Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Halina Elżbieta Daszkiewicz, pisarka 60 plus VAT

Aleksandra Szymańska
Aleksandra Szymańska
Gorzowianka Halina Elżbieta Daszkiewicz w życiu była i „gryzipiórkiem”, i handlowcem, i nie tylko, ale zawsze marzyła o pisaniu. Po 60. marzenia zaczęła spełniać.

O czym jest „Matylda II. Jak zabić muchę”? - Tłem jest miasto, imprezy które się tu odbywają, ludzie wspaniali, których trzeba pokazać… - mówi autorka Halina Elżbieta Daszkiewicz.

Matylda i jej przyjaciółka Magda to postacie fikcyjne. Tak przynajmniej twierdzi autorka. Za to np. Halszka, przyjaciółka ze szkolnych lat, to już osoba z krwi i kości.

W książce została też uwieczniona Krystyna Zwolska, gorzowska blogerka i poetka. Maria i Bogdan Gontowie, podróżnicy z Gorzowa, propagatorzy turystyki, a jeszcze bardziej ojciec Marii Gonty – Alfred Kielak, działacz gorzowskiego PTTK i współorganizator Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

"Matylda II", czyli książka o Gorzowie

W „Matyldzie” zachowały się też gorzowskie sklepy czy kina, których już dawno nie ma. - Na rogu Kosynierów i 30 Stycznia był taki sklepik... A Składnicę Harcerską, kto pamięta? – wymienia pani Elżbieta (właściwie Halina Elżbieta Daszkiewicz, przez większość życia była „panią Elą”, teraz przyzwyczaja się powoli do Haliny).

Oczywiście wszyscy opisani w książce zostali uprzedzeni i zapytani o zgodę. Nikt nie odmówił, nikt się nie pogniewa. Chyba tylko o to, że go w książce nie ma, ale spokojnie, materiału autorka ma na co najmniej siedem części.

– Bo ja jestem zwolenniczką książki, którą można wrzucić do torby i poczytać w autobusie. Musi być lekka, dosłownie, żeby nadgarstki nie bolały. Młodzi tego nie odczuwacie, ale ja ostatnio czytałam książkę, która miała 700 stron. Znakomita, ale nie szło jej wziąć do ręki, co ja się umęczyłam… Dlatego nie chcę wydawać takich grubych książek. „Matyldy” muszą być poręczne - deklaruje pisarka.

Halinę Elżbietę Daszkiewicz, wielu gorzowian kojarzy pewnie jako „panią Elę od fyrtla”, rzutką społeczniczkę, organizatorkę, co to potrafiła skrzyknąć pół osiedla Staszica i z zarośniętego jak amazońska dżungla kawałku parku Słowiańskiego zrobić przyjemny skwerek, teraz - z poznańska - nazywany „fyrtlem”.

CZYTAJ TEŻ:
O swój fyrtel trzeba dbać!

Kiedy społeczniczka stała się pisarką? Chyba zawsze nią była, tylko jakoś nie miała czasu pisać. Dopiero na emeryturze. – Bo na emeryturze człowiek już nic nie musi, tylko chce. Nie musi chodzić do pracy, spłacać kredytów… – tłumaczy pisarka.

Myśli na papier zaczęła przelewać 10, może 11 lat temu. - Dzieci odchowane: trzej synowie, byli za granicą. Powolutku zaczęłam. Pomyślałam, że powinnam zrobić jakieś kursy – wspomina, że szlifowała warsztat u Ireneusza Krzysztofa Schmidta, cenionego lubuskiego literata.

Pisarski debiut razy dwa

Halina Elżbieta Daszkiewicz debiut miała dubeltowy. Trzy lata temu, niemal w tym samym czasie, ukazała się jej powieść o Babci Nonci i pierwsza Matylda („Matylda, czyli pora na życie”). Alfreda Markowska, nazywana Babcią Noncią, to żywa legenda, gorzowska Cyganka, która w czasie wojny uratowała kilkadziesiąt dzieci przed obozem koncentracyjnym.

- Bardzo chciałam napisać o Nonci. Jak zaczęłam pisać „Noncię”, wyszła „Matylda” – mówi pisarka z rozbrajająca szczerością. Książka o Nonci od razu została przetłumaczona na język romski i tylko w takiej postaci ukazała się na rynku. Siłą rzeczy, przeczytała ją tylko wąska grupa. Co innego „Matyldę”. - Nie spodziewałam się, że będzie miała takie wzięcie – mówi autorka i jeszcze to, że… zawsze jest czas, żeby spełniać marzenia.

- Mam 60 plus VAT i to niemały – śmieje się gorzowianka. – I co z tego? Znam osoby, które zaczynały malować, mając 60 plus. Masz marzenia, spróbuj. Raz, drugi, piąty… może nie wyjdzie, aż wreszcie się komuś spodoba to, co robisz – radzi autorka.

W życiu, jak mówi, była i „gryzipiórkiem”, czyli „biuralistką, i prowadziła bufet, i pracowała w handlu. – Najbardziej podobał mi się handel obwoźny, bo to kontakt z ludźmi. A ja lubię z ludźmi rozmawiać. I umiem słuchać, chociaż też dużo gadam. Jak teraz, nie daję pani dojść do słowa… Jak moi synowie odebrali moje pisanie? On zawsze wiedzieli, ze mają matkę normalną inaczej. My wszyscy tacy jesteśmy. Weseli, krzykliwi, ale się nie kłócimy, tylko wspieramy i szanujemy nawzajem – mówi mama dorosłych synów: Piotra, Przemysława i Pawła, i babcia czworga wnucząt.

Pisarka, co kocha Gorzów

Synowie są rozdarci między Anglię, Niemcy i Polskę, a właściwie Gorzów (motyw młodych wyjeżdżających za pracą oczywiście pojawia się w „Matyldzie”). – Najmłodszy nie odnalazł się za granicą. On, tak jak ja, umie żyć tylko w Gorzowie. Miałam okazję mieszkać we Francji, Anglii, Niemczech, nie mówiąc o różnych częściach Polski. Niestety, nie umiem gdzie indziej żyć, oddychać. Moje miasto jest najpiękniejsze. Chociaż nie zawsze takie jest. To świetne miasto do życia, ale trzeba umieć żyć zgodnie z ludźmi – mówi pani Elżbieta.

CZYTAJ TEŻ:
Szefowa fyrtla przy ul. Reja w Gorzowie miewa chwilę zwątpienia, ale nigdy się nie poddaje!

Jej najnowsza książka ukazała się nakładem wydawnictwa Debiutant i można ją kupić przez internet. Można też u autorki – kontakt przez Facebook. - Czy staję się miejscową celebrytką?! Ktoś mi tak dociął, to mu powiedziałam: jakie miasto, taka celebrytka – śmieje się autorka „Matyldy II”.

30 czerwca o 17.00 w restauracji Wiktoria przy ul. Chrobrego w Gorzowie pani Elżbieta będzie miała spotkanie autorskie. Zaprasza!

Zobacz też: Halina Daszkiewicz oprowadza po fyrtlu

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Halina Elżbieta Daszkiewicz, pisarka 60 plus VAT - Plus Gazeta Lubuska

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto