Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdzie giną nasze skarpetki i czy aby na pewno w pralce? [23 DOWODY RZECZOWE]

Zbigniew Borek
Jedne niedoparki zajmują się robieniem kawałów, ale inne należą do gangów, organizują skarpetkowe porwania i żądają okupów
Jedne niedoparki zajmują się robieniem kawałów, ale inne należą do gangów, organizują skarpetkowe porwania i żądają okupów www.filmweb.pl
- Można by to podciągnąć pod działalność przestępczą zorganizowanej grupy pralek - mówiła mi komisarz Iwona Jurkiewicz z Centralnego Biura Śledczego Policji. - Skoro ofiarą padły już miliony ludzi, to czy prokuratura nie powinna się tym wreszcie zająć? - takie pytanie postawiłem prokuratorowi Romanowi Witkowskiemu. Odrzekł: - Jakoś... nikt jeszcze na to nie wpadł.

„Znowu mam chyba z siedem nie do pary. Wam też pralki zżerają skarpetki?” - zapytałem zdesperowany na Facebooku. Była noc. Sądziłem, że to będzie głos wołającego na puszczy. Puszcza jednak odpowiedziała. I to nie jednym głosem. Nie dwoma. Nie trzema nawet. W ciągu kilku godzin okazało się, że problem dotyczy kobiet i mężczyzn. Starszych i młodszych. Ludzi różnych stanów i profesji. Okazało się, że to po prostu problem ogólnoludzki.

Dla niektórych mój wpis był jak katharsis (to oczyszczenie, ale nie że dosłownie). „Siedziałem cicho, bo myślałem, że to tylko u mnie tak. Z każdego prania ginie od 1 do 2 skarpetek ... czyli dwie pary niekompletne z prania. Co prawda mam ich dużo... ale coraz więcej niekompletnych” - wyznał Tomek Tomix Jocz, didżej Radia Gorzów.

„Ha ha ha, skąd ja to znam” - zaśmiała się złowieszczo Joanna Kasprzak-Perka, szefowa gorzowskiego centrum basenowego Słowianka.

Niepomni, że to Facebook, ludzie zaczęli się zwierzać z najskrytszych pragnień. „Mam cały worek pojedynczych skarpet i nadzieję, że odnajdą swoje drugie połowy” - napisał Andrzej Żywień z Zielonej Góry.

Gumisie, hefalumpy, niedoparki

Arkadiusz Raburski z Gorzowa od razu wskazał winnego. Raczej winnych: to hefalumpy i Gumisie. O Gumisiach chyba każdy słyszał, hefalumpy zaś to stwory z książek o Kubusiu Puchatku. „Wszystkie wygoniłem, skarpetki nadal giną” - odpisałem Arkadiuszowi.

To jednak nie powstrzymało innych od pójścia w bajki. Gorzowianin Robert Piotrowski, jak na historyka przystało, znalazł tekst źródłowy: Justyny Bednarek „Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (czterech prawych i sześciu lewych)”. Dzięki bohaterce tej książki - Małej Be dowiadujemy się, że skarpetki nie giną w żadnej pralce, tylko ruszają w świat i robią kariery. Zostają gwiazdami filmu i detektywami albo uszczelniają wronie gniazdo.

- Skarpetki kradną niedoparki - wskazali jak jeden mąż (choć osobno): Władysław Wróblewski, dyrektor biblioteki w Witnicy (też pisuje bajki), i Piotr Klatta, doktor politologii z Gorzowa. „To domowe stworki żywiące się Twoimi skarpetkami (znaczy nie Klatta i Wróblewski, ale niedoparki - przyp. Z.B.). Zawsze biorą tylko po sztuce, zostawiając Ci drugą, nie do pary” - objaśnia wydawca. Niedoparki wymyślił Pavel Šrut. W jego Czechach książka doczekała się już kilku części. Ondřej Trojan, reżyser nominowanych do Oscara „Żelarów”, nakręcił o nich animowany film 3D (niedoparek Padre mówi jego głosem). Do Polski wraz z książką trafiła maskotka – główny bohater Hihlika. Ustaliłem, że niedoparki zajmują się: skakaniem na jednej nodze, robieniem kawałów, śpiewaniem śmiesznych piosenek. Są jednak wśród nich i takie, które należą do gangów, organizują skarpetkowe porwania i żądają okupów.

Zorganizowana grupa pralek

Wśród moich znajomych są i tacy, którzy podeszli do sprawy - nie bójmy się tego słowa! - poważnie. Dziennikarz Kamil Siałkowski napisał, że wskazane jest przesłuchanie żony (mojej, nie jego) w charakterze świadka. „Że żona >>wspólnie i w porozumieniu<< z pralką, to zaprzeczają. Obie” - odpisałem. Kamil robi kryminały do „Wyborczej”. Ostatnio z Gorzowa awansował do Warszawy, poszybował więc wysoko: „To musi być jakaś zorganizowana grupa” - napisał.

- Jak tak, to sprawdzę - postanowiłem. - Najpierw w Gorzowie, potem w Warszawie, to się „Siała” zdziwi! - zachichotałem (trochę jak Joanna Kasprzak-Perka, całkiem jak Hihlik).

Roman Witkowski, od lat znany gorzowski prokurator, a teraz jeszcze rzecznik Prokuratury Okręgowej, na dzień dobry się zastanawiał, o co mi chodzi.
- No tak, giną. Sporadycznie, ale giną - przyznał w końcu.
- I co pan wtedy robi? Wyrzuca i kupuje nowe? - zapytałem.
- Nie. Czekam, bo może się jakaś znajdzie po kolejnym praniu - odrzekł. Jak się długo nie znajduje (skarpetka, nie prokurator), to ją w końcu (prokurator, nie skarpetka) kasuje.
- Skoro ofiarą padły już miliony ludzi, to czy prokuratura nie powinna się tym wreszcie zająć? - takie pytanie postawiłem. Prokurator odrzekł: - Jakoś... nikt jeszcze na to nie wpadł.

W Warszawie zadzwoniłem do komisarz Iwony Jurkiewicz, rzeczniczki Centralnego Biura Śledczego Policji: - Czy zamierzacie zająć się sprawą zaginionych skarpetek?
Udawała, że jej nie ma.
Powtórzyłem więc pytanie.
I docisnąłem: - A pani nie giną?
Iwona Jurkiewicz przyznała, że „giną bezapelacyjnie”.
- Widzi pani, to może jednak Centralne Biuro Śledcze Policji coś z tym zrobi? - zapytałem znów (to znana wszystkim przesłuchującym metoda zdartej płyty).
- Niby to strata małej wartości, więc raczej wykroczenie. Jeśli jednak mamy ciągłość czasu i miejsca, można by to podciągnąć pod działalność przestępczą zorganizowanej grupy pralek - odpowiedziała pani komisarz. I dodała: - Jeśli więc pan jako obywatel ma wiedzę na temat tej działalności, powinien pan złożyć oficjalne zawiadomienie.

Zarówno komisarz Jurkiewicz, jak prokurator Witkowski chyba się trochę śmiali, ale dowodów nie mam, więc nie napiszę (że się śmiali, bo tekst przecież piszę).

Rutkowskiemu nie giną nigdy

- Czasami gdzieś tam wleci! - powiedział mi zastrzegający sobie anonimowość (w reportażach śledczych zawsze jest ktoś taki) pracownik gorzowskiego serwisu naprawy pralek. Pytałem go, czy skarpetki w nich się kryją (znaczy w pralkach, nie w serwisach). - Jeśli skarpeta przedostanie się cudem przez bęben, może ugrzęznąć w wężu pod zbiornikiem. I szwankuje odpompowanie wody. Trzeba pralkę rozkręcić, wyciągnąć skarpetę, przeczyścić wąż. I gotowe - klarował fachowiec. Michał Diakonów, waterpolista z Gorzowa grający w klubie Steaua Bukareszt, pokazał mi na fejsie foto kupy skarpet schowanej pod obudową pralki. Redakcyjny kolega Jakub Pikulik podesłał zdjęcie skarpet wypełniających uszczelkę przy drzwiczkach pralki. Krystyna Baj puściła link do filmiku „Dlaczego skarpetki znikają w pralce”. Radosław Kotarski, pochodzący z Zielonej Góry twórca edukacyjnych Polimatów, pokazał na nim, jak na skutek obrotu bębna skarpetka niczym wąż zwija się do tej uszczelki. „Ja tu nie piszę o oczywistych zgubach. Ja tu mówię o skarpetożercach” - odpisałem im rzeczowo.

Bardziej do rzeczy była Justyna Bąk spod Strzelec Krajeńskich. Oznajmiła, że pralki skarpetki najwidoczniej zjadają. Dowód: swoją pralkę już przesuwała, zaglądała pod nią, ale zaginionych nie znalazła. „Sprzęty są okrutne. Mąż zaczął w ostatnich dniach mrozu podejrzewać, że piec handluje gdzieś na lewo naszym węglem” - zwierzyła się też Justyna. W desperacji myślała o Rutkowskim, ale przeliczyła koszty i postawiła na „promo w marketach”.

Zadzwoniłem więc do Krzysztofa Rutkowskiego, najsłynniejszego polskiego „detektywa” (w cudzysłowie, bo stracił licencję) i przedstawiłem mu pomysł Justyny. - Czy gdyby ludzie zrobili zrzutkę, podjąłby się pan odszukania zaginionych skarpetek? - zapytałem.

- Poradziłabym, żeby się zrzucili na nowe pralki - odpowiedział jak na twardziela przystało. Jemu skarpetki nie giną. - Nigdy! - powiedział jakby zbójowi łeb odstrzelił z magnum. Głośno nie mogłem uwierzyć, że jemu jednemu nie, znowu więc strzelił: - Nigdy!

Wskaźnik utraconej skarpety

Pozostałej części ludzkości giną. I ludzkość szuka odpowiedzi. „Gdzie giną...” - jak zaczynasz wpisywać takie hasło, Google kończy za Ciebie: „...skarpetki” (nad tym są tylko: leukocyty, pod: ludzie, płytki krwi i chrześcijanie). Po wstukaniu „gdzie giną skarpetki” największa wyszukiwarka świata podaje 40 tys. wyników (a to tylko język polski)! Wyszukiwania podobne: „zaginione skarpetki w pralce” (6 tys. 710 wyników), „jak wyciągnąć skarpetę z pralki” (9 tys. 470), „skarpetka w filtrze pralki” (30 tys. 500), „skarpeta pod bębnem” (31 tys. 500), „jak odzyskać skarpetki z pralki” (37 tys. wyników), „jak dostać się do bębna pralki” (91 tys. 600), „gdzie szukać skarpetek w pralce” (93 tys. 600).

„Znany mi Włoch prawie żonę porzucił przez skarpetki. On sugerował jej, że drugą skarpetkę zabiera do domu (z pralki) jej kochanek. Ona na to, że jej kochanek nie miałby tak małych stóp” - Kaśka Borek (nie że z rodziny, łączy nas tylko praca w „Lubuskiej” i Facebook) wyszła poza granice, nawiązując do zależności między wielkością stopy i przyrodzenia. Problem jest też na Wyspach. Przeciętny Brytyjczyk gubi 1,3 skarpety miesięcznie. Przy średniej długości życia (81 lat) to 1264 skarpety, czyli w przeliczeniu na nasze: około 14 tys. zł. Wyliczyli to Brytyjscy naukowcy. I postanowili rozwikłać sekret (zlecił im to producent pralki, w której można dokładać skarpetki po uruchomieniu bębna maszyny losującej). Psycholog - dr Simon Moore i statystyk - Geoff Ellis przebadali 2 tys. osób. Ustalili przyczyny gubienia: wpadnięcie za grzejnik i pod meble, dodawanie pojedynczych do prania w niewłaściwym kolorze i oddzielenie od pary, nieprzypięcie na sznurze (wiatr robi wtedy swoje), nieuważne dobieranie w pary.
Opracowali też wzór na zgubienie skarpety:
Wskaźnik utraconej skarpety = (L + C) – (P x A)
Gdzie:
L = wielkość prania (pomnóż liczbę osób w domu przez częstotliwość prań w tygodniu).
C = złożoność prania (dodaj liczbę rodzajów prań w ciągu tygodnia i pomnóż to przez liczbę pranych w tym czasie skarpet).
P = nastawienie do prania (w skali od 1 do 5, gdzie 1 to „wyraźna niechęć do prania ubrań”, a 5 „zdecydowana radość z prania ubrań”.
A = stopień uwagi (to suma działań na początku prania: sprawdzanie kieszeni, odwijanie rękawów i rozwijanie skarpet).
Im wyższy masz wskaźnik, tym wyższe prawdopodobieństwo, że utracisz skarpetkę.

W ramach pogłębionych wywiadów w Wielkiej Brytanii zidentyfikowano kluczowe czynniki psychologiczne przyczyniające się do ginięcia skarpet: * rozproszenie odpowiedzialności (niby ktoś inny zajął się skarpetkami, a tak naprawdę odpowiedzialny jest nikt) * świadomość wzrokowa (jeżeli znika skarpeta, zaglądamy w najbardziej oczywiste miejsca, a następnie zakładamy, że zaginęła na zawsze) * nastawienie potwierdzające (jeżeli nie możemy znaleźć skarpety do pary, przekonujemy samych siebie, że żadnej takiej skarpety nie ma) * błędy behawioralne (zaniechanie: np. zostawiamy skarpetę na podłodze w sypialni; działanie: np. kopiemy skarpetę byle gdzie).

W parach po trzy
Nałóżmy na to zachowania Polaków, konkretnie moich znajomych z fejsa. Andrzej Sibera (prowadzi Pycha Rybę w Lubniewicach) przestał kompletować. Na dowód podesłał foto swoich stóp: jedna jest w paski, druga w jakieś grochy. Jacek Bachalski (przedsiębiorca z Gorzowa) też chodzi w rożnych. - „Taka nowa moda” - uzasadnił. Magdalena Ćwiertnia (plastyczka z Gorzowa) postanowiła kupować tylko czarne. „Trudno, że nudno” - napisała.

Dostałem też sporo rad. Praktycznych (Teresa Piwellek ze Strzelec: „Zbyszku proponuję zakup siateczki, do której włożysz tak jak my rajstopy i nic Ci nie zginie”; Andrzej Draguła, doktor teologii z Zielonej Góry: „Trzeba prać powiązane”). I przyszłościowych (Grzegorz Musiałowicz, radny z Gorzowa: „Ten model pralki umożliwia dorzucenie skarpetki”; Ewa Paluta, nauczycielka z Dobiegniewa: Skarpetki powinny być sprzedawane po 3”; Tomix Jocz: „W pewnej chwili trzeba zacząć chodzić na jednej nodze... to znów będzie ich duuużo”.

Dyskusja była na tyle ożywiona, że zadałem sobie podstawowe pytanie dziennikarskie: dlaczego? No, nie do końca sobie. - Jest w tym prawda stara jak świat i całkiem nowa. Stara: potrzebujemy kontaktów z innymi ludźmi. Nowa: potrzeby społeczne coraz częściej zaspokajamy za pomocą sieci internetowej - odpowiedziała dr hab. Beata Trzop, która na Uniwersytecie Zielonogórskim zajmuje się socjologią form komunikacji.
Krzysztof Lisowski, doktor socjologii z tej samej uczelni (zwykle odkłada i czeka aż się znajdą, bo „w przyrodzie nic nie ginie” - chyba, że syn przyjedzie w odwiedziny), odrzekł tak: - Komentując każdy temat, chcąc nie chcąc, zawsze też wyrażamy trochę siebie.

I wtedy przypomniałem sobie fragment recenzji książki Pavla Śruta: „Niedoparki opowiadają zabawną i piękną historię o przyjaźni, lojalności, odwadze. I o tym, że każdy z nas chciałby mieć kogoś >>do pary<<”.

Zobacz też wideo: Nie masz siły ściągnąć skarpetek po całym dniu pracy? Ten pies to wybawienie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto