Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakonnica, która wyniosła z kościoła bombę zegarową, może zostać błogosławioną

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Wicepostulatorką sprawy rozpoczęcia procesu wyniesienia na ołtarze jest s. Weronika Szelejewska.
Wicepostulatorką sprawy rozpoczęcia procesu wyniesienia na ołtarze jest s. Weronika Szelejewska. Krzysztof Król/Gość Niedzielny
Czy diecezja zielonogórsko-gorzowska będzie mieć kolejnego przedstawiciela na ołtarzach? Zgromadzenie sióstr elżbietanek zwróciło się do biskupa o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego s. Iwony Król ze Wschowy.

Chcą tego mieszkańcy Wschowy, chce tego Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety, czyli popularnych elżbietanek. Pierwsze kroki w tej sprawie wykonał też już bp Tadeusz Lityński, ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Mowa o wyniesieniu na ołtarze s. Iwony Król, zakonnicy ze Wschowy.

Umiłowała Eucharystię

„Cicha bohaterka Wschowy”, bo tak jest nazywana zakonnica, przyszła na świat 12 maja 1908 w Mrozach koło Kartuz na Kaszubach. Na chrzcie nadano jej imię Anna. Była pierwszym z dwanaściorga dzieci Michała i Anastazji z domu Wejher, rolników.
„Już jako nastolatka wykazywała znaczną pobożność i umiłowanie Eucharystii. Wykonywała swoje obowiązki dzień wcześniej, aby następnego dnia z rana, przed rozpoczęciem nauki w szkole, uczestniczyć we mszy świętej” - czytamy w nocie biograficznej zakonnicy na poświęconej jej stronie (smiwonakrol.com).

Anna od młodych lat bardzo chciała wstąpić do zakonu.
„Niestety, ciągle natrafiała na zdecydowany opór ojca” - pisała Jolanta Pawłowska w zredagowanej wspólnie ze Zdzisławem Rygusikiem książce „Siostra M. Iwona Król - cicha bohaterka Wschowy”.
Ojcowski opór ustąpił w ciągu... zaledwie kilku godzin.
„Pewnej nocy we śnie ojciec otrzymał ostrą reprymendę od swego zmarłego ojca. Usłyszał: dlaczego nie pozwalasz Annie pójść do klasztoru?” - wspominała siostra Iwona. Michał Król pozwolił córce, by została zakonnicą.

Z Kaszub na Ziemię Lubuską

6 sierpnia 1930, w wieku 22 lat Anna wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety w Poznaniu. Rok później otrzymała habit zakonny i imię siostra Maria Iwona (imię Marii nadawana jest zwyczajowo, stąd skrótowe „M” przed imieniem Iwona). Przygotowała się też do zawodu pielęgniarki. 21 sierpnia 1937, gdy pracowała już w domu starców w Pucku, złożyła śluby wieczyste.
Dwa lata później wybuchła jednak II wojna światowa. Zakonnice zostały wywiezione z Pucka przez niemieckich żołnierzy i pozostawione same sobie w polu. Dotarły więc do Gdańska, a stamtąd zostały odesłane do domu generalnego we Wrocławiu. Tam siostra Iwona dostała skierowanie do pracy w niemieckiej wówczas Wschowie, gdzie elżbietanki prowadziły sierociniec i przedszkole.

W tym czasie we Wschowie był tylko jeden lekarz i ludzie często zwracali się o pomoc także do sióstr. Przybycie zakonnicy z wykształceniem pielęgniarskim było bowiem ogromnym wsparciem w mieście.
„Siostra Iwona nie tylko leczyła chorych, ale przede wszystkim otaczała ich modlitwą i często nie odchodziła od łóżka, aż chory powierzony jej opiece nie wyzdrowiał” - czytamy w biografii zakonnicy, która była też wielką patriotką. Pewnego razu siostra Iwona dostała bowiem do podpisania volkslistę, jednak odmówiła złożenia podpisu.
„Wypełnione formularze musieliśmy osobiście odnieść do urzędu. Idąc tam, drżałyśmy ze strachu. Niemiec przejrzał formularze, spojrzał na nas groźnym wzrokiem i jeszcze groźniej spytał: ‘Jaki chleb jecie?’. Skąd u mnie wzięło się tyle odwagi, to tylko Bóg wie. Odpowiedziałam: ‘Niemiecki, ale polskiego mieliśmy do syta, tylko nam odebrano’. (…) O dziwo, warknął tylko, że możemy się stąd zabierać” - wspominała tamto wydarzenie zakonnica.

Bomba w dłoniach

Zakonnica znana była też z niesłychanej odwagi. A to, co zrobiła w czasie wojny, opowiadane jest do dzisiaj.
Pewnego dnia 1944 roku ówczesny proboszcz we Wschowie poprosił zakonnicę, by opiekowała się kościołem, a następnie trafił do szpitala. Któregoś razu, siostra Iwona zauważyła w kościele tajemniczą skrzynkę.
„Poszłam po siostrę przełożoną, która wyraziła przypuszczenie, że to jest bomba zegarowa. Kazała nam natychmiast opuścić kościół. Mnie niepokoiła wciąż myśl, że ten piękny kościół może zostać zniszczony. Wróciłam więc mimo sprzeciwu sióstr. Ostrożnie wyniosłam skrzynkę i położyłam na chodniku obok zabudowań gospodarczych należących do plebanii. W obawie, by w razie wybuchu bomby nie uległ zniszczeniu kościół oraz plebania, przeniosłam skrzynkę na planty - w pewnej odległości od domów mieszkalnych. W nocy bomba eksplodowała” - wspominała s. Iwona Król.

Zakonnica jeździła też po okolicznych wioskach, zbierając sprofanowane przez radzieckich żołnierzy hostie konsekrowane oraz sprzęty liturgiczne.
Po wojnie zakonnica w dalszym ciągu pomagała chorym, była też zakrystianką.
„Została zapamiętana jako osoba rozmodlona, pełna życzliwości i miłości, o nikim nigdy źle nie mówiąca. Siostra M. Iwona często widywana była w kaplicy, modliła się codziennie drogę krzyżową – jak zaświadczyła jedna z osób ją znająca. Do końca swojego życia służyła chorym i cierpiącym oraz dbała o kościół parafialny” - można przeczytać na stronie poświęconej zakonnicy.
Siostra Iwona Król zmarła 8 sierpnia 1990. Cztery dni później została pochowana na cmentarzu parafialnym we Wschowie.

Macie pamiątki po siostrze Iwonie?

Z prośbą o przeprowadzenie procesu zmierzającego do wyniesienia na ołtarze siostry Iwony Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety zwróciło się do bpa Tadeusza Lityńskiego w styczniu tego roku.
- Zgodnie z wytycznymi prawa kanonizacyjnego zwróciłem się do Konferencji Episkopatu Polski o opinię w sprawie rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego. Księża Biskupi wyrazili pozytywną opinię - poinformował niedawno ordynariusz zielonogórsko-gorzowski. Przy okazji zwrócił się z prośbą do wszystkich, którzy posiadają jakiekolwiek dokumenty, pisma, zdjęcia, pamiątki lub wiadomości w sprawie zakonnicy o ich przekazanie, Można to zrobić w Kurii Diecezjalnej w Zielonej Górze lub kontaktując się z wicepostulatorki sprawy - s. M. Weroniką Szelejewską (adres: pl. św. Jana 1, 67-400 Wschowa).

Pierwsi byli Bracia Międzyrzeccy

Z Ziemią Lubuską bezpośrednio związanych jest do tej pory pięciu świętych i jedna błogosławiona. Święci to: Benedykt, Jan, Izaak, Mateusz i Krystyn, czyli Pięciu Braci Męczenników. W nocy z 10 na 11 listopada 1003, najprawdopodobniej we wsi Święty Wojciech koło Międzyrzecza, zostali ono zamordowani w napadzie rabunkowym. W poczet świętych zostali oni zaliczeni już w kolejnym roku przez papieża Jana XVIII.

Męczennica czystości

Od niespełna pół roku, dokładnie: 11 czerwca 2022, błogosławioną jest natomiast s. Maria Edelburgis Kubitzki. To niemiecka zakonnica, tak samo jak s. Iwona Król, ze Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety. Urodziła się, jako Juliana, w 1905 r., w wieku 24 lat wstąpiła do elżbietanek, a w 1932 r. została wysłana do niemieckich wtedy Żar. 13 lutego 1945 wkroczyli tu jednak żołnierze radzieccy, którzy zaczęli gwałcić kobiety.

„Żołnierz radziecki podszedł do s. M. Edelburgis i nakazał jej pójść za nim. Siostra stanowczo odmówiła. Spodziewała się, co mogło ją czekać, gdyby wypełniła to polecenie. Zdenerwowany czerwonoarmista zagroził jej śmiercią, jeśli tego nie zrobi. Gdy ta znów stanowczo odmówiła, kilka razy uderzył siostrę lufą pistoletu. Gdy i to nie złamało oporu s. Kubitzki, wycelował i oddał do niej z małej odległości kilka strzałów. Siostra straciła przytomność. Po kilku chwilach siostra odeszła do domu Ojca” - opisywał w „Aspektach” historię jej życia ks. Adrian Put, dzisiejszy biskup pomocniczy zielonogórsko-gorzowski.
„Wśród zebranych wokół niej i świadków jej męczeństwa panowało przekonanie, że zmarła jest męczennicą czystości. Jej doczesne szczątki pochowano 23 lutego przy głównym wejściu do kościoła. Dopiero w 1947 r. przeniesiono je potajemnie na cmentarz. Choć po kilku tygodniach od pogrzebu całkowicie zmienił się obraz ludnościowy Żar, Niemców zastąpili Polacy, to jednak pamięć o zakonnicy męczennicy, która była pochowana koło kościoła, przetrwała” - opisywał dalej ks. Put.

Biskup na razie sługą Bożym

W drodze na ołtarze jest już natomiast bp Wilhelm Pluta, który w latach 1958-1986 przewodził Kościołowi na naszych terenach. Jego proces beatyfikacyjny na etapie diecezjalnym zakończył się w 2015. Obecnie sprawa rozpatrywana jest przez watykańską Kongregację Spraw Kanonicznych. Biskup Pluta ma aktualnie status sługi Bożego. Do tego, by został błogosławionym, potrzebny jest m.in. cud za jego wstawiennictwem.
W poczet błogosławionych w przyszłości może zostać zaliczony także o. Leander Kubik, benedyktyn ze Starego Kramska, zamordowany w 1942 przez hitlerowców. W jego przypadku trwają przygotowania do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego.

Czytaj również:
Choinka na Starym Rynku już udekorowana przez przedszkolaków. Jak się prezentuje?

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto