Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po takim sezonie PGE Ekstraligi jak ten w Moich Bermudach Stali Gorzów musi być pełne zadowolenie. I jest

Redakcja
Stal Gorzów
Stal Gorzów Stal Gorzów
Oczywiście, Moje Bermudy Stal chciałaby w dużo lepszym stylu zakończyć sezon, niż niedzielną porażką w finale PGE Ekstraligi z Fogo Unią 30:59 w Lesznie. Z drugiej strony, ten rok dla gorzowian i tak jest zwycięski, bo koniec końców była to bardzo dobra kampania.

Po pierwszym piątkowym meczu finałowym, wygranym przez stalowców 46:44 na stadionie im. Edwarda Jancarza, nikt nie ukrywał, że dwupunktową zaliczkę na obiekcie im. Alfreda Smoczyka może być zbyt mała na trzykrotnego złotego medalistę mistrzostw kraju i „Byki” dość szybko będą mogli odrobić tę stratę, a nawet ją znacznie powiększyć. Tak też stało się.

Stanisław Chomski przed telewizorem

- Na początku było trochę nerwowości i złości, bo kompletnie chłopakom nic nie wychodziło. Cóż zrobić, leszczynianie do bólu wykorzystali atut własnego toru. Było kilka fajnych wyścigów, szczególnie bieg dziewiąty. Były też potracone punkty, między innymi w tym pechowym jedenastym wyścigu, ale nie o to już chodzi [zdefektował motocykl Jacka Holder, przez co Australijczyk ze Stali uderzył o bande - przyp. red.]. Unia Leszno i tak była dominatorem, choć punkty nie oddają tego, co działo się na torze. Biegi były godne finału, jednak skuteczność Stali nie była dobra - powiedział Stanisław Chomski na antenie nSport+.

Trwa głosowanie...

Czy jesteś zadowolony ze srebrnego medalu Stali Gorzów?

Trener Staleczki, podobnie zresztą jak to było w przypadku pierwszego starcia finałowego, również w niedzielę nie prowadził żółto-niebieskich z miejsca zawodów. To ze swojego domu łączył się telefonicznie z kierownikiem Stali Krzysztofem Orłem i w ten sposób wspólnie kierowali poczynaniami swoich zawodników. A to z tego względu, że trzeci wynik testu na obecność korona-wirusa w organizmie szkoleniowca był niejednoznaczny, więc nie mógł pojawić się przedwczoraj na „Smoczyku”. Tak jak Niels-Kristian Iversen.

- Chcę poinformować, że mam pozytywny wynik testu na COVID-19. Objawy są niewielkie, na tym etapie choroby czuję się dobrze, jestem w izolacji - dodał Duńczyk wpis w mediach społecznościowych.

Stal Gorzów - z piekła do nieba

Ale nie tylko to sprawiło, że ta kampania była wyjątkowa.

- To jest niesamowita historia. To jest coś, co wydarzyło się po raz pierwszy w mojej karierze. Było duże rozczarowanie, a zwłaszcza po meczu w Rybniku, gdzie jako jedyny zespół przegraliśmy. Wieszano na nas psy, nie mówiąc już o mojej osobie. Konsekwencja prezesa Grzyba i zarządu była taka, że robimy swoje, rozkładamy to na czynniki pierwsze, szukamy przyczyn i powoli wstajemy z kolan. Mieliśmy też trochę szczęścia i okazało się, że wracamy na dobre tory. Wylądowaliśmy w finale i bardzo się cieszę. Było super, mamy srebro - zwrócił uwagę Chomski i dodawał: - Było bardzo źle, jak to ktoś powiedział: z piekła do nieba. Jeżeli jest się już w play offach, to trzeba zawalczyć o wszystko. Można być rozczarowanym, ale w naszym wypadku o rozczarowaniu nie można mówić, bo tytuł mistrza trafił w godne ręce.
Ta seria przegranych meczów na początku rozgrywek ligowych i passa kolejnych zwycięskich spotkań powoduje, że to srebro jest szczególne.

- Mamy srebro! Jesteśmy drużynowymi wicemistrzami Polski! Kolejny fantastyczny medal dla Stali Gorzów! - napisał na Facebooku prezes klubu Marek Grzyb. - Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego wspaniałego momentu - zawodnikom, trenerom, zarządowi, sponsorom oraz współpracownikom w klubie. Dziękuję za te piękne chwile i emocje, których w tym sezonie nie brakowało. Dziękuję Wam wspaniali kibice! Byliście z nami w każdym momencie, czuliśmy Wasze wsparcie, daliście nam impuls do walki! Gratulacje dla Unii Leszno bezsprzecznie najlepsza drużyna w całym sezonie. Zasłużenie wygrywają finał. Brawa również dla Wrocławia za brąz i dla Zielonej Góry za awans do półfinału. Obiecuję Wam, że w przyszłym roku wrócimy mocniejsi! - zakończył Grzyb.

Drugi finał z Unią Leszno do zapomnienia

Zadowolony z drugiego stopnia podium był też Bartosz Zmarzlik. - Z piekła do nieba. Mieliśmy bić się o utrzymanie, a mamy srebro w Drużynowych Mistrzostwach Polski 2020. Gratulacje dla zespołu z Leszna bo są mega mocni. A co do mojego występu to jak nie idzie to nie idzie. Źle, że wydarzyło się to w finale i to boli, ale widać, że żużla uczę się ciągle. Dziękuję Wam za doping w tym trudnym sezonie. Dziękuję, że byliście z nami - można sobie przeczytać na jego fan-page`u.

Niemniej z samego występu w Lesznie gorzowianin nie może być usatysfakcjonowany. To był jego najsłabszy start. Gorzej niż nas do tego przyzwyczaił pojechał też Szymon Woźniak. Ale i on chciał o tej jeździe prędko zapomnieć. - To mój trzeci srebrny medal w czterech ostatnich latach i choć z każdym kolejnym srebrem mam większą ochotę na złoto to ten srebrny medal smakuje najlepiej. Doskonale wiecie dlaczego. Teraz pora na kolejne wyzwania. Nie puszczajcie kciuków - przeczytamy na jego facebookowym profilu.

Jednak to on, wspomniany dwukrotny indywidualny mistrz świata oraz Anders Thomsen i Jack Holder, ścigający się w roli gości, zasługują na największe wyróżnienie. To właśnie głównie dzięki nim Stal mogła walczyć o 10. tytuł w historii. W tej grupie nie wymieniliśmy Rafała Karczmarza, będącego najskuteczniejszym żużlowcem z leszczynianami, ale i ten dołożył cegiełkę. A i Wiktor Jasiński czy Nikolai Klindt też zrobili swoje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto