Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przejechać przez tory będzie ciężko. Miasto: - Projektu nie zmienimy

Redakcja
Tak wysoko mają być usytuowane przejazdy przed domami, w których przy ul. Kostrzyńskiej mieszkają m.in. Lucja Pawłowska, Jerzy Szymański oraz Zbigniew Sinkowski.
Tak wysoko mają być usytuowane przejazdy przed domami, w których przy ul. Kostrzyńskiej mieszkają m.in. Lucja Pawłowska, Jerzy Szymański oraz Zbigniew Sinkowski. Jarosław Miłkowski
Pomiędzy jezdnią ul. Kostrzyńskiej a domami przy torowisku „wyrastają” wysokie przejazdy przez tory. Mieszkańcy chcą przesunięcia torów. Urzędnicy mówią: - Zmian nie będzie!

- Takie rozwiązanie nas nie zadowala! Bo gdzie oni mi ten zjazd zrobią? Tylko do płotu! Dalej to sam sobie będę musiał kostkę wyłożyć – mówi Zbigniew Sinkowski. Mieszka przy ul. Kostrzyńskiej niedaleko cerkwi. Podobnie jak sąsiedzi, z tyłu domu ma tory kolejowe, a z przodu, przed płotem, wyrasta nowe torowisko. Niestety, ma być ono wyżej niż poprzednie. Kilka dni temu, na wysokości dojazdów do domów, robotnicy zaczęli już układać przejazdy. Gdy tylko zostały zabetonowane, w mieszkańcach aż się zagotowało (pisaliśmy o tym we wtorek). Gołym okiem widać bowiem, że betonowe płyty są wyżej niż wcześniej biegły tędy tory. O ile? Na oko to kilkadziesiąt centymetrów. Zdaniem mieszkańców to znacznie utrudni dojazd do ich domów. - Niech więc teraz miasto przesunie tory bliżej ulicy. Albo niech zapłaci za nasze domy – mówiła nam kilka dni temu Lucja Pawłowska, kolejna z mieszkających przy ul. Kos - trzyńskiej osób.

Już w poprzedni piątek poprosiliśmy urzędników, by odpowiedzieli, jak zamierzają wybrnąć z sytuacji. Mieszkańcy są bowiem zrozpaczeni. W tym tygodniu dostaliśmy odpowiedź.

- Miasto nie wstrzyma prac i nie ma możliwości zmiany rozwiązań projektowych. Nie planuje też wykupu przedmiotowych nieruchomości – informuje Łukasz Węglarz z wydziału inwestycji. Wyjaśnia przy okazji, że mieszkańcy będą mieli dojazd do domów. – Wynikłe różnice wysokościowe będą zniwelowane poprzez budowę zjazdów, która jest ujęta w dokumentacji – mówi Ł. Węglarz.

Mieszkańcy mają też urzędnikom za złe, że zostają pozbawiani najszybszego dojścia do domów. Prawie przy każdym z budynków dotychczas było tak, że na wysokości drzwi do domów była furtka, a kilkadziesiąt kroków dalej był wyjazd dla samochodów. Po remoncie ma być inaczej. Do domów będzie więc można dojść jedynie poprzez wyjazd dla samochodów. Zbigniew Sinkowski, który miał furtkę ledwie kilka metrów od drzwi, teraz będzie musiał nadrabiać kilkadziesiąt metrów. Dlaczego? Jak twierdzi, już nie będzie mógł przejść od drzwi do furtki, tylko będzie musiał iść za dom, tam skręcić w kierunku wyjazdu z ogrodu i dopiero tamtą drogą wyjść z posesji na tory.

- To tylko pokazuje, że ważniejsze dla urzędników są mchy niż ludzie. Gdy prawie rok temu trzeba było wyciąć drzewa wzdłuż Kostrzyńskiej, to szukało się mchów, a później przenosiło je w inne miejsce. Teraz ta władza, którą cztery lata temu wybraliśmy, nas olewa – mówi ostro Sinkowski.

- Przed budową dojścia z budynków przebiegały przez torowisko wprost na jezdnię, co stwarzało szereg niebezpieczeństw. Ludzie przekraczali torowisko i ulicę w miejscach do tego nie przeznaczonych. Zgodnie z projektem dojścia do budynków mają być przez zjazdy do posesji oraz teren pomiędzy torowiskiem a ogrodzeniem poszczególnych działek. Nowe torowisko układane jest po trasie starego. Nie jest zbliżone do budynków – mówi Węglarz. Tory przybliżają się do budynków jedynie koło domu Sinkowskiego, gdzie właśnie powstaje rozjazd.

Mieszkańcy zwracają uwagę na jeszcze jeden problem. Pewnie nie wszyscy gorzowianie zdają sobie z tego sprawę, ale pomiędzy torowiskiem (konkretnie jednym torem) a jezdnią będzie… ścieżka rowerowa.

- Jeśli więc będzie jechał rowerzysta, którego trzeba przepuścić, to tylko czekać aż tramwaj w nas uderzy! – mówiła nam już w poprzedni piątek Lucja Pawłowska. W rozmowie z GL pytała: - Jak można było zaprojektować ścieżkę rowerową pomiędzy torami a drogą?!

Jak tłumaczy Łukasz Węglarz z magistratu, to było jedyne rozwiązanie. Dlaczego? Bo w innym miejscu (z drugiej strony torowiska lub po drugiej stronie ulicy) byłaby zła widoczność.

- Nie można było przysunąć torowiska do jezdni i „zrobić więcej miejsca” przy posesjach dla ścieżki z uwagi na konieczność lokalizacji peronów tramwajowych w kierunku Wieprzyc – tłumaczy Węglarz.

Mieszkańcy tego fragmentu ul. Kostrzyńskiej sprawy zostawić nie zamierzają. Lucja Pawłowska mówi nam, że pójdą m.in. do rzecznika praw obywatelskich i rzecznika praw dziecka (to dlatego, że mieszkańcy boją się o bezpieczeństwo swoich wnuków). Zbigniew Sinkowski zapowiada z kolei, że o sprawie powiadomią też marszałka lubuskiego Elżbietę Polak.- To ona dała unijne pieniądze na remont Kostrzyńskiej. Niech widzi, jak są wydawane – mówi.

Ulica Kostrzyńska ma być wyremontowana na 3-kilometrowym odcinku od wysokości Placu Słonecznego aż po węzeł z drogą ekspresową S3. Prace mają kosztować 64 mln zł, z których 26 mln zł to dofinansowanie unijne. Roboty wykonuje firma Budimex. Termin na skończenie całości mija we wrześniu przyszłego roku. Na przełomie 2018 i 2019 r. powinno być już jednak nowe torowisko.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przejechać przez tory będzie ciężko. Miasto: - Projektu nie zmienimy - Plus Gazeta Lubuska

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto