Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bezdomni mają u nas namiastkę domu

Redakcja
Tomasz Rusek
Mieli pić, zaczepiać, załatwiać się przed oknami. A jak jest?

Nie ma tu ochrony, nie ma krat ani kłódek. Jest tylko dyżurka przy wejściu, kamery pod sufitami na wszelki wypadek i... niezawodny pan Heniu. To nieetatowy kierownik. Koło sześćdziesiątki, niewysoki, ale samym spojrzeniem potrafi dyscyplinować bywalców ośrodka. - Ogarnia wszystko po mistrzowsku - mówi o milczącym panu Henryku Augustyn Wiernicki, szef i pomysłodawca centrum wychodzenia z bezdomności.Wiernicki to człowiek - instytucja. Od lat prowadzi stowarzyszenie Brata Krystyna i pomaga ubogim. Niedawno wymyślił, by w podziemiach budynku przy ul. Słonecznej zrobić ośrodek dla bezdomnych. Udało się z nim próbnie ruszyć zeszłej zimy, ale dopiero teraz będzie działał od początku sezonu i na 100 proc. W zasadzie już działa. Bo choć zimy jeszcze nie ma, to w ogrzewalni i noclegowni już jest ze 30 osób (liczba się ciągle zmienia). - Gdy przyjdą mrozy, będzie u nas pewnie z 80 pań i panów - zaznacza Wiernicki. I zaprasza reportera do środka.Idziemy. Przed budynkiem idealny porządek. Dwaj panowie z miotłami zasuwają, aż miło. W środku w dużej sali siedzi 11 mężczyzn. Jedzą zupę, oglądają telewizor. Obok, w sali z łóżkami, śpi dwóch kolejnych panów. Za kolejnymi drzwiami mają prysznice i pralkę. Kolejna sala - masa stołów i obrusów. - Robimy tu stołówkę - dodaje Wiernicki.Jest miło. Bezdomni trzeźwi, schludni, kłaniają się, witają.- Gdyby nie to miejsce, pewnie spałbym gdzieś na klatce. Nie chce pan wiedzieć, jak to jest. Naprawdę pan nie chce - mówi wychudzony, kędzierzawy jegomość, którego spotykam na korytarzu ośrodka.Gdy Wiernicki zapowiadał otwarcie centrum, było wiele głosów, że sprowadzi na osiedle niemalże zarazę: ludzie będą tu pić, zaczepiać, załatwiać się przed oknami. Nic z tego się nie sprawdziło. - Bo wprowadziliśmy ostre zasady. Tu się trzeźwieje, tu się pracuje, daje coś z siebie. To nie hotel. To ośrodek dla tych, którzy chcą się postarać - zaznacza Wiernicki.Jak wygląda procedura przyjęcia nowego pensjonariusza? Najpierw jest wywiad. Dokładny. Trzeba się wylegitymować (jeśli jest czym), opowiedzieć o sobie. Każdy jest rejestrowany. Potem czas na sprawy higieniczne: obowiązkowe mycie, czasami odwszawianie i przebranie się w nowe ubrania. I każdy sam o siebie musi zadbać. Poza tym trzeba coś z siebie dać innym. Dlatego porządku pilnują tutaj sami bezdomni. I to się sprawdza.- Bo jak się im okaże szacunek, to sami się niemal rwą do odpłacenia - wyjaśnia pomysłodawca ośrodka. Wiernicki szacuje, że tej zimy ośrodek pomoże przynajmniej 300 osobom (niektórym dodatkowo po kilka razy). - Żeby było to sprawne, lepsze, przydałoby się nam jeszcze wsparcie gorzowian - dodaje.Lista potrzeb jest konkretna. To: żywność, męskie i damskie ubrania zimowe, sprzęt dla niepełnosprawnych (niektórzy bezdomni są inwalidami) oraz... wyposażenie gabinetu pielęgniarsko - lekarskiego. Zgłaszać można się do ośrodka, przy ul. Słonecznej 62-63.Przypomnijmy: poza pomocą bezdomnym, stowarzyszenie Brata Krystyna zajmuje się pomocą żywnościową (rozdaje biednym chleb, prowadzi olbrzymi bank żywności), oferuje też potrzebującym pomoc materialną, rzeczową i prawną. Organizuje kolonie dla dzieci w ośrodku w Długiem. 

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto