Pani Tatiana od ponad 10 lat pomaga bezdomnym zwierzętom. Początkowo stworzyła dom tymczasowy dla buldogów i shar-pei w ramach współpracy z fundacją.
- U mnie uczyły się życia w domu i były kastrowane. Trafiły do super domków w całej Polsce - opowiada.
Później sama adoptowała psa, który niestety nie tolerował obcych zwierzaków i tym sposobem trafiła do schroniska jako wolontariuszka. Tak jest do dzisiaj.
Udało mi się zmienić nastawienie mojego Ivana i wróciłam do prowadzenia domu tymczasowego, ale generalnie dla kotów. Przyjeżdżają do mnie koty nawet z Przemyśla
- opowiada o swoich podopiecznych pani Tatiana.
Wszystkie, po leczeniu, znajdują nowe domy. Kastruje także koty wolnożyjące na terenie osiedla. Dokarmia je z sąsiadkami i razem sprawują nad nimi nadzór.
Maltańczyki wyrzucone do śmietnika
- W styczniu zadzwoniła do mnie znajoma z rozpaczą w głosie, bo klient znalazł w koszu pod sklepem dwa szczeniaki. Nie było innej opcji tylko decyzja: przywieź, ratujemy - relacjonuje wydarzenia sprzed trzech miesięcy nasza bohaterka.
Okazało się, że znalezione pieski to dwa maltańczyki z chorobą neurologiczną: syndromem drżenia białych psów. Tadzik i Kazik, takie otrzymały imiona porzucone maltańczyki, są leczeni od 26 stycznia br. Oprócz choroby doszło jeszcze zapalenie opon mózgowych, potężne zarobaczenie i pierwotniaki od kur. Leczenie maluchów potrwa co najmniej 6-8 miesięcy.
- Są postępy, ale nie wiem czy uda się je doprowadzić do "normalności". Jakiś rozmnażacz nie zarobiłby na nich, więc tak okrutnie pozbył się problemu - przyznaje pani Tatiana. Pieski najprawdopodobniej już na stałe pozostaną pod jej opieką ze względu na brak samodzielności, zawsze będą zdane na ludzką pomoc.
Krokiet i Hejka
Pierwszy był Krokiet. Przyszedł do jednego ze sklepów z niesprawną łapką i prosił o pomoc.
- Pracują tam dwie moje koleżanki, więc otrzymałam kolejny telefon. Przywiozły i został. Łapka nie miała czucia, przeszkadzała. Ratowaliśmy, ale ostatecznie trzeba było amputować - opowiada pani Tatiana.
Po operacji maluch świetnie sobie radzi i jest szczęśliwym kocim dzieckiem. Kolejna tymczasowiczka "na stanie" to kotka Hejka. Kolejny telefon, tym razem od znajomego weterynarza. Właściciele chcieli uśpić kotkę, bo miała złamaną nogę i z uwagi na koszty nie chcieli podjąć się leczenia. Ostatecznie zrzekli się opieki. Decyzja pani Tatiany była taka jak zawsze: zabiera i leczy.
Hejka jest już po pierwszej operacji, śrubowania kości udowej. Koszt 650 zł. Czeka ją jeszcze kolejny zabieg usuwania śruby oraz sterylizacja. Jakby tego było mało, okazało się że kotka jest w ciąży, musi jeszcze urodzić i odchować kocięta.
Za namową znajomych założyłam zrzutkę z prośbą o pomoc w wyleczeniu i utrzymaniu Hejki. Jeżeli będzie jakaś nadpłata, pieniążki zostaną wydane na leczenie Tadzika i Kazika. Hejka i jej dzieci będą w przyszłości do adopcji
- deklaruje pani Tatiana.
Pod opieką Tatiany Christoff przebywa obecnie 11 kotów i 5 psów
- Większość nie chciała nas opuścić, same wybrały sobie dom. Psy mam "trudne", Muszka jest niewidoma i niedosłysząca, Dziki panicznie boi się obcych, co przejawia się agresją, a Ivan traci czucie w tylnych lapach, przez guzy na kręgosłupie. Maltańczyki są psami niechodzącymi, zależnymi od człowieka - Tatiana Christoff ma świadomość, że niektórzy z jej podopiecznych nie znajdą innego domu, bo opieka nad nimi wymaga stałego nadzoru.
Każdy, kto chciałby pomóc pani Tatianie w opiece nad tymi wymagającymi szczególnej troski pupilami, może się przyłączyć wrzucając swój grosik, wchodząc na portal zrzutka.pl.
Dzik spacerował rano po osiedlu Kmiecie w Przemyślu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?