Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mediacje, to jej specjalność. Więc jest trochę jak Anna Maria Wesołowska

Tomasz Rusek
Tomasz Rusek
- Często trafiają do mnie osoby potwornie skłócone. Pełne żalu, złości, czasami szczerze się nienawidzące. U mnie mogą powiedzieć sobie to, co przed sądem nie wchodzi w grę. „Nienawidzę cię”, „jesteś draniem”, „zniszczyłaś mi życie” to te łagodniejsze sformułowania - mówi mediator Teresa Byczkowska.

Znana sędzia Anna Maria Wesołowska została bohaterką serialu TVN: „Wesołowska i mediatorzy”. Pani mogłaby pewnie kręcić „Buczkowska i mediatorzy”. Jak długo godzi zwaśnionych?
- Ponad 10 lat. Na początku mediacji miałam kilka rocznie, teraz nawet po kilka miesięcznie. Jestem też pewna, że ten serial i przyszła wrzawa dotycząca naszej działalności sprawią, że zgłoszeń do nas będzie jeszcze więcej... A dodam, że ja i większość kolegów oraz koleżanek pracujemy społecznie.

Ilu was jest?
- W samym Gorzowie można nas policzyć na palcach jednej ręki. W całym województwie to pewnie kilkadziesiąt osób.

Na czym polega ta praca?
- Trafiają do mnie dwie strony, które toczą spór. Najczęściej są to sprawy rodzinne, dotyczące sprawowania opieki nad dzieckiem. Zamiast kłócić się przez pół roku przed sądem, chcą dogadać się u mnie. Potem podpisaną przez obie strony ugodę pokazują w sądzie. I tak skracają sprawę, oszczędzając czas i pieniądze oraz - chyba przede wszystkim - stresu sobie i bliskim.

Pięknie. A praktyka jak wygląda?
- Często trafiają do mnie osoby potwornie skłócone. Pełne żalu, złości, czasami szczerze się nienawidzące. U mnie mogą powiedzieć sobie to, co przed sądem nie wchodzi w grę. „Nienawidzę cię”, „jesteś draniem”, „zniszczyłaś mi życie” to te łagodniejsze sformułowania. Padają przekleństwa, jest wyciąganie brudów, rozdrapywanie ran. Sąd takie wycieczki czy emocje ucina, wycisza. U mnie można to wszystko, za przeproszeniem, wywalić na stół. Ludzie często tego potrzebują. Bo co innego wygrać sprawę w sądzie, a co innego wreszcie wykrzyczeć żonie czy mężowi zniszczone życie czy upokorzenia. Na rozprawie zrobić tego nie można. U mnie jest to „faza wentylacji”.

A pani co na to wszystko?
- Ja na to wszystko nic. Muszę zachować zimną krew, patrzeć obiektywnie, oceniać bezstronnie. Po to jest mediator: by wniknął w spór i rozwiązał go z satysfakcją dla obu stron. Choć często wydaje się to niemożliwe.

Babranie się w cudzych brudach i szukanie nici porozumienia musi być męczące.
Wiele razy myślałam, by wykreślić się z listy mediatorów. Jednak gdy udaje się podpisać ugodę, gdy kolejny raz udaje się wypracować kompromis, dostaję zastrzyk pozytywnej energii. Podobnie było, gdy usłyszałam po zakończonym sporze od adwokatki: - Przed sądem trwałoby to latami...

„Wesołowska i Mediatorzy” to oparty na prawdziwych wydarzeniach serial o pracy zespołu mediatorów, którym kieruje znana z sądowego serialu Anna Maria Wesołowska.
Aktorzy tej produkcji odtwarzać będą spory z - ponoć - prawdziwych spraw. Emisje zaplanowano w telewizji TVN od poniedziałku do środy o 20.50.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto