Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tobiasz Bocheński: "Trzeba przyspieszyć prace nad czwartą linią metra." Rozmawiamy z kandydatem na prezydenta Warszawy

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Co proponuje Tobiasz Bocheński? Pytamy.
Co proponuje Tobiasz Bocheński? Pytamy. Sylwia Dąbrowa
- Ten konserwatywny program nie jest taki, jaki może się niektórym wydawać - mówi nam Tobiasz Bocheński, kandydat PIS na prezydenta Warszawy. Pytamy go o pomysł na komunikację miejską, politykę mieszkaniową, a także Strefę Czystego Transportu.

Do czasu wyborów samorządowych będziemy rozmawiać z najpoważniejszymi kandydatami na urząd Prezydenta Warszawy. Spotkaliśmy się z kandydatem PIS - Tobiaszem Bocheńskim (rozmowa poniżej). Wkrótce również nasza rozmowa z Magdaleną Biejat - kandydatką Lewicy i ruchów miejskich, a następnie z Rafałem Trzaskowski - kandydatem KO i Trzeciej Drogi.

Spis treści

Polityka transportowa. Jak powinna wyglądać?

Piotr Wróblewski: Dzisiaj przyjechał Pan do nas, do redakcji samochodem. A jak na co dzień porusza się Pan po Warszawie?

Tobiasz Bocheński, kandydat PIS na prezydenta Warszawy: Jestem pragmatykiem. Uważam, że liczy się czas dojazdu. Jak mam dobrą komunikację zbiorową, to z niej korzystam. Mieszkam obok linii tramwajowych, korzystam też z metra. Z resztą mam bilet miesięczny. Dzisiaj do Was najwygodniej – niestety – było się dostać samochodem.

Ma Pan ulubioną trasę samochodową po Warszawie?

Nie mam takiej, bo niezbyt dobrze jeździ się w ciągu dnia samochodem po Warszawie. Najlepiej nocą, wtedy jest rewelacja. Przejazd Alejami Jerozolimskimi – ale powoli – to coś, co lubię.

Już się bałem, że samochodem do Łodzi. Bo zarzuca się, że przyjechał Pan z Łodzi.

No tak, ale przecież każdy skądś przyszedł. Jedni z Żoliborza, inni z Targówka, a jeszcze inni z Łodzi. W Muzeum Warszawy znajduje się mapa pokazująca skąd wzięli się warszawiacy. Nie ma regionu Polski skąd by nie przyjechali do stolicy.

Sylwia Dąbrowa

Było takie hasło „cały naród buduje swoją stolicę”. (śmiech)

To prawda, nawet cegiełki były.

Na konferencji zapowiedział Pan „zrównoważoną politykę transportową”. Chciałbym zapytać o konkrety. Obecna polityka transportowa władz Warszawy to np. ograniczenie ruchu samochodowego w Śródmieściu i przeniesienie go na obwodnicę. Dobry pomysł?

Dotychczasowa polityka miasta jest punktowa. Brakuje spójnej wizji, którą chciałbym zaproponować. Mamy korki, które powoduje duży ruch samochodów osobowych – szczególnie w centrum Warszawy. Potęgują je chaotycznie zaplanowane remonty. Same remonty są potrzebne, jak choćby Trasy Łazienkowskiej, ale należy je planować w taki sposób, aby dwie równoległe ulice nie były zamknięte w tym samym czasie.

Nie rozumiem dlaczego w czasie budowy tramwaju na Wilanów zamknięta jest i Sobieskiego, i Gagarina. To spowodowało, że cały północny Mokotów jest odcięty. Wszyscy stoją w gigantycznych korkach. Jedzie się o 30 minut dłużej niż dawniej. A wzięło się to z jednej decyzji urzędniczej.

Problem korków to także sprawa aglomeracyjna. Do Warszawy zawsze przyjeżdżać będzie wiele osób z pobliskich miejscowości. Konieczny jest rozwój zbiorowego transportu aglomeracyjnego, bo inaczej zawsze będą korki. Brakuje nam systemu parkingów na granicach Warszawy, współpracy między prezydentem a włodarzami tamtych gmin. To powoduje, że osoby, które jadą do pracy, do Śródmieścia wybierają samochód. Bo mimo korków jest znacznie szybciej.

Rozwój komunikacji miejskiej w Warszawie

Czyli priorytetem jest rozwój komunikacji miejskiej?

I rozbudowa metra! Bo wszystkie nasze bolączki wynikają z niedorozwoju sieci metra. To jest efekt zaszłości głęboko historycznych.

Nie chcę prowadzić wojny między partią rowerzystów a partią kierowców. Sam chętnie jeżdżę rowerem, jeśli jest to dla mnie wygodne i komfortowe. Nie chcę jednak prowadzić polityki zwężania ulic, likwidacji miejsc parkingowych i wypychania ruchu samochodów z centrum miasta. W zamian proponuję stworzenie systemu transportowego, który jest tak atrakcyjny, że nawet posiadacze samochodu – a większość warszawiaków ma samochód – wybierze transport zbiorowy. Bo będzie wygodniejszy. A samochodem mogą jeździć na weekendowe zakupy.

Jeśli dobrze rozumiem uważa Pan, że należy ograniczyć ruch samochodów w Śródmieściu. A chciałby Pan budować inwestycje drogowe? Planowano ich sporo. Mogę długo wymieniać: Obwodnica Pragi, Trasa Krasińskiego, Trasa Świętokrzyska…

Obwodnica Śródmieścia – między Rondem Żaba a Rondem Wiatraczna – jest wyczekiwana od lat i niezwykle potrzebna. W debacie powinniśmy rozważyć szereg innych inwestycji, które wykraczają poza zakres jednej kadencji.

Jedną z obietnic prezydenta Trzaskowskiego, zresztą niedawno rozliczną przez radnych, było schowanie kolejnego odcinka Wisłostrady pod ziemię. Miał tam powstać park. Niewątpliwie zminimalizowałby to korki i uatrakcyjniło tereny nad Wisłą. Powinniśmy do tego wrócić.

Wrócę do metra. Powiedział Pan, że należy budować M3 i M4. Jednak „trójka” jest mocno krytykowana przez ekspertów. To może wartą ją zmienić?

Zdaję sobie z tego sprawę, ale pieniądze zostały już wydane. Urząd miasta wydał spore środki na przygotowanie studiów, analiz czy projektów wykonawczych. Wywracanie tego jest – moim zdaniem – niegospodarnością. Powinniśmy przejść do fazy wykonawczej. Co nie zmienia faktu, że można potem dyskutować nad możliwościami wydłużania tej linii.

Powinniśmy też przyspieszyć prace nad czwartą linią. Obecnie, mając budżet na poziomie prawie 28 miliardów, środki rządowe i europejskie, Warszawa musi myśleć o budowie równoległej nitki. Zacząć teraz M3, a za dwa-trzy lata M4.

W poprzednich wyborach Patryk Jaki pokazywał swój pomysł na sieć metra. Rafał Trzaskowski też „narysował” układ komunikacyjny, który teraz realizuje. Czy Pan chce pokazać swój plan na sieć metra w Warszawie?

Nie, ja takiej mapy nie będę przedkładał. Zapoznałem się z projektami przygotowanym przez prezydenta Trzaskowskiego i uważam, że są one interesujące. Obecnie zgłaszane są uwagi do trzeciej linii, jednak jeśli spojrzymy też na budowę M4 i M5, to tworzą one spójny system. Zakładam, że kompetentni inżynierowie przygotowali ten układ. Nie uważam, żeby rolą kandydata było narzucanie.

Rolą prezydenta miasta – jako dobrego managera – jest realizowanie projektów przygotowanych przez ekspertów.

Jak rozwiązać problem mieszkaniowy?

Jak zakładam, wynajmuje Pan mieszkanie w Warszawie?

Zgadza się.

Nie chce pytać ile Pan płaci, ale na pewno nie są to małe pieniądze. Wynajęcie pokoju w Warszawie to dziś koszt nawet 1,5 tys. złotych…

Wynajęcie mieszkania 45-metrowego, w zależności od dzielnicy, to koszt 3-4 tysięcy złotych.

To ogromne pieniądze. Co zrobić, żeby młodzi ludzie nie musieli zastanawiać czy stać ich na wynajęcie mieszkania w Warszawie?

To złożona kwestia, której nie da się szybko rozwiązać. Wiele ekip rządowych miało z tym ogromne problemy.

Po pierwsze, w Warszawie brakuje planów zagospodarowania przestrzennego, co powoduje pewien urbanistyczny chaos. Musimy wprowadzić plany, aby inwestorzy wiedzieli, gdzie budować. Finalnie pozwolenie wydaje prezydent Warszawy, a obecnie – w związku z problemami kadrowymi – może to trwać nawet siedem lat.

Plany i reformy administracyjne powinny zwiększyć podaż mieszkań w Warszawie. A to powinno zatrzymać wzrost cen najmu i cen za metr kwadratowy.

Inna kwestia to zasób komunalny. Prezydent powinien dokonać inwentaryzacji. Obecnie mamy ogromną liczbę pustych mieszkań czy mieszkań do remontów. Tam gdzie są budynki do rozbiórki być może należy rozważyć ich rozebranie i sprzedaż na cele mieszkaniowe. Inne uruchomić w ramach zasobu komunalnego. Kolejne przeznaczyć pod program „wynajem za remont”...

Ale ten program już ruszył.

Tak, ale na razie w mikroskali.

Kolejna sprawa to spółdzielnie mieszkaniowe z którymi miasto na razie nie współpracuje. A to jedyne miejsca w Warszawie, w sferze nieprywatnej, które posiadają doświadczenie przy budowie mieszkań. To również ważny podmiot w kwestii zarządzania estetyką przestrzeni miejskiej.

Czytam w prasie, że wielkie fundusze inwestycyjne wykupują całe bloki traktując je jako inwestycje. Często te budynki stoją puste. To już zadanie dla posłów, senatorów i Prezydenta RP, by wprowadzić rozwiązanie – ale nie podatek katastralny, którego jestem wrogiem – przymuszające fundusze do „wypuszczania” mieszkań pod najem.

A co z TBS-ami?

To system, który nie wszędzie się sprawdził. W Warszawie jest kilka inwestycji z lat 90., które do dziś budzą kontrowersje. Ale TBS-y to ciekawy kierunek. Nie mówię „nie”. Spójrzmy jednak na to, że prezydent Trzaskowski obiecał pięć tysięcy mieszkań komunalnych w pięć lat, a na przestrzeni kadencji oddał tylko tysiąc.

Ustaliliśmy już, że wynajmuje Pan mieszkanie w Warszawie. A gdzie Tobiasz Bocheński lubi spędzać czas?

Jestem rozdarty między dwiema sprzecznościami. Bardzo lubię Wolę i oddech wielkomiejskości. Lubię pójść do kawiarni w Browarach Warszawskich. Z drugiej strony dobrze się czuję na Nowym Mieście i Mariensztacie. Choć wiem, że to pewnego rodzaju rekonstrukcja i wizja konserwatorów zabytków.

Warszawa to archipelag różnorodności. Każda dzielnica jest jak inna wyspa, która ma swoją specyfikę. Niektóre są bardziej podobne, jak Białołęka i Ursus. Inne mniej.

Wspomniał Pan o Woli. W ostatnich latach buduje się tam sporo wieżowców. To też decyzja urzędnicza. Zostając prezydentem miałby Pan na to wpływ. W Warszawie trzeba dogęścić zabudowę, budować kolejne wieżowce?

Jeżeli Warszawa zaczęła się rozwijać od Pałacu Kultury na zachód, to powinniśmy tam budować i zagęszczać zabudowę, żeby mieć „City”. Na Tik-Toku modne są rolki z Ronda Daszyńskiego z muzyką „New York” Jaya-Z. Widać, że Warszawiacy – szczególnie młodzi – są dumni z tego miejsca. Błędem byłoby zrobienie tak jak w Paryżu, gdzie w XIX-wiecznej zabudowie „wyrósł” nagle jeden wieżowiec. Powinniśmy trzymać się raczej ich La Défense.

Przyszłość CPK i "Szpiegowa"

Jest Pan zwolennikiem powstania Centralnego Portu Komunikacyjnego?

Nie tylko zwolennikiem, bo jako wojewoda mogłem podjąć kilka decyzji dzięki którym realizacja tej inwestycji jest bliższa niż dalsza.

Ale zarazem chciałby Pan, żeby istniało lotnisko Chopina…

Powstanie CPK jest niezwykle ważne nie tylko dla Warszawy, ale także dla całej Polski. To byłby pewien motor wzrostu. Ale proces przekazywania ruchu na CPK mógłby być stopniowy. To nie jest tak, że dzień po otwarciu nowego lotniska przychodzi likwidator i zakłada plomby na Chopina.

Uważam, że powinna się odbyć dyskusja na temat przyszłości lotniska Chopina. Wiem, że warszawiacy lubią mieć piętnaście minut na lotnisko taksówką – to jest dla nich komfort. Pytanie, co jeśli będą mieli też piętnaście minut, ale koleją dużych prędkości, do Baranowa. A stamtąd można będzie się dostać bezpośrednio na wszystkie kontynenty.

Skoro mówi Pan, że przez jakiś czas te lotniska mogą współistnieć, to moje pytanie będzie wykraczało daleko w przyszłość. Wszyscy urbaniści mówią, że tereny po lotnisku Chopina mogłyby zostać świetnie wykorzystane. I to już zadanie m. in. prezydenta Warszawy. Co mogłoby powstać w tym miejscu?

Oddaję decyzję dotyczącą przyszłości lotniska Chopina – co odróżnia mnie od prezydenta Trzaskowskiego – ekspertom. Nie chcę wcielać się w rolę wszechwiedzącego, który rozstrzyga, jak ma być. Jeśli kiedyś, w dalekiej przyszłości, pojawi się takie wyzwanie, to należy zauważyć, że Warszawa cierpi na brak dużych przestrzeni pod nowe inwestycje.

To może osiedla komunalne?

Za wcześnie, żeby o tym rozstrzygać. Warszawa potrzebuje nowoczesnego parku technologicznego, potrzebuje nowych mieszkań… Celów przeznaczenia mielibyśmy sporo.

Nowy wojewoda powiedział mi, że przekaże „Szpiegowo” w zarząd miasta. Co Pan – gdyby był prezydentem – chciałby zrobić z dawnym radzieckim osiedlem przy ul. Sobieskiego 100?

Gdy byłem wojewodą mazowieckim, rozmawiałem na ten temat z wiceprezydentem Warszawy. Wizja była taka, że budynek zostanie wyremontowany i przekazany na cele mieszkaniowe w partnerstwie publiczno-prywatnym. To dobra lokalizacja. Po drugiej strony jest mały park, jeziorko…

Wojewoda podejmuje decyzję o przeznaczeniu tej nieruchomości na pewien cel. W przypadku podobnej prawnie nieruchomości – przy ul. Kieleckiej – stawiałem prezydentowi Warszawy pewien warunek. Chciałem, by w tym miejscu zmieściła się też szkoła ucząca wnuki zesłańców na Sybir. Jest taka szkoła w Warszawie, ale nie ma obecnie swojej siedziby. Nie było na to zgody ze strony prezydenta Trzaskowskiego.

Płatne parkowanie i Strefa Czystego Transportu

A co ze Strefą Płatnego Parkowania na Saskiej Kępie i Kamionku? Przypomnę, że jako wojewoda mazowiecki zablokował pan jej wprowadzenie.

Bronię tej decyzji, ale na wstępnie zaznaczę, że rozstrzygnięcie nadzorcze napisał wicewojewoda Dąbrowski. Więc ja zastałem już tę decyzję. Pamiętajmy, że wojewoda kieruje się argumentami prawnymi. Przy rozszerzaniu strefy płatnego parkowania jest wymóg dostarczenia aktualnych prognoz transportowych. Takie nie zostały złożone.

Mieszkańcy Saskiej Kępy chcą strefy, ale nie w takim kształcie. Zamiast wprowadzić miejsca dla osób, które przyjeżdżają do świetnych restauracji przy ul. Francuskiej, wprowadzono strefę ograniczającą miejsca dla mieszkańców. Każdy, który pospaceruje po Saskiej Kępie, zobaczy jak wiele stoi tam zaparkowanych samochodów. A jednocześnie w fatalnym stanie są tamtejsze ulice. Samo rozwiązanie zaproponowane przez miasto nie przyszło w sukurs mieszkańcom.

Przed naszą rozmową zapytałem internautów, o co powinienem Pana zapytać. I wiele odpowiedzi dotyczyło Strefy Czystego Transportu. Wprowadzić, zmienić, nie wprowadzać?

Na ulicach Warszawy bardzo wiele osób mnie o to pyta. Aż jestem tym zaskoczony. Sprzeciwiam się strefie w obecnym kształcie. Jeżeli prawdą jest, że Komisja Europejska domaga się wprowadzenia tej strefy od wszystkich miast pewnej wielkości i jest to warunek uzyskania funduszy europejskich, to strefę należy wprowadzić, ale w jednej trzeciej obecnej jej wielkości.

Wprowadzono ją bez prawdziwych konsultacji. Po drugie – za szybko - bo wchodzi w życie zaraz po wyborach samorządowych. Harmonogram nie był konsultowany z mieszkańcami. Cofnąłbym to rozwiązanie, ograniczył obszarowo i wprowadził jasny harmonogram.

Kolejna rzecz o którą pytają mieszkańcy: nocny zakaz sprzedaży alkoholu. Wiele osób popiera takie ograniczenia. A Pan?

Należałoby przeprowadzić referenda dzielnicowe. W Śródmieściu jest wielu zwolenników wprowadzenia nocnej prohibicji – miałem wiele rozmów na ten temat. Tam zdarzają się niebezpieczne sytuacje, np. gdy niektórzy przebiegają nocą z bulwarów na pewną stację benzynową.

Z drugiej strony w Wesołej nie ma takiego problemu. Więc wprowadzenie zakazu w całym mieście byłoby nieodpowiedzialne.

Bezpieczeństwo w Warszawie

Wspomniał Pan o Śródmieściu, więc dopytam o sytuację sprzed kilku dni. Brutalny gwałt, a następnie śmierć dziewczyny. W Śródmieściu niebezpiecznych sytuacji jest wiele, dzieją się niemal każdego dnia. Co należy zrobić, żeby poprawić sytuację?

Prezydent ma możliwość finansowania patroli, etatów policyjnych, więc jest współkreatorem i może – razem z komendantem stołecznym policji – podejmować decyzje, które zapewnią bezpieczeństwo. Po drugie, jeżeli mamy Straż Miejską, należy od nich wymagać, byli obecni szczególnie w godzinach, gdy takie niebezpieczne sytuacje mogą się zdarzyć.

Poza tym istnieje subiektywne poczucie bezpieczeństwa. W prywatnych aplikacjach przewozowych wprowadzono „Panic button”. Trzeba wprowadzić takie rozwiązanie, które nie jest numerem 112, żeby każda osoba – w szczególności w godzinach nocnych – miała poczucie, że służby przyjdą jej z pomocą. Chodzi o sytuację, gdy np. studentka wraca do domu z dyskoteki i słyszy, że ktoś za nią idzie. I czuje się zagrożona.

Chcę, żeby miała możliwość otrzymania pomocy od różnego rodzaju pracowników służb, którzy akurat są w pobliżu.

Podobno to Jarosław Kaczyński osobiście zadecydował o tym, że wystartuje Pan w Warszawie. Jak Pan przekonał prezesa?

Nie wiem, bo nie jestem członkiem partii. Nie brałem udziału w posiedzeniach, które o tym decydują. Mnie czyni zaszczyt, że zostałem uznany godnym bycia kandydatem w najważniejszym, najbogatszym, największym polskim mieście. Odbieram to jako komplement.

Widziano Pana na różnych wydarzeniach u prezydenta Andrzeja Dudy. Czy to oznacza, że szykuje się Pan na dłuższy marsz?

Byłem tam jeszcze jako wojewoda. Normalne zaproszenie dla wojewody mazowieckiego.

Pytałem o coś innego. Wystartuje Pan w wyborach prezydenckich w 2025 roku?

Na razie startuje w wyborach na prezydenta Warszawy. Do kolejnych zostało jeszcze wiele czasu. Ale te spekulacje raczej pomagają mi w kampanii, niż przeszkadzają.

Sylwia Dąbrowa

Program dla kobiet

Dobrze, to z mojej strony wszystko. Chyba, że jest jeszcze temat, na którym Panu zależy…

… kobiety! Program dla kobiet jest dla mnie niezwykle ważny.

Zarzucano Panu, że to PIS – a z listy tej partii Pan startuje - doprowadził do sytuacji, gdy Warszawianki masowo wyszły na ulice.

Rozumiem tych, którzy chodzili w strajkach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Absolutnie zrozumiała reakcja demokratyczna. Uważam, że pewne kwestie powinny być załatwiane w drodze zwyczajowo przyjętej. Dla mnie to albo debata, albo referendum. Wyrok jest absolutnie legalny, ale pamiętajmy, że przecież wyroki Sądu Najwyższego w Stanach Zjednoczonych też wywołują ogromne emocje.

Nasz program dla kobiet napisały same Warszawianki. Nazywam je „Damami Warszawskiej Prawicy”. My, jako mężczyźni, nic do tego nie dopisaliśmy. Odmawiam roszczenia lewicy, że tematy, które dotyczą kobiet mogą być tylko i wyłącznie agendą lewicową. Prawica też może zaproponować swoje, oczywiście wynikające z naszych wartości, propozycje.

Tak jak powiedziałem, wyrównam wynagrodzenia bazowe w urzędach kobietom i mężczyznom. Jeżeli pani wydająca dowody rejestracyjne ma niższe wynagrodzenie bazowe niż siedzący obok pan – to ja im wyrównam. W kuluarach słyszałem: „no ale kobiety powinny mieć niższe wynagrodzenia, bo uciekają na urlopy macierzyńskie”. Nie jesteśmy już na tym etapie. Nie można tak myśleć. To myślenie anachroniczne. Na prawnicy też nikt już tak nie myśli. I ja też tak nie myślę.

Czy w liberalnym mieście jest miejsce na konserwatywny program?

Ten konserwatywny program nie jest taki, jaki może się niektórym wydawać. My bazujemy na wolnej woli. Jeżeli kobieta chce być managerką, robić karierę i łączyć to z byciem mamą – miasto powinno jej pomagać. A jeżeli nie chce być mamą, a tylko managerką, to dlaczego miasto nie miałoby jej pomagać? Miasto powinno wyłożyć całą paletę, z której każdy może skorzystać.

A co jeśli nie może być mamą, a chciałaby? Dofinansowanie in vitro zostanie?

Zostaje. Wprowadziłbym też pełną informację o innych alternatywnych metodach.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto