Antykoncepcja
O decyzji resortu oficjalnie poinformował w środę wiceminister Sławomir Neumann. W telewizji TVN stwierdził, że to kwestia „kilku dni analiz”. Dla wielu par będzie to jednak prawdziwa rewolucja. Tylko czy na pewno to zmiana na plus? Dziś tabletki „dzień po”, czyli takie, które zażyte do 72 godzin po stosunku nie pozwolą zajść w ciążę, też są dostępne, ale na receptę. Co to oznacza w praktyce? Anna (imię fikcyjne) z Gorzowa potrzebowała kiedyś takiej pigułki w tygodniu. - Wybłagałam o receptę moją lekarkę rodzinną. Bardzo się krzywiła. Farmaceuta w aptece też nie robił problemów. Zapłaciłam niecałe 70 złotych za pigułkę i już - opowiadała nam wczoraj.
Spokój przez internet
Gorzej, gdy kobieta potrzebuje tabletki w weekend - wtedy rodzinni nie pracują, a czas goni. - Miałam taką awaryjną sytuację... Szybko umówiłam się prywatnie na wizytę u ginekologa, który bez badania wystawił receptę. Choć wiem, że niektórzy odmawiają - wspomina inna z gorzowianek. Tu już jednak koszty były większe. Wizyta plus tabletki i trzeba było wydać ponad 200 zł. - Ale lepsze to niż niepewność albo niechciana ciąża - dodają zgodnie obie panie.
Gorzej wygląda sytuacja kobiet z mniejszych miast i wsi. Tam szybki dostęp w weekend do ginekologa bywa utrudniony. Dlatego niektóre panie, obawiając się ciąży, kupują tabletki w internecie. Można tam dostać nie tylko pigułki „dzień po”, ale też wczesnoporonne, które zażywa się do 12. tygodnia ciąży. Tu jednak ryzyko jest ogromne. Wydajemy nawet 400 zł, ale nie wiemy na 100 procent, co połykamy...
Plusów jest więcej
Dlatego ginekolog Bożena Lech mówi, że dopuszczenie tabletek „dzień po” do sprzedaży bez recepty to dobry pomysł. Ma jednak kilka uwag. - Kobiety muszą pamiętać, że to nie jest codzienna antykoncepcja, tylko tabletka do sporadycznego użycia. Ma wpływ na organizm, zalecałabym po jej przyjęciu wizytę u ginekologa. To nie są dropsy, cukierki. Ale widzę więcej plusów niż minusów. Choć obawiam się, czy zwłaszcza młodzi ludzie będą korzystali z takiego „ratunku” odpowiedzialnie - mówi Bożena Lech. Podkreśla jeszcze, że nie jest to lek wczesnoporonny. - Absolutnie nie. Ta tabletka zapobiega ciąży, a nie ją usuwa - wyjaśnia lekarka.
Hormony dla każdego
Inaczej widzi to Ilona Filon-Król ze Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna, która zajmuje się pomocą rodzinom, a wcześniej prowadziła w szkołach zajęcia z wychowania w rodzinie. - To fatalna decyzja, krok w złą stronę. W ten sposób sankcjonuje się nawet nastolatkom dostęp do silnego, hormonalnego leku - stwierdza Ilona Filon-Król. Podkreśla, że w takiej jednej tabletce jest go więcej niż w 20 pigułkach antykoncepcyjnych. - I teraz nawet 16-latka będzie mogła go sobie kupić ot tak, bez lekarskiej kontroli - dodaje.
Wiek przyszłego nabywcy też budzi kontrowersje. Tabletki dostaną kategorię OTC (jak rutinoscorbin czy apap), więc będą mogły je kupić nawet 12-latki. Teoretycznie.
- Czekamy na interpretację przepisów - usłyszeliśmy wczoraj w dwóch aptekach. Jedna z farmaceutek dodała: - Szkoda, że popadamy ze skrajności w skrajność. Jak nie recepta, to bez recepty i dla każdego. Tak źle, i tak chyba też niedobrze. Oby młodzi korzystali z pigułek odpowiedzialnie...
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?