Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Proces w sprawie katedry doszedł do finału. Proboszcz prosi o uniewinnienie

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Katedrę gasiło ponad 300 strażaków. Proces apelacyjny w sprawie zaniedbań w świątyni trwa w sądzie okręgowym od 22 grudnia 2020.
Katedrę gasiło ponad 300 strażaków. Proces apelacyjny w sprawie zaniedbań w świątyni trwa w sądzie okręgowym od 22 grudnia 2020. Jarosław Miłkowski, Tomasz Rusek (Archiwum GL)
16 marca, w samo południe, ma zapaść wyrok w procesie o zaniedbania w gorzowskiej katedrze. Proboszcz najważniejszego kościoła w regionie w mowie końcowej prosił sąd o uniewinnienie.

- Ten proces jest dla mnie męczący. On mnie kosztuje wiele zdrowia. Proszę o ułaskawienie - mówił w piątek 5 marca tuż przed 13.00 w sądzie okręgowym ks. Zbigniew K., proboszcz parafii katedralnej. Jest on oskarżonym w sprawie zaniedbań dotyczących katedry.

O jakie zaniedbania chodzi?

W potocznym odbiorze sprawa dotyczy pożaru świątyni z 1 lipca 2017. W rzeczywistości chodzi o to, że w kościele m.in. nie było co roku prowadzanych badań instalacji elektrycznej, nie było też instrukcji na wypadek zagrożenia. Te i inne zaniedbania (np. brak ognioodpornych drzwi) wyszły przy okazji śledztwa po pożarze. Dochodziło do nich od 2007 r., a więc jeszcze od czasu, gdy parafią kierował poprzednik księdza K.

Proboszcz czuje się niewinny

Poprzedni proboszcz - ks. Zbigniew S. - dobrowolnie poddał się karze roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i 7 tys. zł grzywny. Dzisiejszy proboszcz czuje się niewinny. 11 września 2020 w sądzie rejonowym usłyszał jednak karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i 14 tys. zł grzywny. Od wyroku się odwołał. Zrobił to też prokurator Mariusz Dąbkowski, który chce, by proboszcz nie mógł wykonywać obowiązków związanych z zabezpieczeniem przeciwpożarowym. Tak sprawa trafiła do sądu drugiej instancji.

Obrońca chciał przerwy w procesie

W piątek 5 marca wygłoszone zostały mowy końcowe. Zanim jednak do tego doszło adwokat Marek Hrybacz, obrońca księdza, wnosił o dłuższą przerwę w procesie. Chciał, by został on wznowiony dopiero po decyzji prokuratury dotyczącej roli strażaków w zaniedbaniach.
W połowie stycznia Marek Surmacz, wojewódzki radny PiS, złożył bowiem zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez strażaków. Jego zdaniem, zaniedbali oni sprawę, bo mieli wiedzieć, że proboszczowie nie wypełniali postanowień strażaków i nic z tym nie zrobili.
- To ma istotne znaczenie. Gdyby nie zachowanie Państwowej Straży Pożarnej, tej sprawy [w sądzie - dop. red.] by nie było - próbował przekonywać sąd adwokat Hrybacz.

Przerwy w rozprawie jednak nie będzie. Prokurator Dąbkowski 1 marca podjął decyzję o odmowie wszczęcia postępowania związanego z doniesieniem Surmacza. W piątkowe południe mogły więc wybrzmieć mowy końcowe.
Obrońca dzisiejszego proboszcza nawiązywał w nich do tego, co 15 lutego mówił w sądzie poprzedni proboszcz.
Ks. Zbigniew S. przyznawał wtedy, że wszystkie dokumenty - dotyczące remontu wieży 14 lat temu oraz zalecenia strażaków - przekazał dzisiejszemu proboszczowi. Nie zrobił tego jednak dokładnie - nie przeglądał ich z następcą kartka po kartce. Dokumenty pozostawił w kartonie.
- Były proboszcz znał treść postanowień straży. Gdyby przekazał, że są jakieś niezrealizowane obowiązki, to tej sprawy by nie było - mówił obrońca.

Prokurator: Nie szukano kozłów ofiarnych

- Zbigniew K. zaniechał działań. Wbrew temu, co twierdzi obrońca, to nie jest tak, że szukano kozłów ofiarnych i padło na obu proboszczów. Już w czwartek, dwa dni przed 1 lipca, organista mówił do proboszcza, że w wieży świeci się oświetlenie awaryjne. On to mówił nie do ks. Zbigniewa S., tylko do ks. Zbigniewa K. - zwracał uwagę prok. Dąbkowski. - System instalacji pożarowej działał, bo przestał działać dopiero 1 lipca o 21.20, gdy pracownik firmy Joker odłączył zasilanie - mówił autor aktu oskarżenia. W mowie końcowej wspominał również o tym, że do łamania zasad dochodziło też przy zwiedzaniu wieży. - Mogło na niej być 10 osób, ale podczas nocy muzeów (czyli Nocnego Szlaku Kulturalnego - red.) wchodziło tam po 20 osób - mówił M. Dąbkowski.

Prokurator poruszył też wątek badań instalacji elektrycznej na wieży (ostatni przegląd był zrobiony we wrześniu 2012 r.), a także - ten wątek często interesował gorzowian - instalacji telefonii komórkowej.
- W trakcie śledztwa była jedna z wersji, że do zwarcia doszło właśnie tam. Tylko, że tam były robione przeglądy - mówił Dąbkowski. Prokurator chce, by sąd oddalił apelację obrony.

Kiedy będzie wyrok?

Mowę wygłosił także proboszcz. Odpierał zarzuty, że to on godził się na wejście po 20 osób na wieżę w czasie Nocnego Szlaku Kulturalnego: - Wyraziłem zgodę na zasadach obowiązujących. Zwiedzających wpuszczały na wieżę osoby ze straży miejskiej. Jeśli chodzi o usterki, to wszelkie staraliśmy się usuwać na bieżąco. A dokumentów nie przeglądałem, bo remont wieży zakończył się w 2006 r. - mówił proboszcz.
Wyrok w rozprawie apelacyjnej ma zapaść 16 marca o 12.00.

Czytaj również:
Będzie kalkulator drzew w Gorzowie?

WIDEO: Tak strażacy walczą z pożarem katedry

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto