Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szlakiem skarbów. Ta lubuska porcelana była słynna na całym świecie, a dziś polują na nią kolekcjonerzy

Redakcja
W naczynia z Mirostowic rozlewano również lubuskie trunki. Wina, ale także coś mocniejszego
W naczynia z Mirostowic rozlewano również lubuskie trunki. Wina, ale także coś mocniejszego Mariusz Kapała
Serwis „Floryda” na prestiżowym konkursie „wykosił” i Miśnię, i Rosenthala. Z Żar porcelanę kupowały luksusowe hotele i pasażerskie statki, sprzedawana była nawet w fabrycznym sklepie na nowojorskiej legendarnej 5. Alei.

Piękna porcelana z Żar

Gdy wchodzimy do zabytkowego gmachu Muzeum Pogranicza Śląsko-Łużyckiego w Żarach mamy wrażenie, że znajdujemy się w wielkim sklepie z porcelaną. Serwisy, talerze, filiżanki, bombonierki... Kilka lat wcześniej byłem zszokowany tym, że wszystkie te cacuszka powstały w Żarach. ja przecież szukałem śladów legendarnego miśnieńskiego serwisu łabędziego, który znajdował się w pobliskich Brodach. Tymczasem tutaj znalazłem porcelanę, która z tą miśnieńską udanie się ścigała...

Skazani na sukces

Historycy mówią nam, że Żary i okolica na ten rodzaj produkcji były właściwie skazane. W okolicy znajdują się bogate złoża gliny bardzo dobrej jakości, piasków szklarskich, które wykorzystywane były od najdawniejszych czasów.
Pod koniec XIX wieku przy ul. Am Schiesshaus 6 znajdowała się fabryka gwoździ. Jej obiekty postanowił wykorzystać mający fabrykę w pobliskiej Gozdnicy Gustava Otremba ze Zgorzelca i w 1888 roku założył Gustav Otremba Porzellanfabrik Sorau N.L. Rok później do spółki przystąpił inżynier i oficer Landwehry kapitan Franz Böhme. Dzięki temu fabryka zyskała nowe budynki i dwa piece do wypalania porcelany. Wówczas pracowało tutaj sześćdziesiąt osób.

Oglądamy porcelanę z tamtych czasów. Toporna, prosta, wzorowana na porcelanie śląskiej, ale i tak udawało się ją sprzedawać nawet do Ameryki Północnej.

Powstają serwisy obiadowe, serwisy do kawy i herbaty, filiżanki, talerze okolicznościowe, wazony, świeczniki, przybory toaletowe...

W 1892 roku Otremba postanowił zrezygnować z działalności w Żarach i odsprzedał fabrykę dotychczasowemu wspólnikowi. Od tego momentu jest to już Franz Boehme Porzellanfabrik Sorau N/L, która osiem lat później przystąpiła do Zjednoczenia Niemieckich Fabryk Porcelany, co wymusiło przekształcenie jaj w spółkę Porzellanfabrik Sorau GmbH, której nowym właścicielem został syn Franza, Fritz Böhme.

Rewolucja na talerzu

W 1911 dostrzeżono jej produkty i na wystawie przemysłu hotelarsko-gastronomicznego w Żarach zdobyły główną nagrodę. Przedstawicielstwa firmy mieściły się w Berlinie i Lipsku i zatrudniała już 120 pracowników.

Spółką zachwiała I wojna światowa. I jako „straż pożarna” pojawił się żarski kupiec Gotthard Curtius, który zostając w 1914 roku współwłaścicielem fabryki dał jej potrzebny zastrzyk finansowy.

Wraz z końcem wojny Curtius był jedynym właścicielem. Nie na długo. 14 października 1918 roku na posiedzeniu Zarządu zapadła decyzja o zamknięciu fabryki.

Nie, to nie był koniec żarskiej porcelany. Wręcz przeciwnie. W grudniu tego samego roku fabryka została przejęta przez koncern Christian & Ernst Carstens. Właścicielem został Ernst August Carstens, który posiadał już kilkanaście fabryk porcelany.

To był potrzebny impuls. W 1919 roku ruszyła budowa nowej hali produkcyjnej, przebudowano istniejące budynki, dwa lata później dobudowano halę z trzema piecami do wypalania porcelany, doprowadzono linię kolejową.
W 1923 roku fabrykę przejęli spadkobiercy Ernsta: żona Anna Christine Carstens oraz dwaj synowie: Walter i Ernst jr. Nowa nazwa fabryki teraz brzmiała: C. & E. Carstens Porzellanfabrik Sorau N.L. Inhaber Ernst Carstens Erben. Po śmierci Ernsta Carstensa, jego spadkobiercy połączyli wszystkie fabryki w jedną grupę przedsiębiorstw. Zmienia się nazwa, właściciele, ale też porcelana. Nabiera klasy, staje się lżejsza, wędruje na wyższą półkę w branży. Trafia do sklepów w Berlinie, Lipsku, Hamburgu, Köln... I płynie za ocean. W 1930 roku na eksport trafiało 14 proc. produkcji. Zamawiają ją znane sieci hotelowe i statki pasażerskie.

Porcelana konkursowa

1939 rok to koniec „lekkoduchostwa” i luksusów. Fabryka produkuje izolatory porcelanowe i drobne elementy dla przemysłu zbrojeniowego, rok później, zgodnie z obowiązującym zakazem, zaprzestano złoceń. Luty 1945 roku to koniec fabryki. Po zajęciu miasta przez Armię Radziecką żołnierze rosyjscy tłukli burżujskie naczynia. Potem wymieniali wyroby za samogon. I to był koniec. Niemal całe wyposażenie zostało wywiezione do ZSRR.

Żarska porcelana na międzynarodowych konkursach wygrywała i z Miśnią i z Rosenthalem, a sprzedawano ją na słynnej nowojorskiej 5. Alei. Szacuje się, że w Żarach powstało ponad 20 tys. wzorów wyrobów.

Kotwica z literami PS (Porzellanfabrik Sorau) to znak, że to wyrób z pierwszego okresu. Tutaj widać wzory secesyjne, a to art deco, a to specjalny kubek dla... wąsatych. Oto serwis „Floryda”, którym Żary „wykosiły” na rynku amerykańskim Miśnię i Rosenthala. O niektórych kompletach mówią niemal z czcią: „Ingrid”, „Mimoza”, „Mozart”...
I wyobraźcie sobie, że na kilka dekad o tej fabryce, o tej porcelanie zapomniano. Na powierzchnię wydobyli ją kolekcjonerzy, oczywiście z Żar. To właśnie oni przypomnieli światu o istnieniu pięknej żarskiej porcelany. Ba, to oni rozpoczęli wręcz na nią modę. I tym samym - powiedzmy szczerze - wywindowali ceny. To był efekt niezamierzony ich pasji.

Nie tylko porcelana

W sąsiedniej sali przeżyjemy spore zaskoczenie. Przynajmniej pokolenie pamiętające tzw. głęboką komunę. Na półkach stoi ceramika, którą znamy tak dobrze, że zdążyła nam obrzydnąć. Filiżanki, kubki, dzbanki i reklamowe gadżety we wszystkich odcieniach brązu. Kto nie miał tego na półce meblościanki, kto nie dostał w formie jakiejś nagrody... Przypomnijmy też widok brązową stłuczkę naklejaną na elewacje budynków - ku ozdobie. To wszystko dzieła Mirostowickich Zakładów Ceramicznych „Ceram”.

Produkcja ruszyła tutaj w 1948 roku, ale to nie znaczy, że zaczynano od zera. Objęto obiekty dawnej „Ullersdorfer Werke”, która do II wojny światowej produkowała glazurę ścienną i podłogową oraz armaturę sanitarną. Podczas wojny robiono tutaj części do samolotów.

Na starcie nowy zakład zajął się przede wszystkim tradycyjną ceramiką budowlaną. W latach 60. minionego wieku zajęto się płytkami ściennymi, a to dzięki wykorzystaniu przedwojennego pieca tunelowego do wypalania porcelitu. Mniej więcej wówczas też zaczęły powstawać „kultowe” czajniczki, do których grzałki sprowadzano ze Szczecina. To z kolei było obowiązkowe wyposażenie biur i urzędów.

W połowie lat 70. skończono ostatecznie z „budowlanką” przestawiając się na wyroby porcelitowe - serwisy, dzbanki, zestawy śniadaniowe, wazony, świeczniki, kubki, rozmaite artykuły dekoracyjne...

Żeby pozostać w lokalnym klimacie nalewano w stylowe flaszki trunki z Zielonej Góry i Gorzowa. Wszystko sygnowane popularnym znakiem „Mi”. Kręciliśmy na tę ceramikę nosem, ale sprzedawała się także w Belgii, Francji i w Niemczech. Niestety to jeden z zakładów, które nie przetrwał zmian ustrojowych.

Zakłady ceramiczne i szklarskie działające w okolicy można wymieniać jeszcze długo. Najczęściej wspomina się wszelkie słoiki, czy butelki dla wszystkich browarów w bliższym i dalszym sąsiedztwie. Jednak już w latach 20. produkowano też szyby do pojazdów. Były to już nawet szyby klejone i pancerne do pojazdów wojskowych. Nawiasem mówiąc bazując na tych doświadczeniach takie ultranowoczesne szkło produkowane jest do dziś.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto