Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agata Dusińska z GRH: Chcemy zrobić w Gorzowie modę na rynek |ROZMOWA

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Będziemy robić różne imprezy pod wspólnym hasłem „Moda na rynek". Chcemy w jak największej liczbie mieszkańców wyrobić nawyk przychodzenia na ryneczek - mówi Agata Dusińska, prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego.
Będziemy robić różne imprezy pod wspólnym hasłem „Moda na rynek". Chcemy w jak największej liczbie mieszkańców wyrobić nawyk przychodzenia na ryneczek - mówi Agata Dusińska, prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego. Jarosław Miłkowski
- Co roku rynek na dobre rozkręca się przed świętami wielkanocnymi, a z każdym kolejnym tygodniem produktów jest coraz więcej. Tak jest aż do końca października – mówi Agata Dusińska, prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego, które prowadzi kultowe w Gorzowie targowisko „przy Jerzego".

- Choć jeszcze nie jest za ciepło, to nadeszło to, na co chyba wszyscy czekali, czyli wiosna.
- Tak, nadchodzi czas na to, co lubimy najbardziej, czyli na świeże sezonowe owoce, świeże sezonowe warzywa. Wiosną każde targowisko budzi się do życia.

- Dlaczego właściwie ludzie przychodzą na ryneczek? Przecież tu nie zawsze jest taniej niż w markecie?
- Bo ludzie przede wszystkim doceniają walory produktów, które są tutaj sprzedawane. Owszem, czasami bywają one droższe... Wiadomo jednak, że jeśli chcemy kupić oryginalny produkt, to trzeba za niego zapłacić więcej. A jeżeli ktoś stawia przede wszystkim na zdrowe jedzenie, zdrowe żywienie, to na pewno będzie sięgał po produkty lokalnych rolników. U nas sprzedawcy często mają warzywa, które chwilę wcześniej wykopali. Marchewka często ma jeszcze trochę ziemi na sobie, jabłka mogą mieć drobnego robaczka. Widać więc, że te produkty nie mają składników chemicznych i są po prostu zdrowe.

- Ilu właściwie jest sprzedawców na gorzowskim ryneczku?
- W najbardziej popularnych dniach handlowych mamy około trzystu sprzedawców. To jednak łączna liczba tych, którzy handlują w ciągu dnia przez cztery dni w tygodniu oraz tych, którzy przyjeżdżają na handel nad ranem, a nawet w nocy.

Handel zaczyna się o drugiej w nocy

- Ludzie handlują warzywami i owocami także nocą? To mnie pani zaskoczyła...!
- Oprócz tego handlu, który wszyscy znają od lat, czyli targowiska, które działa w poniedziałki, środy, piątki i soboty, jest jeszcze handel nad ranem. Wtedy w produkty zaopatrują się głównie restauratorzy czy placówki, które prowadzą stołówki. Przyjeżdża się wtedy po hurtowe ilości warzyw, owoców. Handel zaczyna się już o drugiej w nocy, a kończy około szóstej, siódmej. W tygodniu jest on od poniedziałku do soboty. Jedynie z soboty na niedzielę nie ma handlu.

- Zwykły mieszkaniec też może wtedy zrobić zakupy?
- Tak, ale trzeba pamiętać, że nocą czy nad ranem odbywa się sprzedaż hurtowa, sprzedawcy nie rozrywają więc worków, by sprzedać na przykład pół kilograma buraków. Jeśli jednak ktoś zechce kupić worek marchwi, worek ziemniaków, to oczywiście może to zrobić.

- Zaniepokoiło mnie, że gdy przychodziłem na ryneczek w ostatnich tygodniach, to wiele miejsc na placu targowym było pustych...
- A tu pana pewnie zaskoczę, bo wszystkie miejsca na targowisku mamy wynajęte i nie mamy ani jednego wolnego. To producenci rolni decydują, kiedy i czym handlują. Jeśli więc ktoś produkuje kapustę i sprzeda wszystko, co wyprodukował w sezonie, to w styczniu, w lutym może już nie mieć czego sprzedawać. Co roku rynek startuje jednak na dobre przed świętami wielkanocnymi, a z każdym kolejnym tygodniem produktów jest więcej i więcej. Tak jest aż do końca października.

- A nie jest tak, że inflacja trochę zabija handel?
- Na pewno nie zabija handlu u rolników, którzy u nas sprzedają. My codziennie mamy zapytania, czy są wolne miejsca i można u nas handlować. Na ryneczku są producenci, którzy handlują tutaj od lat. Wiadomo, że raz mają większy zbyt, raz mniejszy. Jak to w handlu. Poza tym czasami mają większy urodzaj, czasem mniejszy.

- To skoro w sezonie jest tylu chętnych, to może powiększyć ryneczek?
- Na to już nie ma miejsca, a nie wyobrażam sobie, by przenieść targowisko np. na drugą stronę ulicy Grobla. Ludzie są tak zżyci z tym miejscem, że ryneczek musi być „przy Jerzego". Prawda jest jednak taka, że wszyscy, którzy chcą handlować, miejsce jednak znajdą. Pozwalamy bowiem handlować nie tylko na miejscach „abonamentowych".

- Inflacja pomoże czy przeszkodzi w handlu na ryneczku?
- Cena to nie jest jedyny wyznacznik. Ludzie lubią klimat ryneczku. Tu można się potargować, dostać coś gratis. W żadnym markecie nie będzie tak, że jak się kupi kilogram pomidorów, to sprzedawca dorzuci kolejne dwa na śniadanie. Ludzie dalej będą tu przychodzić.

- Rozmawiam często ze sprzedawcami. Mówią mi, że ceny za handlowanie stoją w miejscu. To oczywiście dobrze, ale dlaczego tak jest? Przecież wszystko dookoła drożeje...
- Bo od kilku lat naszą ideą jest „wspieraj lokalny biznes – kupuj na rynku przy Jerzego". Dla nas jest najważniejsze, żeby biznes lokalnych producentów się kręcił. To jest przecież źródło utrzymania wielu rodzin. Dopóki ceny za prąd (bo z rana targowisko jest oświetlone) i śmieci się bilansują, to nie podnosimy cen. Zależy nam na tym, żeby ryneczek tętnił życiem. Dlatego też co jakiś czas organizujemy akcje promocyjne, które są na targowisku. Robimy to z myślą o tym, by to targowisko reklamować wśród mieszkańców.

Chcemy zrobić modę na rynek

- Tych akcji promocyjnych to robicie coraz więcej. W przedostatni piątek marca były rozdawane nowalijki, na ostatni piątek zaplanowaliście ze szkołą gastronomiczną gotowanie białego barszczu... Dużo takich pomysłów będzie w tym roku?
- Gorzowski Rynek Hurtowy co roku ma hasło przewodnie na promowanie targowiska i kontrahentów. W tym roku też tak będzie. Będziemy robić różne imprezy pod wspólnym hasłem „Moda na rynek". Chcemy w jak największej liczbie mieszkańców wyrobić nawyk przychodzenia na ryneczek. Rynki są przecież modne, one są w każdym dużym mieście. Chcemy, by klienci kupowali nie tylko coś taniej, ale także, by sięgali po „towary premium", czyli np. chleb na zakwasie. On kosztuje kilkanaście złotych, ale na koniec dnia handlu sprzedającym nie zostaje już nawet bochenek.
Takich drobnych eventów kulinarnych planujemy w tym roku bardzo dużo. Planujemy też kolejną odsłonę festiwalu „Polska od kuchni", który, tak jak w zeszłym roku, będzie na Starym Rynku, jeszcze przed wakacjami.

- Kilka lat temu był plan, żeby ryneczek trochę „pączkował" i jego mniejsze wersje powstały na różnych osiedlach. Co z tym pomysłem?
- Jestem zdania, że nie należy wyważać otwartych drzwi. Na Manhattanie czy os. Staszica są warzywniaki i ten rynek kształtuje się sam. Te warzywniaki są obok małych sklepów, obok piekarni. Robienie targowiska, które będzie konkurencją dla tych sklepów, mija się z celem. Gdy rozmawiałam na ten temat ze sprzedawcami, mówili, że w piątki chcą handlować na naszym ryneczku, w niedzielę jadą na giełdę, a poza tym muszą mieć czas, by wyjść w pole i te warzywa wyprodukować. Ktoś, kto handluje u nas, nie byłby więc w stanie otworzyć drugiego punktu na Manhattanie, a trzeciego na Staszica, bo on się nie rozdwoi.

- W połowie marca sprzedawaliście drzewka renety landsberskiej, czyli naszej gorzowskiej jabłoni. 50 drzewek, które przygotowaliście, rozeszło się w mgnieniu oka, choć trzeba było za nie zapłacić 50 zł. Spacerując wówczas po ryneczku, słyszałem, jak wiele osób żałowało, że się na renetę nie załapało. Nie można jej przygotować więcej i sprzedawać częściej niż od wielkiego dzwonu?
- Reneta nie może być stale dostępna, bo te drzewka można sadzić albo wczesną wiosną, albo wczesną jesienią. Teraz do sprzedaży mogły trafić sadzonki, które były na tyle odpowiednio duże po wyszczepieniu, że jesteśmy pewni, iż się przyjmą u naszych klientów. Mamy kilkaset drzewek, które już drugi rok rosną zaszczepione, ale z uwagi na różne warunki atmosferyczne przyrost nie jest szybki. Musimy więc poczekać jeszcze do jesieni i wtedy w sprzedaży będzie ich więcej.

- A nie można zlecić wyszczepienia większej liczby drzewek?
- Można, tylko jeśli sprzedawalibyśmy jej, na przykład, po tysiąc sztuk rocznie, ale na rynku byłby ich przesyt. No i nie byłaby już tak atrakcyjna do posadzenia.

Czytaj również:
Magda Gessler mówiła, że to najlepszy bar w Polsce. Bar Agata wznawia działalność

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto