Minęła 10.00. W barze już są pierwsi klienci. Klientem postanawiam być i ja. Zamawiam krokiety z pieczarkami. Panierka chrupiąca, naleśnik cieniutki jak należy, farszu sporo. Ale jakieś to takie niedoprawione. - Tam ma pan maggi - mówi jeden z klientów, pokazując na półkę barową. Przedstawia się jako „głodny Roman”. I mówi: - Ostatnio wszystko jest takie, no... dobre, ale czegoś brakuje - tłumaczy. To samo słyszę od Stanisławy Kraśnik. - Wzięłam na wynos naleśniki na słodko, bo reszta ciut niedoprawiona ponoć jest - mówi.
Nic dziwnego: od początku roku w barach mlecznych nie wolno używać do gotowania żadnych przypraw - poza solą. Nie, to nie żart. W grudniu ministerstwo finansów opublikowało listę produktów. Potrawy wykonane wyłącznie z nich dostają dotację. Są 73 pozycje, ale nigdzie nie ma przypraw. Ani ziela angielskiego, ani majeranku, ani pieprzu, ani gotowych mieszanek, ani kostki rosołowej. Nic, tylko sól. Jeśli bar użyje do gotowania czegokolwiek spoza listy, straci dotację. A dotacja dla barów mlecznych to podstawa niskich cen. Agata ma rocznie z tego źródła 50-70 tys. zł.
Jak się gotuje bez pieprzu? Jak robi się zupę na samej soli? - Jak? Niech pan zapyta kucharki - mówi Lidia Łukasiewicz. Agatę prowadzi od 1991 r. i od tego czasu zawsze używała przypraw. Teraz je pochowała. Na szafce przykleiła listę od ministra finansów, a na półkę, wysoko, wrzuciła suszone grzyby, bo ich przecież także nie może dodawać.
W kuchni uwijają się trzy kucharki. Marzena Koniuszy zajmuje się gotowaniem 37 lat. Barbara Brzozowska 15 lat, a Magdalena Krasoń siedem. Lepią akurat ruskie. - Jest zakaz, to nie używamy niczego poza solą. Tak szefowa kazała, tak robimy. Nikt nie chce tu problemów. A jak się tak gotuje? No, jak trzeba, to wszystko się zrobi bez przypraw. Ale to trochę bez sensu. I bez smaku. Z menu wypadnie pewnie kilka rzeczy. Bo jak zrobić grochówkę bez majeranku? - mówią panie i lepią dalej hit Agaty. Bo ruskie to bezsprzecznie jeden z symboli baru. Tylko że teraz są bez przypraw. - Klientom kupujemy więc maggi. Buteleczka stoi przy kasie i każdy może sobie doprawić według uznania - dodaje kierowniczka L. Łukasiewicz. W tej sytuacji są wszystkie bary mleczne w Polsce.
Kiedyś lista składników była podobna, ale inna była interpretacja przepisów. Dotacja była udzielana do potraw zawierających wymienione składniki, ale można było dodatkowo (choć bez dotacji, ale i bez konsekwencji!) dodać inne. I np. pieprz czy suszone grzyby bary dodawały na swój koszt. Teraz nie mogą.
Ale ministerstwo już zauważyło, że rozporządzenie, zamiast porządkować zasady, narobiło bałaganu. Wczoraj zapytaliśmy w resorcie ministra Mateusza Szczurka, czy to prawda, że będą „zmiany do zmienionego” w grudniu rozporządzenia.
Odpowiedziała nam rzecznik Wiesława Dróżdż. Zaznaczyła, że „celem nowelizacji z 9 grudnia było jedynie doprecyzowanie przepisów i wyeliminowanie oczywistych pomyłek, a nie zmiana wykazu surowców do sporządzania posiłków w barach mlecznych, do których mogą być udzielone dotacje”. Czyli nowe przepisy nieźle zamieszały w barach mlecznych. Potwierdza się, że ministerstwo zamierza naprawić błędy. - Odbyło się spotkanie konsultacyjne z grupą właścicieli barów mlecznych, w celu przyjęcia wspólnie uzgodnionych rozstrzygnięć. W najbliższym czasie znajdą one swoje miejsce w nowelizacji rozporządzenia - napisała nam wczoraj pani rzecznik...
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?