Jeśli pamięć mnie nie myli, było to w niedzielę 7 października 2001 r. Dzień był charakterystyczny, bo amerykańskie wojska w ramach walki z al-Kaidą dokonały pierwszego nalotu na Afganistan. Ja ten dzień zapamiętałem jednak z innego powodu.
Na 18.00 wybrałem się na wieczorną mszę. Do swojego kościoła przy Czereśniowej, którzy wielu nazywa „skocznią”. Stanąłem wtedy, jak zwykle, za ostatnimi ławkami...
Po pierwszym czytaniu z ławek podniósł się postawny mężczyzna z kręconymi włosami. Podszedł do ambony i w niepowtarzalny sposób zaintonował: „Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie”. To bodaj najbardziej znany z psalmów. Psalm 23.
Tego głosu nie można było nie rozpoznać. Wierni też rozpoznali. Po świątyni przeszedł bowiem szmer: "Krawczyk, Krawczyk, Krawczyk...".
Jesień 2001 to nie były jeszcze czasy smartfonów, które pozwalają nagrać wszystko, na co ma się ochotę. Dziś miałbym dowód.
Co Krzysztof Krawczyk robił w kościele na gorzowskim Górczynie podczas wieczornej mszy?
W swojej karierze Krawczyk dawał też występy w kościołach. Jeden z takich koncertów dał właśnie po mszy w kościele przy Czereśniowej. Dziś żałuję, że na nim nie zostałem. Krzysztof Krawczyk przyjechał wtedy do Gorzowa ze swoją ukochaną małżonką Ewą. Oboje całą mszę siedzieli w jednej z pierwszych ławek. Widać było, że darzyli się wielką miłością...
Krzysztof Krawczyk zmarł w poniedziałek 5 kwietnia. Miał 74 lata.
Czytaj również:
Krzysztof Krawczyk zakażony koronawirusem
WIDEO: Krzysztof Krawczyk nie żyje. "Nie czuję się ikoną, celebrytą czy gwiazdą"
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?