Miasto chce wziąć kredyt. Największy w dziejach!

Urzędnicy właśnie ogłosili swój plan - przygotowali i opublikowali projekt uchwały w tej sprawie. Zgodnie z uzasadnieniem pieniądze miasto chce wydać na planowane w kolejnych latach inwestycje – bo nawet na te ze wsparciem unijnym trzeba mieć wkład własny. Spłacać będziemy kredyt aż do 2045 r.

Nie jest tak, że magistrat pragnie mieć natychmiast 200 milionów. Nie. Zgodnie z warunkami urzędu pieniądze mamy dostawać w transzach. Jeszcze w 2018 r. 64,8 mln zł, w 2019 r. 97,2 mln zł i w 2020 r. 38,3 mln zł (to wstępny grafik, może ulegać zmianom).

Pożyczkowe zamiary prezydenta Jacka Wójcickiego nie są zaskoczeniem. Zapowiadał je już wcześniej. I – co ważne – magistrat stać na takie kredyty. Obecnie miasto jest zadłużone na 114 mln zł, co przy ponad 800-milionowym budżecie daje Gorzowowi tytuł jednego z najmniej zadłużonych miast wojewódzkich w Polsce. I nie jest to tylko opinia urzędników, ale takie wnioski płyną z niezależnych opracowań (samorząd prześwietla regularnie Regionalna Izba Obrachunkowa).

Dzisiejsze zadłużenie (przypomnijmy: 114 mln zł) oznacza, że na każdego z nieco ponad 115,3 tys. zameldowanych mieszkańców przypada po niemal 1 tys. zł do spłacenia. Niedawno w GL wyjaśnialiśmy, że aktualne zobowiązania to wynik m.in. z kredytów wziętych na inwestycje w 2011 r. Wtedy stawiano filharmonię i do dziś mamy jeszcze do spłacenia kilkadziesiąt milionów pożyczonych na jej budowę. Dodatkowe 50 mln zł, które są naszym obciążeniem, zostały wzięte w 2013 i 2014 r. na spłatę wcześniejszych kredytów. Pozostała część to kredyt na program Kawka, czyli wymianę pieców na centralne ogrzewanie.

Żeby jednak prezydent mógł starać się o kredyt, musi na to zgodę wyrazić rada. Sesja - najpewniej ostatnia robocza w kończącej się kadencji - będzie 6 listopada (wtorek). Zacznie się o 16.00 w sali pod magistratem. Obrady są otwarte dla mieszkańców.

WIDEO: Rozmowa z prezydentem Jackiem Wójcickim po wygranych wyborach samorządowych 2018