybieram tę drugą opcję. I po kilku minutach jestem przy gazowni, gdzie skręcam w prawo w stronę Kłodawy. Po chwili znowu decyzja: czy iść prosto do jeziora wzdłuż ścieżki rowerowej, czy dojść do jeziora, odbijając w bok: ul. Skrajną, Czereśniowa i Jeziorną. Cokolwiek wybierzesz, nic nie przegapisz, bo jak obejdziesz jezioro dookoła, będziesz wracał drogą, której nie wybrałeś.
To tylko mój czas
Co tak lubię w tej trasie? Spokój. Ciszę. Górki i podejścia. Zapachy. Fantastyczne widoki nad jeziorem, samo jezioro. Kwaczące kaczki, ludzi na rowerach wodnych w sezonie i zapełnioną plażę. A po sezonie - pomost jest mój. Czasami przysiadam tam, podyndać nogami.
Lubię to, że mogę tam pomyśleć, odpocząć i się zmęczyć jednocześnie. Lubię to, że podczas jednego spaceru jestem w mieście i na wsi. To moja godzina (w krótkim wariancie) czy dwie (w najdłuższym). To mój czas z tatą, bo często chodzimy tam we dwóch. Gadamy o wszystkim i o niczym, zżeramy dzikie jabłka i wiśnie, narzekamy na nierówną Srebrną, zawsze podziwiamy sady przy Czereśniowej, czasami od rolnika kupujemy kukurydzę w kolbach.
To trasa dla każdego, przejdzie ją początkujący piechur. A jeśli się zmęczycie, zróbcie sobie piknik: na plaży, łące czy w centrum Kłodawy. Za to lubię moją trasę: jest uniwersalna i można ją dowolnie zmieniać.
Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?