Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojna budzi w nas strach, złość i poczucie winy. Jak radzić sobie z tymi emocjami?

Magdalena Marszałek
Magdalena Marszałek
Lęk przed wojną - nie pozwólmy, żeby przejął nad nami kontrolę.
Lęk przed wojną - nie pozwólmy, żeby przejął nad nami kontrolę. Pexels
Wybuchy, strzały, wyjące syreny i ranni ludzie. Te ponure sceny od kilku dni dzieją się na naszych oczach i dosłownie tuż obok nas. Wojna w Ukrainie wywołuje wielkie emocje. Strach miesza się z niepewnością, a żal z rozgoryczeniem i złością. Jak sobie radzić z takimi trudnymi uczuciami? Musimy postarać się je oswoić - mówi psycholog Katarzyna Marek.

Strach, niepewność i lęk. To czujemy teraz chyba wszyscy...

Myślę, że nie ma osoby, która w takiej sytuacji nie czułaby lęku. I to jest zupełnie normalna reakcja. To, co się obecnie dzieje uruchamia w nas pewne mechanizmy obronne. I musimy postarać się je lepiej zrozumieć. Ale musimy też zdać sobie sprawę z tego, że ten lęk nagle nie zniknie i nie powinniśmy od niego uciekać. Bo tu nie chodzi o to, aby go w ogóle nie czuć. Chodzi o to, aby lepiej go poznać i zrozumieć.

Można taki obezwładniający lęk po prostu... oswoić?

Można, ale najpierw musimy nauczyć się swoimi uczuciami odpowiednio zarządzać. Lęk to taka naturalna potrzeba ochronienia się przed zagrożeniem. Możemy go czuć, ale najważniejsze jest, aby nie pozwolić mu na przejmowanie kontroli nad nami. To oczywiście nie jest proste, bo my przecież wiemy, czym jest wojna. Znamy ją chociażby z opowieści dziadków. Te dawne historie teraz na nowo się w nas uruchamiają. My wojnę kojarzymy jako coś okropnego i przerażającego.

Wtedy pojawia się panika? Tracimy zdolność racjonalnego myślenia

Lęk często dosłownie nas paraliżuje. W kryzysie ludzie często nie potrafią racjonalnie i logicznie ocenić sytuacji. Nie skupiamy się wtedy na tym, co jest tu i teraz, ale działamy pod wpływem tego, co podpowiada nam nasz umysł. Myślimy o tym, że być może my też będziemy musieli uciekać, więc musimy się do tego odpowiednio przygotować. Mogliśmy to zaobserwować chociażby na stacjach benzynowych, przy bankomatach czy w sklepach. W takich kryzysowych sytuacjach o wiele łatwiej podążamy za innymi. I to bez względu na to, czy ich decyzje są słuszne, czy nie.

Wyją syreny, ludzie uciekają, rakiety uderzają w ukraińskie miasta - widzimy to w telewizji, słyszymy w radiu i czytamy o tym w gazetach. Trudno odłożyć emocje na bok, bo przecież praktycznie bierzemy udział w tym konflikcie...

My potrzebujemy wiedzieć. Udawanie, że to się nie wydarzyło lub niedopuszczanie do siebie takich myśli, to skrajność, która wcale nie sprawi, że strach minie. Potrzebujemy wiedzieć, ale w rozsądnych ilościach. Nie musimy śledzić wiadomości bez przerwy i dosłownie z minuty na minutę lub co chwilę być przy telefonie. Owszem - nasz umysł może nas do tego namawiać i podpowiadać "czytaj wszystko, bo wtedy będziesz miał kontrolę". Ale to jest złudne. Bo my tej kontroli nie mamy.

Wiele osób odczuwa teraz pewnego rodzaju poczucie winy. My śpimy w wygodnym łóżku, na stole czeka ciepła zupa, mamy wolny weekend, a inni tam walczą, koczują w bunkrach i oddają swoje życie za wolność.

To jest tak zwany syndrom ocalałego, czyli zalew takich emocji, że jestem winny, że żyję i że mam lepiej. Ale my przecież musimy funkcjonować normalnie, żeby pracować i opiekować się swoimi bliskimi. To, że przestaniemy czerpać jakąkolwiek radość ze swojego życia nie sprawi, że tym ludziom będzie lepiej. Warto jednak pomyśleć o tym z innej pespektywy i przekierować tę wdzięczność za to, co mamy na gotowość do wsparcia.

Czyli poczucie winy może być motorem napędowym do działania?

Tak. Możemy przekierować tę energię na realną pomoc. Wyznaczyć sobie przestrzeń, w której możemy faktycznie kogoś wesprzeć - przekazać potrzebną żywność, odzież, niezbędne produkty. Nawet symboliczne wyrażenie solidarności ma ogromną moc. Ale trzeba w tym również znaleźć równowagę, bo przecież to nie jest tak, że teraz każdy musi się angażować. Nie każdy czuje się teraz na siłach, żeby pomagać. I to również nie jest nic złego. My musimy zrozumieć, że aby być wsparciem dla innych - najpierw musimy zadbać o siebie.

Dzieci także widzą dramatyczne obrazy z terenów dotkniętych wojną. Odczuwają niepokój i zdenerwowanie

Dzieci też mają swoje emocje i tak naprawdę potrzebują teraz tylko jednego - naszej obecności. Potrzebują rodziców, którzy ich wysłuchają i z nimi porozmawiają. Nie możemy udawać, że nic się nie dzieje, bo dzieci dużo szybciej odbierają informacje emocjonalne od tych przekazywanych werbalnie. Na pewno pomoże racjonalna rozmowa. Taka rozmowa również nam dorosłym jest bardzo potrzebna. Podzielenie się z kimś bliskim tymi emocjami i przyznanie się do strachu i lęku, ale też usłyszenie, że inni też tak mają, może spowodować, że poczujemy się nieco bezpiecznej. Poczujemy, że nie jesteśmy z tym sami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto