Bogusław Nowak, legenda Stali Gorzów, kończy 67 lat. Wspomina początki kariery, największe sukcesy i wypadek, po którym jeździ na wózku...
Był maj 1969 roku, gdy chłopcy dowiedzieli się, że Stal robi nabór do szkółki żużlowej. „Chodź, spróbujemy, chociaż raz na żużlówce... Tyle zawodów na podwórku... Będziemy mieli pamiątkę na całe życie...” - zachęcał kolega Zbyszek. - Miałem wtedy jawę po bracie. Pojechałem na ten stadion, pamiętam, w poniedziałek. No i jak zobaczyłem tę chmarę chłopaków, to pomyślałem, że niemożliwe jest, żeby tam w ogóle się dostać - wspomina pan Bogusław, który uczył się wówczas na cukiernika w szkole gastronomicznej przy ul. Kosynierów Gdyńskich. - Tego dnia do szkółki żużlowej zapisało się 136 chłopaków! Andrzej Pogorzelski był trenerem, Zygmunt Szarabajko takim kierownikiem organizacyjnym i każdego pytał, co robi. Przeważali ślusarze, spawacze, tokarze. Gdzieś tam trafił się masarz, rzeźnik. Doszło do mnie i... cukiernik. Pogorzelski spojrzał na Szarabajkę, ten na niego: „Tego jeszcze nie było! Cukiernika nam tu brakuje”. Wyśmiali mnie na samym początku.