- Dla mnie to przykład obskurantyzmu, ordynarnej prezentacji swoich poglądów i nieuzasadnione rzucanie cienia na wszystkich, którzy w szpitalu pracują – mówił we wtorek 22 września doktor Piotr Gajewski, znany chirurg dziecięcy. Wczesnym popołudniem był świadkiem w procesie dotyczącym tzw. furgonetki antyaborcyjnej. 12 lutego na parkingu przed szpitalem wojewódzkim przy ul. Dekerta postawił ją Kazimierz Sokołowski, gorzowski przedsiębiorca, który jest także wolontariuszem fundacji Pro – Prawo do życia. Na pojeździe pojawiły się banery ze zdjęciami płodu przerwanego w 22. tygodniu ciąży i zdaniem: „W gorzowskim szpitalu zabijają dzieci nienarodzone”.
Skąd taki napis? Ponad pół roku temu fundacja dowiedziała się, że w latach 2016-2019 w gorzowskim szpitalu dokonano czterech aborcji. Były one legalne, bo prawo w Polsce pozwala na przerwanie ciąży m.in. z powodu nieodwracalnie uszkodzonego płodu (a tak było w tych przypadkach).
Chirurg dziecięcy poszedł na policję
Furgonetka z banerami pokazującymi zakrwawiony płód z miejsca zaczęła wzbudzać kontrowersje. W internecie setki mieszkańców wyrażało swoje oburzenie, ale przez kilka dni nikt nie zgłosił sprawy na policję. Ostatecznie zrobił to właśnie doktor Gajewski.
Sprawa trafiła do sądu bardzo szybko i już 3 marca w wyroku nakazowym sąd nakazał Sokołowskiemu (godzi się na podanie nazwiska i zdjęcie) zapłatę 1 tys. zł grzywny. Gorzowianin się odwołał i właśnie dlatego teraz w sądzie rejonowym odbywa się „normalny” proces o wykroczenie. Jest on obwiniony o wywołanie zgorszenia.
- Niejednokrotnie rodzice dzieci, którzy przychodzili do mnie do szpitala lub przychodni i wyrażali oburzenie, że coś takiego może stać przed szpitalem – mówił wczoraj doktor Gajewski. I dodawał: - Nie wyobrażam sobie, żeby przed sądem umieścić furgonetkę z napisem: W tym sądzie skazują niewinnych.
- A nie przerażają pana drastyczne obrazki, które są na paczkach papierosów – pytał adwokat Tomasz Burakowski, obrońca Sokołowskiego.
- Paczka papierosów w rękach to nie jest jednak przestrzeń publiczna - mówił doktor.
- Kampania promocyjna z umieszczaniem zdjęć na paczkach papierosów też mi się nie podoba. Paczka papierosów w rękach to nie jest jednak przestrzeń publiczna – odpowiadał doktor.
22 września sąd wysłuchiwał także innego świadka – 37-latka, który często odwiedza szpital z chorą matką. On też zgłosił sprawę na policję. – Słyszałem, jak małe dzieci przechodziły obok tej furgonetki i mówiły: „Mamo, mamo, co to jest?”. Rodzice nie byli jednak w stanie na to pytanie odpowiedzieć. W mojej ocenie przestrzeń publiczna powinna być wolna od takich obrazów – mówił mężczyzna.
Sokołowski: To "krzyk" mordowanych dzieci
Kazimierza Sokołowskiego sąd wysłuchiwał 18 sierpnia.
- Mam świadomość, że taki baner jest drastyczny, ale w sytuacji przeprowadzanych w szpitalu aborcji, pokazanie prawdy, czym jest aborcja, było sprawą fundamentalną – mówił wówczas na sali rozpraw. Wielokrotnie podkreśla: - Jest dla mnie niezrozumiałe, że kogoś oburza baner, a nie oburza to, że w szpitalu dochodzi do morderstwa. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu: to, co jest na zdjęciach, to morderstwo. Ten obraz to „krzyk” mordowanych dzieci.
Kolejną rozprawę sędzia Anna Szulc wyznaczyła na 22 października. Nie jest wykluczone, że wtedy poznamy decyzję sądu.
Czytaj również:
Gorzowski mecenas walczy z furgonetką antyaborcyjną
WIDEO: "Zagraża zdrowiu kobiet" kontra "Kara śmierci dla niewinnych dzieci". Gorąca debata nad projektem zaostrzającym przepisy prawa aborcyjnego
Te produkty powodują cukrzycę u Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?