Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dom dla historii Gorzowa - czy wróci?

redakcja
redakcja
Jedna z prowizorycznych siedzib landsberskiego muzeum regionalnego w szkole żeńskiej. Docierało się do niej przez znaną z czasów powojennych bramę od strony ul. Dąbrowskiego.
Jedna z prowizorycznych siedzib landsberskiego muzeum regionalnego w szkole żeńskiej. Docierało się do niej przez znaną z czasów powojennych bramę od strony ul. Dąbrowskiego. Kolekcja Roberta Piotrowskiego
„Widzieć strony rodzinne” było hasłem jakie przyświecało szeregowi działań w XIX i XX w., w sztuce, kulturze, literaturze. Te prądy dało się odczuć także w ówczesnym Landsbergu.

Bardzo ciekawe są dzieje starań, by miasto i jego mieszkańcy mogli zacząć gromadzić pamiątki przeszłości, ale także budować w ten sposób dumę ze swej małej ojczyzny. Pamiętać trzeba, że przełom lat 1870-1880 oznaczał tutaj sygnał do startu na drodze do stworzenia ośrodka miejskiego całkiem imponujących rozmiarów. Oznaczało to z jednej strony sięganie do jego historii, tradycji czy właśnie tożsamości jako ugruntowanego centrum kupiectwa, rzemiosła Z drugiej wzmacniało wolę zakładania firm, z których wiele nabierało rozmiarów rodzinnych koncernów. Patrząc na dzieje swych przodków, poprzedników niemal jak dłoni leżało zakasanie rękawów do dalszego działania. Tak jak miasto już w 1857 r. przypomniało sobie samo, rękami i talentami swych obywateli o swym już sześciowiekowym trwaniu, tak i członkowie miejskiej wspólnoty poczuli się wezwani do działania. To były ważne obchody, kiedy z jednej strony wydano pierwszą książkową monografię, świętowano publicznie, a z drugiej otwarto nowoczesną gazownię, miasto znalazło się na szlaku komunikacyjnym kolei żelaznych, a miejscy deputowani postanowili o założeniu szkoły średniej. Innowacja w praktyce, danie ław szkolnych, z których tylko krok był na uniwersytety, logistyka, ale nie zapominanie o duchu – czy to nie najlepsza dobra recepta, by z nadzieją patrzeć w przyszłość miasta?Stąd rok był tylko do tego, by dać tym wartościom schronienie. I tu ponownie bogata jest lista tych, którzy starania o muzeum – typową formę gromadzenia i w planie udostępniania „starożytności". Byli w tym gronie aptekarz, nauczyciel, radni, przedsiębiorcy wielu branż, a niejako na zapleczu, wśród darczyńców mieszkańcy miasta wszystkich stanów, nadal z Landsbergiem związani, ale i ci mieszkający już daleko. Śledzenie tropów, prasowych wzmianek, urzędowych dokumentów pokazuje obraz dynamicznego dzieła ogółu, ale długo nie instytucji. Nieco jak historie zbiorów towarzystw miłośników nauk czy sztuk w większych miastach, także tu rodzinne pamiątki, przekazy amatorskich zbiorów, ale i większych kolekcji zaczynały tworzyć rdzeń miejskiego skarbca. Pamiętać trzeba, że przyjęcie tej inicjatywy pod skrzydła ratusza były naturalną konsekwencją, bo wtedy pod opieką magistratu znajdował się największy zasób zabytków historii – w archiwum miejskim, bibliotece rajcowskiej czy zapisaną w samych ratuszach. Podobnie jak te siedziby władz także i zbiory muzealne pod opieką kolejnych społeczników wędrowały przez prowizoryczne pomieszczenia – najczęściej szkolne – by dopiero w latach 30. XX w. trafić do obiektów już w pełni urzędowych. To nieistniejący obecnie narożnik ul. Sikorskiego i Herberta.Wystawa jaka tam zafunkcjonowała to dzieło archiwisty i historyka Fritza Buchholza, najbardziej zasłużonej postaci tamtych muzealnych dziejów. Za jego sprawą zbiory zarówno archiwalne jak i i eksponaty zostały uporządkowane, a przede wszystkim stały się podstawą prezentacji. Tak tworzone przez społeczeństwo przez ponad pół wieku zasoby stały się bazą do pokazania tej społeczności ich własnej historii. Wśród pamiątek był (zaginiony od 1945 r.) akt lokacyjny Landsberga z 1257 r., ale też z przedmioty o wartości sentymentalnej – życia codziennego, pochodzące od mniej lub bardziej znanych postaci, ale też znaleziska różnej maści. Niczego nie odrzucano, wszystko było w koncepcji Buchholza ważne, bo pewnie już wtedy miał wizję pięknego muzeum swej ukochanej małej ojczyzny, które opowie o skali makro z wielkimi procesami historii, ale i oddolnie o tym jak żyło się w mieście i jego okolicach zwykłym ludziom. Nadal gromadził kolejne przedmioty, tym razem mogąc do czynić w sposób planowy i w oparciu o miejski budżet. Bo ta już wtedy oficjalna instytucja stała się częścią samorządowej strategii budowania tożsamości, promocji i inwestycji w przyszłość. Inspektor Buchholz stworzył profesjonalny przewodnik po mieście, angażował się w działania we wszystkich aspektach kultury, stał np. za działaniami reklamowymi miasta, współpracą z tworzącymi się organizacjami turystycznymi. Ale także prowadził własne badania historyczne i co ciekawe wykopaliska archeologiczne.Starając się „widzieć strony rodzinne" podjęto z władzami miejskimi z patronującym temu nadburmistrzem Otto Gerloffem starania o własną siedzibę Muzeum Regionalnego, co ważne w sojuszu z władzami powiatowymi. Lata 30. i sprzedaż nieruchomości przez żydowskich właścicieli – w niestety dobrze znanych okolicznościach... - skierowały zainteresowanie na kamienicę z domem towarowym Lubarsch przy ówczesnym Starym Rynku nr 6. Przebudowany i wstępnie wyposażony obiekt niestety nie został nigdy otwarty, znamy tylko i zazdrościć możemy tych ekspozycji pokazujących wnętrza mieszczańskie i wiejskie, kolejne epoki dziejów miasta i okolic. Zgodnie z autorskim pomysłem Buchholza opowiadać miały o trudzie budowy, codzienności, roli rodów, ich warsztatów, sklepów, o światowych dziejach jakie przewinęły się przez nasze strony. Nie mogło zabraknąć widoków miasta, kartografii, a także dzieł urodzonych tu artystów. Były to największe w dziejach miasta i unikatowe kolekcje, zarówno liczbowo, jak i jakościowo. Wyjątkowy był także specjalnie na potrzeby muzealne, niemal od nowa, stworzony budynek, który choć pośród historycznych murów, to wykonany w pełni jako siedziba muzeum kilkudziesięciotysięcznego miasta i regionu. Niestety wszystko to spłonęło w lutym 1945 r., parę miesięcy potem zmarł także jego twórca.Historia muzealnictwa w polskim Gorzowie na długo poszła inną drogą – polonizacji i ideologicznej propagandy, tylko symptomatycznie zerkając w stronę miejskich dziejów. I my nadal odczuwamy brak tego by „widzieć strony rodzinne". Czy w Gorzowie jest miejsce na placówkę zajmującą się nowocześnie, pedagogicznie i partycypacyjnie – czyli od obywateli dla obywateli, jak w dawnym Landsbergu – naszym miastem? Tak bliska Witnica ma trzy muzea – w miejskim Żółtym Pałacyku, w browarze i prywatne Chwały Oręża Polskiego, nie wspominając o sławnym Parku Drogowskazów...Robert [email protected] 

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto