Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamki, statki, ciuchcie! Ależ były wspaniałe! Gorzów miał najlepsze place zabaw na świecie!

red.
Plac zabaw przy blokach na ul. Sportowej - jeden z największych w mieście. Miał dwa poziomy!
Plac zabaw przy blokach na ul. Sportowej - jeden z największych w mieście. Miał dwa poziomy! Album Ziemi Lubuskiej/reprod. Arkadiusz Młynarczyk
Dobrze, dobrze. Dzisiejsze place zabaw są ładne, kolorowe, estetyczne i w ogóle. Ale... place zabaw w Gorzowie z lat 80. miały to "coś"! Olbrzymie, drewniane konstrukcje mamy w serduszkach do dziś!

Masz około 40 lat albo więcej? To na bank pamiętasz place zabaw z wielkimi, drewnianymi konstrukcjami. Gorzów z nich słynął! Dzisiejsze miejsca zabaw nie dorastają im do pięt.

Obecne dzieciaki mogą się oburzać. Przecież dziś place zabaw są śliczniutkie, kolorowe, ogrodzone, z atestowanymi konstrukcjami, bezpiecznymi łączeniami, zaokrąglonymi rogami i z nakładkami na śrubach. Do tego teraz place projektuje się w specjalnych programach komputerowych, więc wygląd huśtawek, koników, bujaków i ich usytuowanie jest perfekcyjne! Jak można to przebić?

Po jednym dla osiedla

Są lata 70. W Gorzowie nie ma, jak dziś, kilkunastu spółdzielni mieszkaniowych. Jest jedna: Wojewódzka Spółdzielnia Mieszkaniowa. W. Maksymowicz pracuje w niej od 1976 r. To świetny czas!
Miasto w latach 70. dosłownie eksploduje - rozwija się w wielkim tempie, powstają kolejne blokowiska. Gorzowskie fabryki domów, w których produkuje się konstrukcje wieżowców, pracują pełną parą. Rośnie dzielnica za dzielnicą.
Tylko… gdzie mają się bawić dzieciaki?! Tak rodzi się pomysł na ogródki jordanowskie.

Mają być duże, osiedlowe, czyli takie dla całych dzielnic. Po jednym gigantycznym dla każdej części blokowisk. Produkcję urządzeń na te place bierze na siebie spółdzielnia w Strzelcach Krajeńskich (a dokładnie to oddział wojewódzkiej). Ma dostęp do drewna. A właśnie z drewna mają być wszystkie „zabawki”. Cudzysłów nie jest przypadkowy. Bo – jak się okaże - fachowcy ze Strzelec nie zrobią zabawek, ale cuda.

Okręt ponad wszystko

W drugiej połowie lat 70. pierwszy plac powstaje… w Lubniewicach. Dla ośrodka wypoczynkowego Silwany. Potem nadchodzi czas na Gorzów.
Place powstają przy ul. Gwiaździstej (dwie sztuki przy numerach 6-12 oraz 18-22), na Dolinkach przy obecnej ul. Berlinga, kolejny koło wieżowców na Sportowej i następny na os. Staszica, przy ul. Niemcewicza.

Ten ostatni - ponoć - rządził. A wszystko z powodu wielkiego statku. - To był galeon! Gigantyczny. 15 dzieciaków mogło się tam bawić jednocześnie - wspomina Czytelnik Grzegorz Ulczyk. Statek pamięta też Tomasz. - To nie do zapomnienia. Był olbrzymi. Najlepsze miejsce do zabawy w tamtych latach - mówi ze śmiechem.

Przy Gwiaździstej, w kilkumetrowej (!) wysokości pałacu bawiła się Monika Hreczyńska. – Miałam kilka lat, nie pamiętam szczegółów, ale wiem, że to były olbrzymie konstrukcje, z przejściami, które przypominały prawdziwy zamek - wspomina.

Z kolei przy Sportowej postawiono… prawdziwy wiatrak. Był taki duży, że dzieciaki wieszały się na obrotowym „śmigle” i z pomocą kolegów obracali się na nim. Były też drewniane mosty, samolot, wagoniki z ciuchcią.
Później (w latach 80.), mniejsze place tego podobnego typu, czyli z drewna, ale bez wielkich konstrukcji, powstawały jeszcze w innych częściach miasta: m.in. przy ul. 9 Maja i w okolicy ul. Wróblewskiego. - Pamiętam je. Były duże. Tu dzieciaki biegały, bo tyle było miejsca. Może nie było to kolorowe i eleganckie jak dziś, ale miało swój urok - mówi internautka Katarzyna, która mieszkała w latach 80. placu na 9 Maja.

Taki smutny koniec

To, co było największą zaletą dawnych placów, okazało się też ich słabością. Mowa o prostym wykonaniu z surowego drewna, o dostępności dla każdego i… wielkości. Po prostu konstrukcjami zainteresowali się wandale i pijaczkowie. Pierwsi zaczęli podpalać domki i ciuchcie. I niszczyli zamki, młyn i statek. Naprawiać nie było sensu, bo drewno było kiepskiej jakości, wszystko łączono na gwoździe, więc wyrwanych dech nie zastępowano nowymi. A pijaczkowie? Zaczęli brudzić w wieżyczkach i na mostkach.
Dlatego w drugiej połowie lat 80. zaczęło się masowe demontowanie ogródków jordanowskich. Ostatni zniknął w 1988 r.

Powyższy materiał ukazał się w GL w 2016 r. Zdjęcia pochodzą m.in. z prywatnych archiwów Czytelników

ZOBACZ TAKŻE:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto